Źródło: AUTOR: ŁM --> PORTAL: SPORTSLASKI.PLŁM-->SPORTSLASKI.PL pisze:
Na razie pogrozili palcem. Ale to nie koniec
Spłata wszystkich zaległości względem byłych piłkarzy i trenerów sprzed 2017 roku albo zawieszenie licencji. Takie ultimatum postawiła Komisja Licencyjna przed chorzowskim Ruchem, który na uregulowanie około 0,5-milionowego długu ma czas do połowy stycznia.
To jednak jeszcze nie koniec spraw z którymi przed Komisją zmagają się "Niebiescy". W piłkarskiej centrali w kontekście chorzowian nie zajęli się jeszcze bowiem tematem kryterium F.09. Chodzi o ewentualne zaległości jakie powstały w pierwszym półroczu 2017 roku, a które nie zostały uregulowane do 30 listopada. Póki co w tym przedmiocie komisja zbadała sytuację Lechii Gdańsk. W przypadku klubu z Trójmiasta skończyło się odebraniem jednego punktu i karą finansową w wysokości 200 tysięcy złotych.
Ruchowi również grozi uszczuplenie punktowego dorobku, choć przy Cichej czarnego scenariusza wolą na razie nie rozpatrywać. Chorzowianie zajmują ostatnie miejsce w tabeli, do bezpieczniej strefy Nice I ligi tracą 5 punktów. Dokładnie tyle musieli odrabiać na początku rozgrywek ze względu na kary od PZPN. W podobny sposób punkty tracili również w poprzednich sezonach - w rozgrywkach 2016/17 odebrano im 4 oczka, rok wcześniej jedno.
Dla kibiców z Cichej są również dobre wiadomości. Sąd Okręgowy Katowice-Wschód ostatecznie zatwierdził układ z wierzycielami, który został przegłosowany 30 listopada. Dzięki temu Ruch zgodnie z wynegocjowanymi warunkami może rozpocząć spłatę ponad 40-milionowego zadłużenia.
RUCH W PRASIE - bez komentowania [brig]
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Na razie pogrozili palcem. Ale to nie koniec
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Ruch Chorzów musi spłacić zaległości, by dalej grać w Nice 1
Źródło: AUTOR: DziennikZachodni --> PORTAL: DZIENNIKZACHODNI.PLDziennikZachodni-->DZIENNIKZACHODNI.PL pisze:
Ruch Chorzów musi spłacić zaległości, by dalej grać w Nice 1 lidze. Paweł Wojciechowski nowym zawodnikiem
Ruch Chorzów musi do 15 stycznia spłacić pół miliona starych długów, by nie stracić licencji. Komisja Licencyjna PZPN 11 stycznia ponownie zajmie się zaległościami Niebieskich - tym razem z pierwszego półrocza br. Wynoszą one 2,3 mln i mają być spłacone w trzech ratach. Paweł Wojciechowski nowym zawodnikiem.
Temat Ruchu Chorzów to ostatnio stały punkt posiedzeń Komisji Licencyjnej PZPN. W czwartek nakazała ona Niebieskim spłacić do 15 stycznia 0,5 mln zł starych zaległości sprzed 2017 roku, które klub zobowiązał się uregulować, ale dotąd tego nie zrobił. Dotyczą one byłych piłkarzy i trenerów chorzowian oraz ich menedżerów. Jeśli Ruch nie spłaci ich w ciągu miesiąca, to jego licencja na grę w Nice 1. Lidze zostanie zawieszona.
PPAds.queue.push(function () {
var slot = PPAds.app.getSlot("srodek1");
slot.appendResolution(300, 250);
});
var csRekomendacje = new ListaContentStream({
selector: {
boks: ".recomendations",
reklamy: ".recomendations li.cs"
},
szablon: "" +
"" +
"" +
"" +
"" +
"#title" +
"#add" +
"
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Juan Ramon Rocha, czyli człowiek z drużyny duchów
Źródło: AUTOR: Michał Zichlarz --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLMichał Zichlarz-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Juan Ramon Rocha, czyli człowiek z drużyny duchów
Polityczne spiski sprawiły, że jako piłkarz nie ma na koncie mistrzostwa świata. Grał z najlepszymi i w różnych warunkach, nawet na „dachu świata w zespole duchów. Teraz trenuje Ruch Chorzów. Juan Ramon Rocha to najwybitniejsza persona w Nice 1. lidze.
O dziwnym zgrupowaniu
W eliminacjach do mistrzostw świata 1974 Argentyna rywalizowała w grupie z Paragwajem i Boliwią. Za kadrę odpowiadał wówczas słynny Omar Sivori, była wielka gwiazda Juventusu Turyn.
Stworzył wtedy dwie reprezentacje. Pierwsza swoje mecze miała rozgrywać z Paragwajem i drugą na wyjazdowe spotkanie z Boliwią. To była drużyna przygotowywana tylko i wyłącznie do tego meczu! 45 dni przed tym spotkaniem zespół zniknął. Nikt nie wiedział, gdzie się przygotowuje, co robi. Byłem wśród tych piłkarzy. Zaczęliśmy w Argentynie na wysokości 600 metrów. W Boliwii przyszło nam ostatecznie grać w La Paz na wysokości 3640 m n.p.m. Można by kopnąć piłkę stamtąd i doleciałbym do Katowic! W dni meczu dołączyła do nas czwórka piłkarzy z podstawowego składu Argentyny, a wśród nich bramkarz Ubaldo Fillol i znakomity napastnik Mario Kempes. Kiedy przyleci się i gra w tym samym dniu, to nie ma kłopotów z aklimatyzację. W kadrze było 16 zawodników. Byłem wtedy nastolatkiem, a ponieważ do zespołu dołączyli starsi koledzy, to usiadłem na trybunach. Wygraliśmy 1:0 po golu Oscara Ramona Fornariego. Ten zespół nazwano „Los Fantasmas" czyli drużyna duchów.
Fot. Michal Chwieduk / źródło: 400mm
O niespełnionym marzeniu
W 1978 roku byłem w szerokiej kadrze Argentyny na mistrzostwa świata. Kiedy nie dostałem się do 22-osobowej reprezentacji, która grała na mundialu, byłem psychicznie załamany. Do tego miałem kłopoty z przywodzicielami. W Newell"s Old Boys lekarze mówili, że z powodu tego urazu nie będę już grał w piłkę. Wtedy medycyna nie była jeszcze na takim poziomie jak teraz. W tej sytuacji zdecydowałem się na wyjazd do Kolumbii.
O pretensjach do Menottiego
Z Newell"s Old Boys, gdzie grałem, na mundial pojechał defensywny pomocnik Americo Gallego. W klubie był lepszy zawodnik od niego - Jose Orlando Berta, ale w ogóle nie był powoływany. Co do mnie, to nie tylko myślałem, że powinienem się znaleźć w 22-osobowej kadrze na mundial, ale że powinienem grać w podstawowej jedenastce. Oscar Alberto Ortiz, czy Julio Ricaro Villa byli słabsi od mnie! Owszem byli też świetni gracze, jak Luque, Osvaldo Ardilles, czy Houseman, uważałem jednak, że mogłem grać. W pierwszej reprezentacji Argentyny mam na koncie 12 meczów, w młodzieżówce 23 spotkania.
O brutalnej polityce
To był specyficzny okres w historii Argentyny, którą rządziła wtedy junta wojskowa z generałem Jorge Rafaelem Videlą na czele. To były twarde i brutalne rządy. 30 tysięcy ludzi zaginęło... Zaginęło, nie zginęło. Wśród nich był też mój kuzyn. Do dziś nie wiadomo co się z nim stało.
