#289
Post
autor: MNCH » 8 maja 2010, o 07:18
a tu relacja ze sportowychfaktow Do piątkowego meczu obie drużyny przystępowały w zgoła odmiennych nastrojach. Jagiellonia w tym tygodniu awansowała do finału Pucharu Polski, a Ruch odpadł w 1/2 finału w Szczecinie z Pogonią. W 28. kolejce lepsze wrażenie pozostawiła po sobie Jaga i po bramce Andriusa Skerli pokonała niebieskich.
Przez pierwsze dwa kwadransy spotkania z boiska wiało nudą. Poza niecelnym strzałem Tomasza Frankowskiego w tym czasie nic ciekawego się nie wydarzyło. Dopiero w 30. minucie gospodarze stworzyli stuprocentową sytuację dzięki... Rafałowi Grodzickiemu, obrońcy
Ruchu, który wyłożył futbolówkę na 3. metr do Bruno. Brazylijczyk w idealnej sytuacji jednak fatalnie przestrzelił.
Sporo kontrowersji wzbudziła sytuacja z 37. minuty. Po dośrodkowaniu Łukasza Janoszki piłka trafiła w polu karnym w rękę Skerli. Po tym zagraniu Litwina wszyscy z ławki rezerwowych Ruchu wyskoczyli i głośno domagali się karnego. Piotr Siedlecki na protesty był jednak głuchy.
Druga połowa stała pod znakiem dominacji Jagiellonii w środku pola. Po przerwie Krzysztof Pilarz zdołał obronić uderzenia Jarosława Laty i Kamila Grosickiego, jednak w 52. minucie był już bezradny. Z rzutu rożnego dośrodkował Frankowski, a Skerla ładnym strzałem głową zdobył, jak
się później okazało, zwycięską bramkę
. Kilkadziesiąt sekund później "Franek" w sytuacji sam na sam uderzył w golkipera Ruchu.
Siedlecki wraz z asystentami w piątkowy wieczór był w nie najlepszej
dyspozycji. W 71. minucie przerwał akcję niebieskich, odgwizdując pozycję spaloną, o której nie było mowy. Przed Grzegorzem Sandomierskim znalazło się wówczas dwóch zawodników niebieskich. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że gdyby nie błąd arbitrów, to padłaby wyrównująca bramka.
W 77. minucie Rafał Grzyb stracił piłkę w środku pola i zrobiło się groźnie przed bramką Jagi, lecz Sandomierski nie dał się zaskoczyć Arturowi Sobiechowi. W końcówce podopieczni Waldemara Fornalika szukali gola, jednak nie potrafili zagrozić bramce żółto-czerwonych i musieli zaznać gorycz porażki.
Kiedys to piesci decydowaly kto jest najlepszy a nie kto ulozy lepiej karteczki albo pojedzie w wiekszej liczbie na wyjazd