Autor - przedstawiciel jedynie słusznej ruskiej linii myślenia tomasz mucha:
"Gdybym nie usłyszał o awanturze wokół koloru krzesełek na Śląskim, w życiu nie wiedziałbym, że historyczne barwy regionu są takie jak Ukrainy.Powie ktoś - ale ignorant! Możliwe, ale ten lokalny patriotyzm trąci mi okropnym zaściankiem i kompleksem. Dodatkowo męczy mnie natarczywa manifestacja polityczna, w której biednych i pokrzywdzonych Ślązaków przeciwstawia się reszcie narodu, bo ci pierwsi wreszcie maja prawo głosu.To fałszywa propaganda, która spłaszcza problem, ale nie miejsce tu na akademickie dysputy. Nie lubię jednak, gdy wmawia mi się ciemnotę, jakoby większość mieszkańców regionu była za tym, by mecz oglądać na plastiku żółtym, a nie czerwonym - nie ma żadnych racjonalnych przesłanek do takiego nadużycia, nie przypominam też sobie referendum w tej sprawie. Krzykliwi zwolennicy pstrokacizny kojarzą mi się z mniejszościami seksualnymi - jest ich mniej, a jednak zachowują się, jakby było więcej.
Urodziłem się na Śląsku, mieszkam na Śląsku, ale żółty i niebieski to takie same kolory,jak każdy inny. Zawsze wyjątkowy był natomiast zestaw biało - czerwony - łączył i pozwalał w wyjątkowych momentach poczuć ducha solidarności i wspólnoty. I dlatego mam prawo nie życzyć sobie symbolu, który dzieli, a nie łączy. To dla mnie, i chyba nie tylko policzek. Tak samo, jak mam prawo nie życzyć sobie krzyża w publicznych szkołach - bo niby dlaczego ma tam być, gdzie powinna obowiązywać wolność światopoglądu?
Kolory, krzesła... To w ogóle temat zastępczy wymyślony może i przez ludzi z pasją, którzy jednak gdzieś się zagalopowali. Co więcej, nie wiem dlaczego z moich podatków na przefarbowanie trybun ma iść dodatkowe 58 tysięcy euro? Wolałbym je przeznaczyć na wodę i mydło, które na Śląsku wciąż nie są zbyt popularne, bo gdy przyjdę na mecz, to zamiast porażenia feerią barw chciałbym, by to, na czym zamierzam posadzić swoje cztery litery, było po prostu czyste."
gerhat specjalnie dla Ciebie