Na to, kto zostanie a kto pojedzie na mistrzostwa, wpływ miała sytuacja polityczna. Wiadomo, był duży nacisk na wynik. O wielu sprawach decydowały różne personalne układy. Selekcjoner Cesar Luis Menotti miał lewicowe, komunistyczne przekonania, ale wtedy dogadał się z wojskowymi. W normalnych warunkach nie byłoby takich decyzji.
Fot. Łukasz Laskowski / źródło: Pressfocus
O karnym Deyny
Wielu do dziś pyta o mecz z Peru na MŚ w Argentynie, który nasza reprezentacja wygrała 6:0 i zapewniła sobie grę w finale mundialu kosztem Brazylii (gospodarze musieli wygrać różnicą co najmniej czterech bramek – przyp. red.). Nikt jednak nie patrzy na postawę Brazylii, która robiła wtedy wiele, żeby uniknąć w drugiej fazie zespołów z Europy. O karnym Kazimierza Deyny też się nie dyskutuje, a przecież on w meczu Argentyna – Polska przy stanie 1:0 praktycznie podał piłkę z jedenastki Fillolowi.
O grze w Kolumbii
Czasy występów w Club Atletico Junior to najtrudniejszy okres w mojej karierze. W Kolumbii z treningi były o 7 rano i o 20 wieczorem. Wszystko z powodu gorąca. Byłem młodym zawodnikiem, a tam wyjeżdżali piłkarze, którzy z reguły kończyli grać w piłkę. Ja miałem wtedy ledwie 23-24 lata. W Barranquilli szybko zdołałem się jednak odbudować. Pojechałem tam grać na 1,5 roku, ale po kilku miesiącach doszedłem do takiej dyspozycji, że szybko wróciłem do kraju.
O Boca Juniors
Pod koniec 1978 roku wróciłem do domu i otrzymałem propozycję z Boca Juniors. Tam zaczynałem praktycznie od początku. Trenerem zespołu był Juan Carlos Lorenzo, szkoleniowiec, który prowadził wiele słynnych klubów z Lazio Rzym czy AS Roma na czele, a w 1966 roku był selekcjonerem reprezentacji Argentyny na mistrzostwach świata w Anglii.
Twardy szkoleniowiec, o swoich zasadach. Wzięli mnie do zespołu, ale powiedzieli, że na granie nie mam co liczyć. Swoją szansę miałem otrzymać dopiero w nowym sezonie. Do tego miałem gorszy kontrakt niż ten w Kolumbii. Mimo tych wszystkich zastrzeżeń i wątpliwości, zgodziłem się na taką ofertę. Chciałem zagrać w drużynie, którą kochałem od dziecka czyli w Boca. Pracowałem mocno i z wielkim zaangażowaniem, a po sześciu miesiącach trafiłem do pierwszego składu, a wkrótce zostałem kapitanem zespołu.
Oprócz tego, że byłem technicznym piłkarzem, to popracowałem wtedy nad swoją tężyzną fizyczną, stałem się ostro i zdecydowanie grającym piłkarzem. Później przez 10 lat, głównie w Grecji, dalej grałem na wysokim poziomie.
O mundialu w Rosji
Dla mnie Argentyna jest faworytem mundialu z Rosji! I nie ma znaczenia to, że w eliminacjach było tak, a nie inaczej, że w trakcie ich trwania wiele rzeczy nie funkcjonowało tak, jak powinno. Federacja ma problemy, a skandal ekonomiczny sprawił, że samobójstwo popełnił skarbnik związku. Rzucił się pod pociąg, ale są podejrzenia, że ktoś mu w tym pomógł. W Chile, w Paragwaju prezesi federacji siedzą w więzieniach. Argentyna przez te wszystkie skandale miała tyle problemów. Poza tym nie jest łatwo podjąć dobrą decyzję personalną, kiedy ma się do dyspozycji stu świetnych, topowych zawodników, a tak jest u nas. Teraz jest inaczej. Jest poważny trener na odpowiednim miejscu, więc na pewno będzie dobrze.
Jak wypadnie Polska? Macie dobrego selekcjonera, dobry zespół. Bardzo dobrze zorganizowana jest Polska federacja, z prezesem, a w przeszłości świetnym piłkarzem Zbigniewem Bońkiem na czele. Zna się na piłce, żyje piłką. Wielki zawodnik, który grał w liczących się klubach w Europie. Życzę wam, żeby było tak, jak w 1974 i 1982. Na pewno można powiedzieć, że sytuacja Polski jest lepsza niż wtedy. Myślę tutaj o organizacji, o funkcjonowaniu waszych piłkarskich władz.
Tyle, że trzeba powiedzieć, że inni też są dobrze zorganizowani. Uważam, że będą to bardzo interesujące mistrzostwa. Wierzę, że Polska może zrobić dużą niespodziankę. Ja będę kibicował i Argentynie i Polsce.
Czy wybieram się do Rosji? Nie. Kiedy mundial odbywał się w 1982 roku w Hiszpanii, to jechałem tam samochodem z Grecji. Nie jestem jednak jakimś zapalonym kibicem, który z nerwów obgryzałby paznokcie. Kiedy jesteś na stadionie, to nie widzisz tyle co w telewizji, gdzie masz do swojej dyspozycji powtórki czy szczegółową analizę. W obecnych czasach w studio masz fachowców, wielkich piłkarzy, którzy sami kiedyś grali i ciekawe posłuchać takich osób oraz ich analiz. Dlatego zostaję w domu, gdzie mogę zobaczyć dwa czy więcej meczów. Kiedy jesteś na miejscu, to kończy się na jednym spotkaniu.
Fot. Michal Chwieduk / źródło: 400mm
O piłce w Argentynie, Grecji i w Polsce
Mieszkając i pracując w Argentynie, gdzie się urodziłem, i Grecji, gdzie od lat mieszkam, to jeżeli chodzi o piłkę, to jest niesamowite zaangażowanie. Na boiskach często jest tak, że przesadza się z agresją. Przyjeżdżając do Polski nie do końca wiedziałem co mnie czeka pod tym względem. Czy będzie tak jak tam czy raczej coś innego. Od pierwszego meczu zauważyłem, że w przeciwieństwie do krajów, z którymi jestem związany, to tutaj granie nie jest takie impulsywne, a powiedziałbym, że bardziej normalne.
O polskiej gościnności
Często bywa tak, że w rozgrywkach na niższym szczeblu, gra jest ostra, zdecydowana, ale u was jest pod tym względem inaczej. Przede wszystkim chciałbym podkreślić dobrą organizację rozgrywek. Każdy z pierwszoligowych klubów ma dobry stadion, dobrą płytę , jest duże zainteresowanie. Od pierwszego meczu mam pozytywny obraz. Trzeba też powiedzieć, że wszędzie tam, gdzie pojechaliśmy, to przyjmowano nas bardzo gościnnie, nie było żadnych problemów. Nawet, gdy jechaliśmy na derbowy mecz do Katowic, obyło się bez żadnych kłopotów. Przyjeżdżamy na mecz, są dobre boiska, jest konferencja prasowa, jest program w telewizji. Wszystko bardzo dobrze zorganizowane pomimo tego, że jest to drugi poziom rozgrywkowy.
O argentyńskiej i greckiej zawziętości
Jeżeli chodzi o derby, to nie ma co mówić o tym, jak jest w Argentynie czy w Grecji, a szczególnie jeśli chodzi o derby. Jest aż do przesady. Osobiście nie potrafię zrozumieć, skąd bierze się taka zawziętość, zażartość, zacietrzewienie. Być może dlatego, że piłkarskie federacje w Argentynie i w Grecji nie karcą i nie karzą niesportowego zachowania. W Polsce jest inaczej. Wszystko poukładane, trzeba stosować się do istniejących reguł gry. Tam tego nie ma, szczególnie na niższym poziomie rozgrywkowym.
