RUCH W PRASIE - bez komentowania [brig]

Forum sympatyków KS Ruch Chorzów
Wiadomość
Autor
CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Ruch Chorzów znowu ma zakaz transferowy!

#6691 Post autor: CentrumPrasoweR » 16 lut 2017, o 16:09

Leszek Błażyński-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Ruch Chorzów znowu ma zakaz transferowy!

Obrazek


Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN zajęła się dzisiaj kwestią zakazu transferowego. Niebiescy nie mogą zatwierdzać nowych graczy!


NKO rozpatrzyła dzisiaj sprawę, związaną z rzekomymi długami, które powstały w chwili, gdy klub przeszedł z rąk stowarzyszenia do spółki. Gdy doszło w 2004 roku do przejęcia, Ruch Chorzów SA zobowiązał się do spłaty należności wobec byłych graczy i trenerów stowarzyszenia według przedstawionej spółce listy należności. SA zrobiła to, ale kilku piłkarzy uważa, że na wspomnianej liście zaniżono sumy.


 


Sprawa była już dwukrotnie zamykana. Komisja Dyscyplinarna postępowanie umorzyła. Rzecznik ochrony prawa związkowego wniósł o wznowienie. Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, dzisiaj NKO podjęło decyzję, że od środy na Ruchu ponownie ciąży zakaz transferowy i obowiązywać będzie do połowy sierpnia.




 

<p style="text-align: center;">HISTORIA SPORNYCH ZOBOWIĄZAŃ RUCHU SPRZED KILKUNASTU LAT


 


Blisko drużyny był bramkarz Michał Buchalik. Trener Waldemar Fornalik sprawdzał też Chorwata Dinko Treboticia i Bośniaka Salko Jazvina. Wiadomo już, że wspomniani gracze nie wzmocnią drużyny, bo Ruch nie może zatwierdzać nowych piłkarzy.


To jeszcze bardziej komplikuje ciężką sytuację ostatniej drużyny ekstraklasy.


 


 


 

Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Patryk Lipski: musimy zacząć punktować

