tworzysz dla mnie falszywa zaleznosc jakoby bycie hurraoptymista wiazalo sie pozniej z popadaniem w defetyzm.
jestem hurraoptymista teraz. moge pospiewac pod prysznicem, miec banan na mordzie ogladajac kulisy, wypic wiecej piwa, czy odmowic znajomym planow na majówk, bo planuje ja spedzic na narodowym itd

. czy klub na tym jakos traci? NIE, wrecz przeciwnie. chetniej uczestnicze w akcjach przez klub proponowanych, na prezent kupie komus karnet, jescze innego wyciagne po latach na mecz - same zyski.
hurraoptymistami nie moga byc ludzie zarzadzajacy klubem. nie moga pomyslec "jestesmy juz tak dobrze, ze zima zadnych wzmocnien nie trzeba". chwala juz za to, ze tak nie pomysleli po awansie. nie moga tez pomyslec "awansujemy na pewno, to wezmiemy kogos na kredyt". hurraoptymistami nie moze byc trener, ktory nie bedzie sie przygotowywał do kolejnych przeciwnikow, bo pomysli, ze sie samo wygra. nie moze byc tez druzyna i lekcewazyc przeciwnikow. tutaj hurraoptymizm jest zagrozeniem.
natomiast kibic ma prawo do emocji, a moze inaczej powinien nauczyc sie, ze w sporcie sie wygrywa i przegrywa. przy wygrywaniu hurraoptymizm nie jest zly. zla moze byc pogarda dla przeciwnika i brak szacunku.
wydaje sie, ze duzo trudniejsze moze byc przegrywanie i jak pokazaly pewne okresy nawet w tak udanym sezonie jak poprzednim, duzo osob sie tego jeszcze nie nauczylo. natomiast uwazam, ze niekoniecznie to sa te same osoby. mnie mogles tu czytac i chyba wiesz, ze z hurraoptymizmu nie bede wyzywał Ecika bo 3 razy krzywo pilke kopnie, a Skrobacza za to, ze pilkarz ktorego lubie siedzi na lawie
wieRzę, że coś co trwało tyle lat, nie da się zdmuchnąć tak jak domek z kart...