O poziomie gry
Argentynę to bardzo wielki kraj. Jeśli zespół z Buenos Aires gra mecz z drużyną z północy kraju, to potrzeba 2,5 godzin lotu samolotem. Poziom drugiej ligi jest wyższy niż w Polsce czy w Grecji. Gra się twardo, zdecydowanie, agresywnie. Wielu zawodników z klubów drugoligowych wyjeżdża grać do Europy, jak Paolo Dybala i radzą sobie bardzo dobrze, robiąc karierę. Jeżeli miałbym porównać zaplecze greckiej ekstraklasy z Polską, to zdecydowanie na waszą korzyść. Nie chodzi już nawet o same sprawy piłkarskie, o boisko, ale o całą otoczkę, jak wszystko jest zorganizowane. W Grecji jest wielu utalentowanych graczy, ale często jest niestety tak, że działacze stawiają wynik ponad wszystko. To mi się nie podoba. Jest wiele zmian trenerów, bo liczy się tylko wynik.
O kłopotach w Grecji
Byłem swego czasu w Arisie Saloniki. To był bardzo mocny klub, z tradycjami. Zresztą tam zawsze na każdym meczu było i jest po 20-25 tys. kibiców, ale od lat nie potrafią wyjść z dołka, w którym się znaleźli. Jeżeli chodzi o piłkę, o swoje doświadczenie, to przeżyłem tam najgorsze chwile. W tamtym okresie, kiedy ich prowadziłem (lata 1997-99 – przyp. aut.), był duży konflikt pomiędzy fanatycznymi kibicami, a działaczami. W jednym z meczów, kiedy graliśmy spotkanie w Atenach, zabrakło kart zgłoszeń zawodników... Zrobiono to, jak uważam, celowo. Przegraliśmy walkowerem, a potem spadliśmy do drugiej ligi.
Tej jesieni prowadząc Ruch, też jeden mecz przegraliśmy walkowerem, z Zagłębiem Sosnowiec. Nie byłem wściekły z tego powodu. Wiadomo, byłem zmartwiony tym, że przegraliśmy na boisku 1:2. Po meczu od razu powiedziałem wszystkim, że to ludzki błąd i taka pomyłka może się zdarzyć. Na pewno gorzej byłoby, gdybyśmy ten mecz wygrali, a potem stracili punty walkowerem. Stało się i można to zrozumieć. Każdy taki przypadek to nauka i doświadczenie, także dla naszego kierownika Andrzeja Urbańczyka. Teraz każdą meczową osiemnastkę oglądamy dziesięć razy.
Fot. Rafal Rusek / źródło: Pressfocus
O miejscu Ruchu w tabeli
Od pierwszego dnia, gdy przyjechałem do Chorzowa, wierzyłem, że tę drużynę da się wyciągnąć z ostatniego miejsca w tabeli i dalej w to wierzę. Nie możemy zapomnieć, jak to wyglądało od momentu, kiedy drużyna spadła i zaczęła się przygotowywać do rozgrywek. To był bardzo trudny okres. Zaczął się obóz, a nie było wiadomo, w jakiej lidze klubowi przyjdzie zagrać. Z tych piłkarzy, którzy grali w ekstraklasie, zostało niewielu piłkarzy. Poza tym pierwsze cztery mecze graliśmy w oparciu o juniorów, gdyż nie można było skorzystać z zakontraktowanych wcześniej graczy. Do tego dwa pierwsze mecze u siebie rozegraliśmy bez kibiców. No wreszcie - zaczęliśmy sezon z pięcioma ujemnymi punktami na koncie. Gdyby nie to, dziś nie bylibyśmy na spadkowy miejscu. Do tego też trzeba doliczyć mecze, w których traciliśmy bramki nawet nie w ostatnich minutach, ale sekundach. O tym, nie można zapominać. Gdyby wszystko normalnie się toczyło, to ten wynik na pewno byłby lepszy i bylibyśmy teraz w zupełnie innym miejscu. To co drużyna zrobiła, to dobry kierunek.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Ruch otwiera okienko. W końcu mają napastnika!
Źródło: AUTOR: ŁM --> PORTAL: SPORTSLASKI.PLŁM-->SPORTSLASKI.PL pisze:
Ruch otwiera okienko. W końcu mają napastnika!
Ruch Chorzów z pierwszym wzmocnieniem. Paweł Wojciechowski rozwiązał umowę z Odrą Opole i przeniósł się na Cichą. Napastnik podpisał roczny kontrakt z opcją jego przedłużenia o kolejne 12 miesięcy.
Jeśli to będzie Paweł Wojciechowski jakiego pamiętają z Głogowa w Chorzowie mogą faktycznie mówić o pierwszym wzmocnieniu przed wiosenną batalią o utrzymanie ligi. W mocno przeciętnym Chrobrym 27-latek w sezonie 2016/17 strzelił 7 goli, do których dołożył 9 asyst. Obok Mateusza Machaja był najskuteczniejszym strzelcem drużyny, która sezon finiszowała na 12. miejscu w tabeli. To oznacza, że "Niebiescy" mają w końcu napastnika który na poziomie seniorskim ma za sobą w miarę udany sezon. Dorobek jego konkurentów do miejsca w składzie Juana Ramona Rochy wyglądał bowiem w podobnym okresie naprawdę mizernie:
Vilim Posinković - bez gola na Cyporze i w Grecji
Artur Balicki - drużyna juniorow
Sławomir Jaworski - drużyna juniorów, VI liga niemiecka
Adam Setla - VI liga niemiecka
Łukasz Siedlik - 1 gol i "ogony" w II-ligowym Rakowie
Biorąc pod uwagę, że spośród wymienionej piątki jesienią strzelali wyłącznie Posinković, który lepiej niż w ataku czuje się na skrzydle i 17-letni Balicki, znalezienie klasycznego napastnika było dla trenerów z Cichej priorytetem. A Wojciechowski to jak na możliwości Ruchu całkiem ciekawy strzał. Piłkarz z doświadczeniem zbieranym w najwyższych ligach Holandii (gol w debiucie w Eredivisie) i Białorusi, który swego czasu "liznął" też trochę rodzimej Ekstraklasy wyrasta na kandydata do wyjściowej jedenastki Juana Ramona Rochy.
Ruch chciał Wojciechowskiego już latem, ale wtedy wychowanek Odry Malczyce zdecydował się na grę w Opolu. U trenera Mirosława Smyły przegrywał rywalizację z Szymonem Skrzypczakiem i Markiem Gancarczykiem, a skuteczny był głównie w rezerwach, gdzie w jednym spotkaniu opolskiej "okręgówki" potrafił do siatki rywala trafić aż 5-krotnie! - Paweł przyszedł do nas w trudnym momencie. Nie trenował z zespołem, nie grał w sparingach, przepadł mu letni okres przygotowawczy. Dostał trzy szanse, ale te zmiany wychodziły mu średnio - tłumaczył na łamach "Sportu" sytuację swojego podopiecznego trener beniaminka, który po jesiennych zmaganiach zajmuje sensacyjne, drugie miejsce w tabeli.
Teraz Wojciechowski czas na pracę z zespołem dostanie. Kontrakt z Ruchem podpisał jeszcze przed startem okresu przygotowawczego. Jego umowa będzie obowiązywać przez rok, a kontrakt zawiera opcję jego przedłużenia o kolejne 12 miesięcy.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
W poszukiwaniu wzmocnień Ruch Chorzów sprawdzi Hiszpanów
Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński" border="0 --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński pisze:
W poszukiwaniu wzmocnień Ruch Chorzów sprawdzi Hiszpanów
Gracze z Półwyspu Iberyjskiego nigdy nie grali w Chorzowie. W przyszłym roku może się to zmienić.