#6692 Post autor: CentrumPrasoweR » 17 lut 2017, o 09:03

Eurosport/Onet-->EUROSPORT.ONET.PL pisze:
Patryk Lipski: musimy zacząć punktować

Obrazek





- Dziewięć porażek różnicą jednej bramki boli. W wielu z nich byliśmy przeważającą stroną. Myślę, że wyciągnęliśmy z tego lekcję - powiedział "Przeglądowi Sportowemu" Patryk Lipski, największa obecnie gwiazda Ruchu Chorzów.
Zeszła z was już złość po porażce z Cracovią?
- Kolejny raz przegraliśmy 0:1, w dodatku tracąc bramkę w ostatnich minutach. Złość zdecydowanie była. Gwarantuję jednak, że przekuliśmy ją na ciężką pracę na treningach i mam nadzieję, że po niedzielnym spotkaniu z Legią będziemy w zdecydowanie innych nastrojach.
Czego zatem zabrakło do zdobycia choćby punktu?
- Trudno powiedzieć. Z pewnością nie było to wielkie widowisko, typowe spotkanie na remis. Cracovia też nie stworzyła sobie zbyt wielu sytuacji. W piątek nie czuliśmy się zbyt dobrze pod względem fizycznym. W kolejnych meczach musi być lepiej, bo nie zawiesiliśmy poprzeczki zbyt wysoko przeciwnikowi z Krakowa.
Widzi pan jakieś pozytywy tego meczu? Czy to typowe spotkanie do zapomnienia?
- Trener Waldemar Fornalik przeprowadził odprawę, na której pokazał i nasze błędy, i lepsze momenty, choć tych drugich zdecydowanie nie było zbyt dużo. Grając tak jak z Cracovią nie mamy zbyt wielkich szans z Legią Warszawa. Każdy z nas musi zagrać na wyższym poziomie.
Czy uważa pan, że wraca klątwa z rundy jesiennej? Przegraliście w niej aż dziewięć meczów jednym golem, a wiosnę zaczynacie od tego samego.
- Myślałem, że to już za nami, ale znowu przegrywamy jednym golem. Sytuacja w tabeli robi się coraz trudniejsza. Teraz nie ma dla nas mniej lub bardziej ważnych spotkań. Każde kolejne jest tym najważniejszym. Remisy nam nic nie dają. W tym sezonie dużo było takich meczów, w których nie graliśmy źle, ale w końcówce traciliśmy bramkę i ponosiliśmy porażki. Za wrażenia artystyczne nikt punktów nie przyznaje. Wolelibyśmy wygrywać 1:0 i być krytykowani za styl niż grać ładnie, przegrywać i zbierać pochwały za walkę. Musimy zacząć punktować. Nie możemy tracić kontaktu z czternastym miejscem, ostatnim gwarantującym utrzymanie.
Czego potrzeba Ruchowi do zapewnienia sobie utrzymania?
- Myślę, że przede wszystkim musimy wygrywać te wyrównane mecze. Dziewięć porażek różnicą jednej bramki boli. W wielu z nich byliśmy przeważającą stroną. Myślę, że wyciągnęliśmy z tego lekcję, nawet pomimo porażki z Cracovią. Musimy być bardziej cwani, bardziej efektywni.
Trzeba już bić na alarm?
- Strata punktowa się zwiększyła. Jasne, jest podział punktów po 30. kolejce, ale nie możemy na niego patrzyć z nadzieją. Musimy wziąć się do pracy i wydostać się z tej strefy spadkowej, aby podbudować się psychicznie przed siedmioma spotkaniami zamykającymi sezon. Na alarm można było bić już zimą. Zdajemy sobie sprawę, że było dużo do poprawienia, mieliśmy dużo czasu na pracę i liczę na to, że starcie z Cracovią było złym początkiem dobrego.
Przed zimowym oknem transferowym mówiło się o wzmocnieniach Ruchu, ale odeszli Piotr Ćwielong i Łukasz Hanzel, a wypożyczono Milena Gamakowa i na tym pewnie koniec, bo na klubie znowu ciąży zakaz transferowy.
- Piotrek strzelił w tym sezonie pięć goli, był ważną postacią naszego zespołu. Szkoda, że go z nami już nie ma. Milen w pierwszym spotkaniu nie grał w pierwszym składzie, ale to dobry zawodnik. W tej sytuacji szukam pozytywów. Zimą nie było rewolucji w składzie. Znamy się bardzo dobrze. Jesienią się zgrywaliśmy, docieraliśmy, ale mam nadzieję, że teraz wszystko zacznie odpowiednio funkcjonować.
Czy w tak młodym zespole nie brakuje Panu weteranów? Po trzydziestce są tylko Marcin Kowalczyk, Rafał Grodzicki i weteran Łukasz Surma.
- Odpowiedzialność spoczywa na młodych zawodnikach, ale większość z nas gra już kolejny sezon i musimy wziąć to na swoje barki. Nie możemy uciekać od odpowiedzialności. Młodość nie jest usprawiedliwieniem. Ja, Kamil Mazek czy Martin Konczkowski mamy już po kilkadziesiąt meczów w Ekstraklasie. Mamy po 22 czy 23 lata i musimy udowadniać, że zasługujemy na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Pan może nazwać się już weteranem Ruchu Chorzów, bo niedawno minęło pięć lat od transferu z Salosu Szczecin. W gorszej sytuacji, zarówno piłkarskiej jak i finansowej, chyba jeszcze nie byliście.
