Pamiętam tę radość, latał i uderzał rękami w uda. Aż mi się go wtedy szkoda zrobiło.
Strzelił za to zwycięskiego gola po innym wolnym, ale nie bezpośrednio. W końcówce meczu z Odrą Wodzisław, drugi mecz po awansie. 0:2 do przerwy, jakiś błąd Kołodziejczyka, bramki Palucha.
Fajnie tak powspominać. Byłem wtedy pewny, że do stulecia klubu na pewno doczekam jakiegoś mistrzostwa. Ja, uhm.....