Hiszpanie coraz liczniej przyjeżdżają nad Wisłę. W ekstraklasie furorę robi Igor Angulo, który ma już na swoim koncie 19 bramek. W Górniku Zabrze dobrze spisuje się także stoper Dani Suarez. Obaj w ojczyźnie byli anonimowymi graczami i dopiero w Polsce wyrobili sobie dobrą markę. Carlitos, który dla Wisły Kraków strzela regularne gole, zanim podpisał umowę z „Białą gwiazdą” grał w rezerwach Villarealu, czyli na trzecim poziomie rozgrywkowym. W Piaście Gliwice dobrą robotę robi Gerard Badia.
Tak jak Argentyńczyk
W pierwszej lidze jest też spora grupa piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego, chociaż nie wyróżniają się tak, jak wspomniani wyżej zawodnicy. Dobre recenzje zbiera środkowy pomocnik Stomilu Olsztyn Dani Ramirez, w Bytovii solidnie gra obrońca Fran Gonzalez a w Miedzi Legnica napastnik Omar Santana. Możliwe, że kolonia Hiszpanów na zapleczu ekstraklasy wzrośnie. W styczniu na testy do Chorzowa ma przyjechać dwóch hiszpańskich graczy, jeden z nich ma być napastnikiem. To zawodnicy, którzy mają za sobą grę w niższych ligach. Trener Juan Ramon Rocha będzie ich sprawdzał. W historii w chorzowskim klubie grało już ponad 30 obcokrajowców, nigdy jednak jeszcze nie było w tym gronie Hiszpana. Jesienią po raz pierwszy zadebiutował przy Cichej Argentyńczyk Santiago Villafane.
Rodak Babana
Na pierwszych styczniowych zajęciach ma się pojawić kilku testowanych graczy, poza Hiszpanami także jeden z rumuńskich piłkarzy. W przeszłości przy Cichej występował tylko jeden Rumun. W sezonie 2000/01 grał pomocnik Marcel Baban, który zaliczył tylko trzy spotkania ligowe. Baban obecnie prowadzi w swojej ojczyźnie szkółkę piłkarską, która sygnowana jest jego nazwiskiem. Na testy mają również przyjechać krajowi gracze. Ruch chce też pozyskać, o czym pisaliśmy wcześniej, Pawła Wojciechowskiego, napastnika Odry Opole. Ostatnia drużyna ligi zamierza sprowadzić 3,4 piłkarzy, a priorytetem jest ściągnięcie gracza ofensywnego. Jesienią napastnicy strzelili w sumie zaledwie 4 gole. Dwa trafienia zaliczył Artur Balicki i tyle samo Villim Posinković. Adam Setla ani razu nie trafił do siatki.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Pół roku bez rezerw. Kula u nogi, czy obowiązek dla I-ligowc
Źródło: AUTOR: Łukasz Michalski --> PORTAL: SPORTSLASKI.PLŁukasz Michalski-->SPORTSLASKI.PL pisze:
Pół roku bez rezerw. Kula u nogi, czy obowiązek dla I-ligowca?
Są jednymi z niewielu klubów na tym poziomie rozgrywkowym, które latem zrezygnowały z prowadzenia drużyny rezerw. Piłkarze Ruchu Chorzów i GKS-u Katowice, którzy nie wywalczyli sobie miejsca w składach swoich ekip jesień przesiedzieli na trybunach, lub - w najlepszym wypadku - na ławkach rezerwowych.
"Dwójki" Ruchu i "GieKSy" w ubiegłym sezonie solidarnie spadały z IV ligi. Mecze rezerw dzieliły się z reguły na te, w których ich trenerzy dostawali wsparcie z pierwszej drużyny i na te, w których trzeba było sobie radzić głównie juniorami. Żaden z wariantów nie okazał się na tyle skuteczny by obronić miejsce na piątym szczeblu rozgrywkowym. Zawodowcom nie w smak było ryzykowanie kontuzji w meczach bez szczególnej stawki, młodzież miała z kolei problemy z grą przeciwko grającym fizycznie rywalom. Efekt? Zarówno przy Bukowej, jak i przy Cichej uznali, że kopanie piłki w okręgówce korzyści nikomu nie przyniesie. Pytanie, czy słusznie, bo poza naszymi ligowcami na zapleczu Ekstraklasy bez rezerw radzą sobie jeszcze jedynie Stomil Olsztyn i Puszcza Niepołomice.
Rezerwy nikogo nie interesują
- Nie chodziło tylko o oszczędności - deklaruje Grzegorz Kapica, dyrektor sportowy Ruchu. - Dwa lata z rzędu spadaliśmy z ligi - najpierw III, później IV. Zadaniem piłkarza w profesjonalnym klubie polega na pokazywaniu takiej formy, która predestynuje go do występów w pierwszym zespole. Wiemy, jak polscy piłkarze traktują grę w rezerwach, w takiej formie nie było sensu tego ciągnąć - tłumaczy dyrektor sportowy "Niebieskich", dziwiąc się zresztą temu, że temat w ogóle nas interesuje.
Pytany przez nas na jednej z konferencji trener Juan Ramon Rocha o to, czy nie brakuje mu drużyny rezerw uciekał od odpowiedzi. Zachował klasę uznając, że nie będzie narzekał na to co działo się przy Cichej zanim trafił do klubu. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że i argentyńskiemu szkoleniowcowi i tym zawodnikom, którzy jesienią praktycznie nie mieli gdzie grać taka sytuacja życia nie ułatwiła. Zwłaszcza, że tych ostatnich w Chorzowie było całkiem sporo - od zmiany na trenerskim stołku Kewin Paszek, Gracjan Komarnicki, czy Kacper Czajkowski nie grali wcale, albo w najlepszym wypadku notowali pojedyncze epizody w grze o stawkę. Efekt był taki, że w ważnym dla piłkarza momencie - tuż po skończeniu wieku juniora - nastolatkowie z Chorzowa w praktyce zanotowali półroczną przerwę w jakiejkolwiek boiskowej rywalizacji. W meczowy rytm nie mają jak wejść również ci, którzy do składu wracają po przebytych urazach. A jak bywa to istotne podkreślał kilkanaście miesięcy Michał Helik, który doceniał każdą minutę spędzoną nawet na IV-ligowej murawie po przewlekłej kontuzji.
W Chorzowie stanowisko mają jednak jasne - analiza wszystkich "za" i "przeciw" potwierdza, że rezerwy są po prostu... zbędne. - Rzeczywistość jest taka, że zespół rezerw nikogo nie interesuje, może poza rodzinami zawodników którzy w nich grają. Zawodowi piłkarze do takich drużyn podchodzą jak pies do kota - jasno stawia sprawę Kapica który zapowiada, że sztab szkoleniowy Ruchu już wytypował kilku graczy, którym zimą będzie proponował wypożyczenia w celu ogrywania ich w seniorskiej piłce.
Drugi zespół to obowiązek
Są jednak tacy (stanowią nawet większość) którzy uważają, że rozsądnie prowadzona "dwójka" jest w zawodowym futbolu nie do przecenienia. Jedną z tych osób jest... Piotr Mandrysz. Trener GKS-u Katowice mocno ubolewa nad faktem, że musi sobie radzić bez zaplecza w postaci zespołu rezerw. Tak postanowiono jeszcze za kadencji prezesa Wojciecha Cygana i dyrektora Grzegorza Motały. - Przed podjęciem tej decyzji pytano mnie o zdanie i byłem jej przeciwny. Nie wiem jakie były argumenty za wycofaniem drugiej drużyny, bo mi ich nie podano - nie kryje szkoleniowiec "GieKSy".