- Bywały już trudne momenty w historii klubu, ale ostatnie miesiące też nie należały do najłatwiejszych: odebrano nam cztery punkty, a na Ruchu ponownie ciąży zakaz transferowy. Mimo wszystko liczę, że piłkarsko zareagujemy na to jednak dobrze, bo jeśli utrzymamy Ruch Chorzów w LOTTO Ekstraklasie, to sytuacja finansowa klubu się poprawi.
Czy problemy finansowe jakoś na Was wpływają? Wydaje się, że jeśli Ruch Chorzów spadnie z Ekstraklasy, to może zacząć rozgrywki nawet od poziomu czwartej ligi.
- Pojawia się dodatkowa presja, ale nie można tego wyolbrzymiać. Na boisku nikt nie myśli o trudnościach finansowych czy innych problemach. Na mnie to nie wpływa, a w szatni wszyscy mamy inne tematy. Nieustanne rozmawianie o kłopotach jest bez sensu, bo mogłoby to doprowadzić do spuszczenia głów i pogorszenia morale.
W tym momencie Ruch zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, ma 6 punktów straty do bezpiecznego miejsca, a z pięciu kolejnych rywali aż czterech znajduje się obecnie w czołowej szóstce ligi. Nie jest to optymalna sytuacja do walki o utrzymanie.
- Po odebraniu nam czterech punktów spadliśmy na ostatnie miejsce, jednak nie załamujemy się. Każda dobra seria mogłaby nas wynieść w górę tabeli. Ekstraklasa jest nieprzewidywalna, tu każdy może wygrać z każdym, więc nie ma znaczenia czy gramy z Lechią lub Legią, czy z kimś z dołu tabeli, bo w każdym meczu wszystko jest możliwe. Nie myślimy o tym, że gramy z rywalami z czołówki tabeli, wszystkich chcemy pokonać. Awans do pierwszej ósemki jest już praktycznie nierealny, potrzebny byłby cud, ale chcemy regularnie punktować, aby być w dobrej sytuacji przed podziałem punktów.
Mecz z Legią zapowiada się dla was na piekielnie ciężki, nawet w sytuacji, gdyby Jacek Magiera zdecydował się dać odpocząć kilku zawodnikom w perspektywie rewanżowego spotkania z Ajaksem w Lidze Europy.
- Warszawiacy są świetnym zespołem. Po przyjściu trenera Magiery pokazują, że miejsce w Lidze Mistrzów po prostu im się należało, w końcu zremisowali z Realem Madryt (3:3) czy pokonali Sporting CP (1:0). Wiemy, że w tej drużynie jest dużo jakości. Nie myślimy o składzie w jakim zagra, bo nawet na ławce rezerwowych ma klasowych zawodników. Na nas nie robi to jednak wrażenia. W Warszawie interesuje nas tylko zdobycie trzech punktów. Zwycięstwo na stadionie mistrza Polski mogłoby nam dać rozpęd, natchnienie przed kolejnymi spotkaniami, pewność siebie, której po spojrzeniu w tabelę mogłoby brakować.
Ta wiosna zapowiada się dla Pana na bardzo trudną. Poza ligą dochodzi jeszcze uczelnia i obrona pracy licencjackiej, a także konieczność przygotowania się do Euro U21.
- Studia studiami, ale na razie koncentruję się na piłce. Teraz myślę tylko o utrzymaniu się w LOTTO Ekstraklasie z Ruchem Chorzów, bo Euro jest dopiero za cztery miesiące. Wiem, że jeżeli będę dobrze grał, to pomogę klubowi w pozostaniu w lidze, a w dodatku pokażę selekcjonerowi Marcinowi Dornie, że zasługuję na podstawowe miejsce w jedenastce reprezentacji Polski.
Czy będzie to pana ostatnie pół roku w Ruchu? Zimą Lechia Gdańsk oferowała Niebieskim za Pana transfer ponad milion złotych, jednak ostatecznie gra Pan dalej w Chorzowie.
- Zimą było trochę ruchu wokół transferu, ale chciałem jeszcze przynajmniej na pół roku pozostać w Ruchu i pomóc drużynie w utrzymaniu się w Ekstraklasie. Nie chciałem też zmieniać klubu na pół roku przed mistrzostwami Europy, które są dla mnie bardzo ważne. Zostając w Chorzowie mam pewność, że będę do nich dobrze przygotowany.
Rozmawiał: Jakub Kręcidło
Za: "Przegląd Sportowy"
Źródło: AUTOR: Eurosport/Onet --> PORTAL: EUROSPORT.ONET.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Czy Waldemar Fornalik powinien odejść z Ruchu Chorzów? Zasta