Przy Bukowej z problemem braku drugiej drużyny mierzyli się kilkukrotnie. Damian Garbacik po fatalnym występie przeciwko Wigrom Suwałki został przesunięty do treningów z... juniorami. Ani to wychowawcze dla młodzieży, ani praktyczne dla zawodnika, który w efekcie tamtej decyzji a później kontuzji do końca jesieni murawy już nie powąchał. Do meczowego rytmu nie mieli gdzie wracać przedstawiciele całkiem sporego grona piłkarzy, którzy na przestrzeni rundy zmagali się z kontuzjami. Tacy piłkarze jak Rafał Kuliński, czy Wojciech Słomka nie mieli z kolei gdzie udowadniać swojej "meczowej" wartości, przez co do do ligi weszli właściwie dopiero wtedy, gdy szkoleniowiec Katowic nie miał innego wyjścia jak tylko sięgnąć po niedoświadczonych młokosów. - W obliczu faktu, że nie mogłem ich sprawdzić w drugiej drużynie podjęcie wobec nich decyzji w kontekście gry o I-ligowe punkty stanowiło niewiadomą. Stawiałem więc na tych, którzy w przeciwieństwie do nich dysponowali większym doświadczeniem - tłumaczy Mandrysz.
- Nawet biorąc pod uwagę, druga drużyna GKS-u spadła do okręgówki to każdy rozegrany mecz jest czymś zupełnie innym niż trening. Dla zawodników, którzy w dany weekend nie pojawili się na boisku brak gry nie pomaga w utrzymaniu dyspozycji na odpowiednim poziomie. Uważam, że w każdym klubie na poziomie I ligi rezerwy to obowiązek - przekonuje Mandrysz.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Przewodniczący Komisji Licencyjnej: Ruch i Lechia nie unikną
Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński" border="0 --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński pisze:
Przewodniczący Komisji Licencyjnej: Ruch i Lechia nie unikną kar!
- Ruch nie uregulował wszystkich zaległości, do których spłacenia zobowiązał się w procesie licencyjnym na sezon 2017/18 - poinformował przewodniczący Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN-u, Krzysztof A. Rozen.
LESZEK BŁAŻYŃSKI: Nieoficjalnie mówiło się, że przed czwartkowym posiedzeniem Komisji Licencyjnej ponownie spotka się pan z przedstawicielami Ruchu Chorzów. Czy do takiego spotkania doszło?
KRZYSZTOF ROZEN: - Nic o tym nie wiem. Z władzami chorzowskiego klubu miałem kontakt jedynie 22 listopada, gdy prezes Janusz Paterman i towarzyszące mu osoby przyjechały do Warszawy na posiedzenie KL, aby wyjaśnić sytuację klubu. Ruch nie uregulował wszystkich zaległości, do których spłacenia zobowiązał się w procesie licencyjnym na sezon 2017/18. Przedstawiciele klubu zasłaniali się restrukturyzacją i tym, że gdy wszczęto postępowanie, Ruch według prawa nie mógł tych zaległości spłacić. Stanowisko Komisji Licencyjnej i Komisji Prawnej PZPN-u jest takie, że oczywiście szanujemy prawa obowiązujące w Polsce, ale regulacje licencyjne są przyjmowane przez kluby dobrowolnie. Nie zmuszamy nikogo do tego, aby uczestniczył w rozgrywkach ligowych. Klub zgłasza się dobrowolnie, ale musi jednak przestrzegać reguł, które obowiązują wszystkich. To jest zasada fair play. Przedstawiciele Ruchu mówili, że prawo jest nadrzędne do regulacji, my nie chcemy rozstrzygać tego, czy jest nadrzędne, czy podrzędne, jest po prostu obok. To podobnie jak z komunikacją, jeśli ktoś chce pojechać autobusem, musi kupić bilet, ale nikt nikogo do tego nie zmusza. Tę kwestię wyjaśniliśmy sobie a poza tym przychyliliśmy się do prośby klubu, aby do 30 listopada, czyli terminu zgromadzenie wierzycieli, nie podejmować żadnych decyzji.
Czy to przesądzone, że klub otrzyma karę?
KRZYSZTOF ROZEN: - Ruch nie przestrzegał zasad określonych w podręczniku licencyjnym i za to niestety przewidziane są sankcje. Teraz kwestią jest to, czy i kiedy klub wywiąże się z przyjętych zobowiązań i to będzie determinowało, jaką karę nałożymy na klub.
„Niebiescy” latem przystąpili do pierwszej ligi z minus pięcioma punktami, sezon wcześniej odjęto drużynie cztery „oczka”. Czy teraz klub znowu może być ukarany odebraniem punktów?
KRZYSZTOF ROZEN: - Nie chcę spekulować, jaka to będzie kara. Chcę jednak wyraźnie podkreślić, że nasza decyzja nie będzie przeciwko Ruchowi! Musimy być fair w stosunku do wszystkich klubów, biorących udział w rywalizacji. Skoro wszyscy mają narzucone takie same reguły, akceptują je i się ich trzymają, byłoby nie fair z naszej strony, abyśmy przymykali oko na nieprawidłowości.
Czy to, że chorzowska spółka przechodzi restrukturyzację, wciela w życie plan naprawczy, może wpłynąć na to, że Komisja potraktuje Ruch przychylniej?
KRZYSZTOF ROZEN: - Chcemy brać pod uwagę uwarunkowania indywidualnie, a nie działać w ten sposób, że jedzie walec... Moja wizja jest taka, że mamy pomagać klubom podnosić standardy. Jeśli restrukturyzacja uzdrowi sytuację Ruchu, wyprowadzi klub na prostą, to jak najbardziej jestem za tym, aby to robić, ale nie można łamać naszych wewnętrznych regulacji. Gdybyśmy na to pozwolili, inne kluby też mogłyby rozpoczynać proces restrukturyzacji, a później tłumaczyłyby się, że nie będą w tym okresie wywiązywały się ze swoich zobowiązań.
Czy to przesądzone, że 14 grudnia zostanie podjęta decyzja, czy jednak istnieje możliwość, że zostanie przesunięta na inny termin?
KRZYSZTOF ROZEN: - Na pewno w tym dniu wszystko ustalimy.
Lechia Gdańsk również ma problemy z kryterium F.09, czyli z zaległościami za okres styczeń – czerwiec. Klub miał przesłać wyjaśnienia. Czy Komisja je otrzymała?
KRZYSZTOF ROZEN: - Tak, w tej kwestii mamy jasność na czym stoimy. Decyzja też będzie podjęta 14 grudnia i kara jest niestety nieunikniona. Zastanowimy się jedynie nad jej wymiarem.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Sąd zatwierdził układ z wierzycielami Ruchu Chorzów
Źródło: AUTOR: brak --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLbrak-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Sąd zatwierdził układ z wierzycielami Ruchu Chorzów
W Sądzie Okręgowym Katowice-Wschód odbyło się dziś posiedzenie, w trakcie którego sąd zatwierdził układu z wierzycielami Ruchu, który został przegłosowany 30 listopada.
W „Andrzejki” wierzyciele zdecydowaną przewagą głosów (90,43% do 9,57%) opowiedzieli się za wsparciem planu uratowania spółki. Od przyszłego roku Ruch będzie regulował zaległości, część w gotówce, a resztę w akcjach klubu. Gdyby wierzyciele głosowali przeciwko, utytułowany klub zostałby zlikwidowany.
Głosujący reprezentowali podmioty posiadające wierzytelności o łącznej wartości 35 mln zł. Posiadacze wierzytelności o wartości 32 mln zł poparli układ.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Klubowa Wigilia Ruchu Chorzów 2017 ZDJĘCIA Prezes Paterman w
Źródło: AUTOR: DziennikZachodni --> PORTAL: DZIENNIKZACHODNI.PLDziennikZachodni-->DZIENNIKZACHODNI.PL pisze:
Klubowa Wigilia Ruchu Chorzów 2017 ZDJĘCIA Prezes Paterman wierzy w przyszłość klubu
Klubowa Wigilia Ruchu Chorzów: w kawiarence na Cichej odbyło się tradycyjne spotkanie opłatkowe Niebieskich. Prezes Janusz Paterman życzył zebranym, by swoje 100-lecie w 2020 roku klub świętował w ekstraklasie.