#6693 Post autor: CentrumPrasoweR » 17 lut 2017, o 14:03

DziennikZachodni-->DZIENNIKZACHODNI.PL pisze:
Czy Waldemar Fornalik powinien odejść z Ruchu Chorzów? Zastanowiłbym się - mówi Mariusz Śrutwa

Obrazek


Trener Waldemar Fornalik może stracić posadę, czy raczej pozycja „Kinga” jest niezagrożona? - Każda opcja powinna być brana pod uwagę, bo na pewno trzeba radykalnych działań. I to jak najszybciej, bo punktów na koncie jest mało, a czasu też nie za wiele. Gdyby to ode mnie zależało, to zastanowiłbym się nad zmianą sztabu szkoleniowego - mówi Mariusz Śrutwa, były piłkarz m.in. Ruchu Chorzów i Legii Warszawa. Ocenia dla nas sytuację sportowo-ekonomiczną Ruchu Chorzów.

Czy wynik i przebieg pierwszego wiosennego meczu Ruchu Chorzów (0:1 z Cracovią - przyp. red.) stanowił dla pana zaskoczenie?

Spodziewałem się zdecydowanie lepszej postawy piłkarzy Ruchu, większego zaangażowania, a przede wszystkim walki. Wychodząc na boisko wiedzieli jaka jest ich sytuacja w tabeli i liczyłem, że rzucą na szalę wszystkie swoje siły. Nic z tych rzeczy jednak nie było, mecz był bardzo słaby i jestem mocno rozczarowany postawą Niebieskich.


A czy w ogóle w tej pierwszej kolejce coś pana zaskoczyło?

Pierwsze kolejki zawsze są wielką niewiadomą. W składach dochodzi do roszad i trenerzy szukają nowych ustawień, próbują różnych rozwiązań, wariantów. Na pewno zaskoczeniem jest wysokie zwycięstwo Lechii w meczu z Jagiellonią, ale niewykluczone, że już od następnej kolejki piłkarze z Białegostoku znowu zaczną wygrywać. Liga jest nieprzewidywalna i po pierwszej kolejce za wcześnie na wyraźne wnioski i opinie.


W niedzielę Ruch zagra z Legią. Liczy pan na cud na Łazienkowskiej?

Jedno jest pewne: Ruch czeka bardzo ciężkie spotkanie. Po tym co pokazał w meczu z Cracovią, trudno być optymistą. W dodatku ratunkiem jest tylko dobry wynik, bo nawet sama dobra gra to za mało. Gdyby chorzowianie zagrali niezłe spotkanie, walczyli do ostatniej sekundy, a punkty i tak zostałyby w stolicy, to może dodatkowo podłamać zespół.


Grał pan w obu tych klubach. Komu będzie pan kibicował?

Zdecydowanie moje serce będzie po stronie Ruchu.


Ale i tak to Legia zostanie mistrzem Polski?

Mając taki budżet, takie zaplecze, Legia powinna panować w naszej lidze absolutnie i dyktować warunki. Dziwię się, że warszawianie zajmują takie miejsce, a nie inne, i że zdarzają się im wpadki z dużo słabszymi rywalami.


Do momentu podziału punktów pozostało jeszcze dziewięć kolejek. Czy pana zdaniem w obecnych ósemkach dojdzie jeszcze do zmian?

Nie spodziewam się wielkich przetasowań, może jedna albo dwie drużyny zamienią się miejscami, ale raczej obie grupy są już jasne.


Wracając do Ruchu. Niebiescy, w barwach których rozegrał pan blisko 400 spotkań, zamykają ligową tabelę. Co jest powodem słabej postawy zespołu?

W Chorzowie, także z przyczyn ekonomicznych, postawiono na młodzież. Wmówiono jej, że jest dobra, że wszystko potrafi, a rzeczywistość okazała się inna. Umiejętności tych zawodników nie znalazły potwierdzenia i odzwierciedlenia w wynikach.




Sonda
Czy Waldemar Fornalik powinien odejść z Ruchu Chorzów?