Kilka pokoleń piłkarzy, trenerów, działaczy i sympatyków Ruchu spotkało się na tradycyjnej klubowej Wigilii. Na spotkaniu nie zabrakło zarówno żony Gerarda Cieślika - Krystyny jak i młodych zawodników obecnej drużyny Niebieskich.
- Przyszłość należy do nas. Głęboko wierzę w przyszłość tego klubu – zapewniał Janusz Paterman, prezes Ruchu. – Podjąłem się ratowania tego klubu, bo stanowi on ogromną tradycję polskiej piłki.
PPAds.queue.push(function () {
var slot = PPAds.app.getSlot("srodek1");
slot.appendResolution(300, 250);
});
var csRekomendacje = new ListaContentStream({
selector: {
boks: ".recomendations",
reklamy: ".recomendations li.cs"
},
szablon: "" +
"" +
"" +
"" +
"" +
"#title" +
"#add" +
"
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
A propos gorola oswojonego
Źródło: AUTOR: brak --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLbrak-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
A propos gorola oswojonego
Co ma wspólnego Jan Benigier z Hiszpanami? Nic, oprócz tego oczywiście, że o każdym z nich można powiedzieć, że jest przybyszem. Tylko że przybyszem z innych powodów. Benigier pojawił się, by wzmocnić i tak bardzo silną drużynę, Hiszpanie pojawią się (ewentualnie), by ratować tyłek Ruchowi - pisze dziennikarz „Sportu”, Andrzej Grygierczyk.
Ten gorol oswojony to Jan Benigier, zwany powszechnie Jano. Gorol, bo do Ruchu Chorzów przyjechał z Radomska; a oswojony, no bo po iluś latach pobytu na Śląsku stał się po prostu swój. Przyszło to tym łatwiej, że walnie przyczynił się do trzech tytułów mistrzowskich „Niebieskich”.
Było jeszcze w Ruchu, w jego wielkich latach, kilku takich jak Jano. A to Marian Ostafiński, a to Albin Mikulski, a to Tadeusz Małnowicz... Na Cichej pojawili się dlatego, że byli dobrzy lub bardzo dobrzy, z zadaniem wzmocnienia składu, który i tak prawie pękał od gwiazd. By nie było - najczęściej gwiazd o śląskim rodowodzie: Jerzy Wyrobek, Bronisław Bula, Zygmunt Maszczyk, Józef Kopicera, Piotr Drzewiecki, Jan Rudnow, Joachim Marx, Albin Wira... Co tam zresztą wymieniać, skoro właściwie co nazwisko to gwiazda, co nazwisko to legenda, co nazwisko to rzewne wspomnienie. Zresztą, im dalej od tych wspaniałych 60. i 70. lat, tym rzewniej się robi. I chyba nieswojo, zważywszy że dzisiaj te wspomnienia odżywają z perspektywy ostatniego miejsca w I, czyli II lidze.
Czytam właśnie, że Ruch zamierza zimą sprawdzić dwóch zawodników hiszpańskich. Znając życie, trzeba przyjąć, że to piłkarze z poziomu tamtejszej III ligi, może nawet właśnie bezrobotni. I może świetnie się w naszych warunkach sprawdzą, co ilustrują przypadki Igora Angulo, Daniego Suareza, Gerarda Badii czy Rubena Jurado też wyciągniętych z mniej czy bardziej głębokiego, sportowego niebytu. Oczywiście owi piłkarze mieliby pomóc Ruchowi w zachowaniu statusu I-ligowca, bo dzisiaj takim transferom tylko ta intencja przyświeca.
Ale co ma wspólnego Jano Benigier z Hiszpanami? Nic, oprócz tego oczywiście, że o każdym z nich można powiedzieć, że jest przybyszem. Tylko że przybyszem z innych powodów. Benigier pojawił się, by wzmocnić i tak bardzo silną drużynę, Hiszpanie pojawią się (ewentualnie), by ratować tyłek Ruchowi. Wraz Bułgarem, Słowakiem, Argentyńczykiem, Bośniakiem; no i Polakami. Z grona tych ostatnich na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy na Śląsku się urodzili i piłkarsko wychowali. No i to jest ta różnica pomiędzy dawnym, wypełnionym utalentowanymi Ślązakami zespołem, a dzisiejszym - kojarzącym się, za przeproszeniem, z dość egzotyczną i przypadkową zbieraniną.
Wszystkiego brakiem pieniędzy, tudzież innymi tak zwanymi ogólnymi problemami, nie da się wytłumaczyć, nawet stosując uniwersalną formułę „znaku czasów”; co miałoby oznaczać, że dzisiaj młodzież żyje innymi sprawami, a nie piłką, w związku z czym nie ma kogo szkolić, a ponadto nie ma gdzie szkolić i nie ma komu szkolić, co zresztą nie tylko Ruchu się tyczy i... co już niekoniecznie - po długich latach transformacji - musi być prawdą objawioną. Bo może i się pracuje, zasadne jest jednak pytanie, czy pracuje się dobrze?
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Frekwencyjna dominacja Górnika. Reszta stawki daleko z tyłu!
Źródło: AUTOR: Sportslaski.pl --> PORTAL: SPORTSLASKI.PLSportslaski.pl-->SPORTSLASKI.PL pisze:
Frekwencyjna dominacja Górnika. Reszta stawki daleko z tyłu!
Na wszystkich meczach żużlowego ROW-u Rybnik, Ruchu Chorzów, Podbeskidzia Bielsko-Biała i Piasta Gliwice było o kilkadziesiąt tysięcy mniej ludzi niż na spotkaniach Górnika Zabrze, który zdeklasował wszystkie śląskie kluby w rankingu frekwencji za 2017 rok.
Zdecydowanym zwycięzcą frekwencyjnego rankingu został Górnik Zabrze, którego 19 meczów ligowych w 2017 roku z trybun zobaczyło aż 347 912 widzów, co daje średnią ponad 18 tysięcy kibiców na jedno spotkanie! Gdyby nie kilka słabych wyników w Nice I lidze (niecałe 6 tysięcy z Chojniczanką Chojnice, nieco więcej na Wigrach Suwałki), to "Trójkolorowi" mogliby osiągnąć średnią przekraczającą 20 tysięcy ludzi na jednej imprezie. Warto podkreślić, że średnia tylko za rundę jesienną Lotto Ekstraklasy wynosi 21 964 osób na mecz. Aż 8 razy przy Roosevelta zabrakło biletów. Śmiało więc można zapytać - jaki wynik osiągnęliby zabrzanie, gdyby była gotowa czwarta trybuna?
Nie samą piłką nożną Śląski kibic żyje - potwierdza to drugie miejsce w rankingu, które zajął żużlowy ROW Rybnik. Rybniczanie w tym roku siedmiokrotnie jeździli na własnym torze i z trybun ich jazdę oglądało 66 600 widzów, co dało średnią ponad 9,5 tysiąca na mecz. To prawie dwa razy gorszy wynik niż Górnika, ale też zdecydowanie lepszy od trzeciego w rankingu Ruchu Chorzów.
Na meczach "Niebieskich" w Nice I lidze pojawia się mniej ludzi niż w Lotto Ekstraklasie, ale i tak jest to wynik nie do osiągnięcia dla klubów z innych regionów Co ciekawe, jedynym zespołem, który w rundzie jesiennej miał lepszą średnią widzów było... Podbeskidzie Bielsko-Biała. "Górale" jednak wiosną mieli niższą frekwencję niż chorzowianie i w efekcie w naszym rankingu znaleźli się tuż za podium. Różnica między trzecim a czwartym miejscem jest jednak bardzo mała - wynosi zaledwie 71 osób. Bielszczanie to obok Górnika jedyny klub piłkarski, który może się pochwalić przekroczeniem bariery 10 tysięcy kibiców na meczu. Spotkanie z GKS-em Katowice oglądało 11 621 ludzi.
Słaby wynik osiągnął Piast Gliwice, który znalazł się za dwoma zespołami z Nice I ligi. Rzadko kiedy stadion w rundzie jesiennej wypełniał się chociaż w połowie. Lepiej było wiosną, ale i tak pewnie poniżej oczekiwań gliwiczan. Podobnie na frekwencyjne wyniki mogą reagować w Tychach. Średnią poniżej 3 tysięcy (!) miał w 2017 roku GKS Katowice. Na taki wpływ miała fatalna frekwencja w niektórych meczach, gdy przy Bukowej pojawiało się ledwo ponad tysiąc osób...
Więcej ludzi na stadionie można się było spodziewać w Opolu. Odra jednak nie przyciągała kibiców, nawet mimo bardzo dobrej postawy w Nice I lidze. Nieznacznie gorszy wynik uzyskał GKS 1962 Jastrzębie, który również spisuje się bardzo dobrze, ale przecież gra o jedną ligę niżej.
Frekwencja w regionie - 2017 rok (średnia - łączna liczba widzów - liczba meczów)
1. Górnik Zabrze: 18 311,2 - 347 912 (19)
2. ROW Rybnik (żużel) - 9514,3 - 66 600 (7)
3. Ruch Chorzów: 5948,5 - 77 330 (13)
4. Podbeskidzie B-B: 5877,5 - 82 285 (14)
5. Piast Gliwice: 4676,8 - 79 505 (17)
6. GKS Tychy: 4061,5 - 69 045 (17)
7. GKS Katowice: 2926,5 - 49 750 (17)
8. Odra Opole: 1798,7 - 32 377 (18)
10. GKS 1962 Jastrzębie: 1589,4 - 15 894 (10)*
11. Polonia Bytom: 697,6 - 5581 (8)*
12. ROW 1964 Rybnik: 450,1 - 8102 (18)
13. Rozwój Katowice: 414,4 - 6630 (16)
Górnik Zabrze
Najwięcej widzów: 24 563 (Lech Poznań)
Najmniej widzów: 5985 (Chojniczanka Chojnice)
ROW Rybnik (żużel)
Najwięcej widzów: 11 500 (Włókniarz Częstochowa)
Najmniej widzów: 8000 (GKM Grudziądz)
Ruch Chorzów
Najwięcej widzów: 7837 (Lechia Gdańsk)
Najmniej widzów: 4044 (Wigry Suwałki)
Podbeskidzie Bielsko-Biała
Najwięcej widzów: 11 621 (GKS Katowice)
Najmniej widzów: 3501 (Stal Mielec)
Piast Gliwice
Najwięcej widzów: 5974 (Lechia Gdańsk)
Najmniej widzów: 3784 (Wisła Płock)
GKS Tychy
Najwięcej widzów: 5523 (Wisła Puławy)
Najmniej widzów: 2285 (Wigry Suwałki)
GKS Katowice
Najwięcej widzów: 7100 (Ruch Chorzów)
Najmniej widzów: 1150 (Olimpia Grudziądz)
Odra Opole
Najwięcej widzów: 3707 (Zagłębie Sosnowiec)
Najmniej widzów: 587 (Kotwica Kołobrzeg)
GKS 1962 Jastrzębie*
Najwięcej widzów: 3000 (ROW 1964 Rybnik)
Najmniej widzów: 500 (Wisła Puławy)
Polonia Bytom*
Najwięcej widzów: 1328 (ROW 1964 Rybnik)
Najmniej widzów: 403 (Rozwój Katowice)
ROW 1964 Rybnik
Najwięcej widzów: 524 (GKS Bełchatów)
Najmniej widzów: 150 (Olimpia Zambrów, Gryf Wejherowo)
Rozwój Katowice
Najwięcej widzów: 652 (GKS Bełchatów)
Najmniej widzów: 204 (Znicz Pruszków)
* Tylko II liga
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Ruch ma spłacić pół miliona złotych do połowy stycznia!
Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński" border="0 --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński pisze:
Ruch ma spłacić pół miliona złotych do połowy stycznia!
Komisja licencyjna nakazała „Niebieskim” spłacić starsze zobowiązania do 15 stycznia, bo w przeciwnym razie Ruch nie będzie mógł grać w pierwszej lidze. Nadal jednak nad klubem wisi groźba odebrania punktów.
- Ruch ma zaległości finansowe, wynikające jeszcze z zobowiązań, które zaciągnął w procesie licencyjnym, gdy klub ubiegał się o prawo do gry na zapleczu ekstraklasy. Gdy klub otrzymał wtedy licencję na występy w 1 lidze, zobowiązał się do spłaty tych zaległości, ale tego nie zrobił. Podjęliśmy w czwartek decyzję, że chorzowski klub ma czas do 15 stycznia na ich uregulowanie pod rygorem zawieszenia licencji. Ze względu na to, że Ruch jest w trakcie restrukturyzacji, rozumiemy, że nie będzie mógł sam tego spłacić, ale może spowodować, aby strona trzecia, przykładowo właściciel, sponsor, miasto spłaciło te zobowiązania ... Jeśli termin nie zostanie dotrzymany, automatycznie licencja będzie zawieszona do czasu uregulowania zaległości – tłumaczy Krzysztof A. Rozen, przewodniczący Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN-u.
Mogą dostać minusy
Nieoficjalnie mówi się, że zobowiązania, które „Niebiescy” muszą spłacić do połowy stycznia, wynoszą około 500 tys. złotych. Dotyczą one byłych piłkarzy, trenerów, menedżerów... Zaległości powstały przed 2017 rokiem. Jak to możliwe, że nie były rozpatrywane przy wcześniejszych procesach licencyjnych? Zawierano ugody z klubem na podstawie których płatności były przesuwane na kolejne lata. A co z innymi długami? - Na razie nie podjęliśmy decyzji w sprawie zobowiązań F09, powstałych od stycznia do końca czerwca tego roku, a które miały być uregulowane do 30 listopada. Będziemy to weryfikowali. Jeśli okaże się, że w tym przypadku także są zaległości, Ruchowi grozi sankcja regulaminowa, czyli odjęcie punktów. My patrzymy przychylnie na restrukturyzację, ale musimy chronić wierzycieli licencyjnych i być fair w stosunku do innych klubów, czyli musimy pilnować aby klub wywiązywał się ze swoich zobowiązań. Czas na dokładne zweryfikowanie i podjęcie decyzji w sprawie zobowiązań w procesie F09 mamy do 15 stycznia. Decyzja zapewne zapadnie na następnym plenarnym posiedzeniu Komisji Licencyjnej 11 stycznia – dodaje Rozen.
Sąd zatwierdził układ
Wczoraj na Cichą doszły jednak także pozytywne informacje. W Sądzie Okręgowym Katowice-Wschód odbyło się posiedzenie, w trakcie którego sąd zatwierdził układu z wierzycielami Ruchu, który został przegłosowany 30 listopada. W „Andrzejki” wierzyciele zdecydowaną przewagą głosów (90,43% do 9,57%) opowiedzieli się za wsparciem planu uratowania spółki. Od przyszłego roku Ruch będzie regulował zaległości, część w gotówce, a resztę w akcjach klubu. Gdyby wierzyciele głosowali przeciwko, utytułowany klub zostałby zlikwidowany.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Ruch Chorzów: Milion z miasta i pieniądze na stadion!
Źródło: AUTOR: DziennikZachodni --> PORTAL: DZIENNIKZACHODNI.PLDziennikZachodni-->DZIENNIKZACHODNI.PL pisze:
Ruch Chorzów: Milion z miasta i pieniądze na stadion!
Chorzowscy radni zdecydowali, że miasto wykupi kolejne akcje Ruchu Chorzów, o wartości miliona złotych. W budżecie na 2018 rok są pieniędze na rozpoczęcie budowy nowego stadionu.
Podczas czwartkowej sesji Rady Miasta przegłosowano, że Chorzów zakupi akcje Ruchu za milion złotych.
Obecny na sesji prezes chorzowskiego klubu Janusz Paterman mówiąc o oszczędnościach przy Cichej ujawnił swój zarobek.
- O 17 procent zredukowaliśmy wynagrodzenie zawodników. Jeszcze dziś płacimy piłkarzom zakontraktowanym kilka lat temu. Zredukowaliśmy wydatki na sztab szkoleniowy o 22 procent.
PPAds.queue.push(function () {
var slot = PPAds.app.getSlot("srodek1");
slot.appendResolution(300, 250);
});
var csRekomendacje = new ListaContentStream({
selector: {
boks: ".recomendations",
reklamy: ".recomendations li.cs"
},
szablon: "" +
"" +
"" +
"" +
"" +
"#title" +
"#add" +
"
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Nowy napastnik na ratunek „Niebieskim”. Paweł Wojciechowski
Źródło: AUTOR: brak --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLbrak-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Nowy napastnik na ratunek „Niebieskim”. Paweł Wojciechowski piłkarzem Ruchu
Były piłkarz Odry Opole Paweł Wojciechowski podpisał w piątek umowę z Ruchem Chorzów. Jego kontrakt będzie obowiązywał przez rok z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy. To pierwszy transfer Niebieskich tej zimy.
Pochodzący z Wrocławia piłkarz ma ciekawe CV. Mimo 27-lat grał już w kilku zagranicznych klubach i ligach. Jako nastolatek wyjechał do hiszpańskiej Murcii. Potem z Akademii Piłkarskiej Opalenica wypożyczony był do sc Heerenveen. Holendrzy wykupili zdolnego napastnika, który szybko zadebiutował w Eredivisie. Kontuzje sprawiły, że jego kariera nie potoczył się tak, jakby sobie tego życzył. Po kilkuletnim pobycie w Heerenveen był w innym holenderskim klubie Willem II Tilburg. Potem był pobyt za wschodnią granicą. Wojciechowski grał w dwóch białoruskich klubach FK Mińsk i Szachtiorze Soligorsk. Grając w klubie ze stolicy Białorusi został nawet wybrany na obcokrajowca numer 2 w tamtejszej lidze. Miał propozycje gry z bogatych klubów z Rosji i Ukrainy. Uraz wiązadeł pokrzyżował dalszą karierę. W latach 2015-17 grał w Chrobrym Głogów, gdzie szczególnie z dobrej strony pokazał się w poprzednim sezonie, zdobywając siedem bramek i notując na swoim koncie tyle samo asyst.
Chorzowianie byli zainteresowani jego ściągnięciem już w końcówce letniego okienka transferowego, ale nic z tego nie wyszło. Jesienią Wojciechowski był w Odrze Opole, w której jednak mało co grał. Zaliczył ledwie trzy krótkie epizody. Dzisiaj rozwiązał swoją umowę z opolskim klubem i związał się z 14-krotnym mistrzem Polski.
- W Opolu nie grał wiele, za to z dobrej strony pokazał się w Chrobrym, gdzie miał sporo bramek na koncie i asyst. Ma charakter i jest walecznym piłkarzem. Trenerzy już wcześniej zdecydowali, że widzą go w zespole – mówi „Sportowi" Janusz Paterman, prezes Ruchu.
Z Niebieskimi Wojciechowski podpisał roczny kontrakt z możliwością przedłużenia umowy o kolejny rok. Wiosną ma być tym, który będzie regularnie trafiał do siatki i pomoże Ruchowi w utrzymaniu się na zapleczu ekstraklasy.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Stadion, milion i ekstraklasowy sponsor. Nowe otwarcie przy
Źródło: AUTOR: ŁM --> PORTAL: SPORTSLASKI.PLŁM-->SPORTSLASKI.PL pisze:
Stadion, milion i ekstraklasowy sponsor. Nowe otwarcie przy Cichej?
- Jestem zbudowany optymizmem. Wierzę w przyszłość tego klubu, co zawsze powtarzałem - mówił na wczorajszej, klubowej wigilii prezes Ruchu Janusz Paterman,. Dziś za słowami jego, oraz m.in. prezydenta Chorzowa Andrzeja Kotali poszły kolejne deklaracje. Naprawdę odważne!
Jeśli to realne plany, a nie udzielająca się włodarzom Ruchu świąteczna atmosfera "Niebiescy" pomału mogą w końcu myśleć o wyjściu z organizacyjnego kryzysu. Według zapowiedzi prezesów z Chorzowa 14-krotni Mistrzowie w stosunkowo krótkim okresie odbudują swoją pozycję w krajowej piłce. - Na przyszły rok konstruujemy budżet Klubu na poziomie 12 mln zł. Mamy nadzieję, że będzie nawet trochę większy. Dlaczego potrzebujemy takiego budżetu? Dlatego, że naszym celem nie jest gra w pierwszej lidze. Drużyny stawiają sobie różne cele. Jedni marzą o utrzymaniu. Innych satysfakcjonuje pozycja w środku stawki, jeszcze inni obawiają się awansu do Ekstraklasy, gdyż oprócz korzyści rodzi to dodatkowe zobowiązania. My chcemy awansu, bo chcemy wskoczyć na wyższy poziom finansowy związany m.in. z wartością praw telewizyjnych – tłumaczy Jan Chrapek, wiceprezes "Niebieskich".
Co istotne jeszcze w grudniu na konta Ruchu wpłyną środki od Miasta. Podczas dzisiejszej RM radni przegłosowali przesunięcie środków w budżecie, które umożliwią samorządowi zakup akcji za kwotę 1 miliona złotych. W ratuszu potwierdzają też, że przy Cichej powstanie nowoczesny stadion. Na pierwszy etap inwestycji w przyszłorocznym budżecie zarezerwowano już 2,7 miliona złotych.
Na spotkaniu z władzami miasta prezes Paterman poinformował również, że wkrótce klub będzie finalizować rozmowy ze sponsorem strategicznym. Nie zdradził jeszcze o jakiej firmie mowa, zastrzegł jednak, że chorzowianie dostaną "ekstraklasowe" wsparcie odnosząc się zarówno do kwoty kontraktu, jak i marki przyszłego partnera.
Co istotne, w Chorzowie podkreślają, że poza szukaniem nowych środków robią wszystko, by tym co już mają gospodarować naprawdę rozsądnie. - O 17% zmniejszyliśmy wydatki na płace piłkarzy, a gdyby nie zaszłości to ten spadek byłby jeszcze bardziej istotny. O 22% zmniejszyliśmy koszty sztabu szkoleniowego i o 49% ograniczyliśmy koszty Zarządu. Każdy wydatek powyżej kwoty 10 tys. zł musi być konsultowany i zatwierdzany przez nadzorcę sądowego, który nadzorował postępowanie układowe. Tak więc koszty bardzo mocno kontrolujemy. Ale koncentrujemy się raczej na tym jak zwiększać przychody, bo to jest sposób na rozwiązanie problemów klubu - zaznacza Janusz Paterman.
Te deklaracje na finiszu roku 2017 - jednego z najtrudniejszych w historii klubu - wlewają sporo optymizmu w serca fanów ekipy z Cichej. Jeśli słowa działaczy zostaną poparte realnymi działaniami wkrótce przy Cichej z pełną odpowiedzialnością będą mogli ogłosić, że wyprowadzili klub z kryzysu. Czego wypada im tylko życzyć!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot], Google [Bot], Google Adsense [Bot], HullCityFC, jalboss, Mavo1920, mihau, tomekkonw, tynbydziedobry, WolnyLogin i 52 gości