TAK, bo piłkarze grają słabo



TAK, ale też kilku piłkarzy razem z nim



NIE, to nie jego wina, że piłkarze są słabi



NIE. To dobry fachowiec. Trzeba wymienić kogo innego


<p id="sonda-17751-submit" class="text-center">







Sądzi pan, że zawirowania organizacyjne też miały wpływ na taki stan rzeczy?

Na pewno, wpłynęły chociażby na decyzję Piotra Ćwielonga o odejściu z Ruchu. Mamy teraz takie czasy, że piłkarze prędzej czy później swoje racje i zaległości wyegzekwują i szefowie klubów też o tym już świetnie wiedzą.


Trener Waldemar Fornalik może stracić posadę, czy raczej pozycja „Kinga” jest niezagrożona?

To pytanie nie do mnie, nie ja zatrudniam trenera i nie ja go zwalniam. Powiem jednak przewrotnie: każda opcja powinna być brana pod uwagę, bo na pewno trzeba radykalnych działań. I to jak najszybciej, bo punktów na koncie jest mało, a czasu też nie za wiele. Gdyby to ode mnie zależało, to zastanowiłbym się nad zmianą sztabu szkoleniowego, ale też działałbym bezpośrednio w szatni, żeby zwiększyć mobilizację zespołu.



Ruch stracił zimą cztery punkty. Czy pana zdaniem właśnie ich może zabraknąć do utrzymania?

Dzięki dzieleniu punktów Ruch straci de facto tylko dwa i to jest w tej całej sprawie jedyny pozytyw. Ale oczywiście w obecnej sytuacji każdy punkt jest bezcenny. W ubiegłym roku Podbeskidziu do gry w grupie mistrzowskiej zabrakło jednego gola i potem spadło z Ekstraklasy. Najgorsze jest to, że w grze Ruchu nie ma przesłanek, by te straty szybko odrobić.


A czy ratowanie klubu miejskimi pożyczkami to dobry sposób na przetrwanie?

To trudne pytanie, ale wydaje się, że w dzisiejszych czasach jest to jedyny sposób. Na pewno jednak potem trzeba klub monitorować, czy te pieniądze zostały wydane zgodnie z przeznaczeniem i czy uzdrowiły sytuację, bo mówimy o funduszach publicznych. No i oczywiście trzeba mieć świadomość, że te pożyczki naprawdę należy spłacać.


A widzi pan różnicę w funkcjonowaniu klubu po odejściu Dariusza Smagorowicza?

Nie chcę się wypowiadać w tej kwestii, bo nie jestem aż tak blisko klubu. Mogę tylko powiedzieć, że sportowo nic się nie zmieniło.


Kiedyś był pan przymierzany do funkcji prezesa klubu. Ma pan jeszcze takie plany?

Zawsze miałem ogromny szacunek do kibiców i to oni uważali, że jestem osobą która pewne rzeczy mogłaby wyprostować i nie dopuściłaby do innych, które się w Ruchu działy. To dla mnie duża satysfakcja, ale na razie mam wiele innych zadań zawodowych i za mało czasu by angażować się w kolejne wyzwanie.

[sndh]

Poprzedni sezon zakończył się czarnym scenariuszem: z Ekstraklasy spadły dwie nasze drużyny. Teraz zagrożony mocno jest Ruch, Piast też błąka się w ogonie tabeli. Czy to prawdziwa siła śląskiej piłki?

Tak, niestety tak. Ostatnim dużym sukcesem śląskiej piłki był ten, gdy z Ruchem zdobywaliśmy Puchar Polski. Późniejsze podium było ważne, ale nie aż tak cenne. Mamy w regionie coraz mniej klubów, szkolenie młodzieży kuleje, nasze drużyny w juniorskich rozgrywkach za bardzo się nie liczą, nie mamy wzorcowych akademii piłkarskich. Jeśli nie podejmie się radykalnych działań, to nie liczmy, że będzie lepiej.


Za dwa tygodnie rusza . Czy miejsca spadkowiczów z Ekstraklasy pokazują, że nadchodzi czas zmian w układzie sił?


Przykłady Górnika i Podbeskidzia to kolejne potwierdzenie, że po spadku kluby wpadają w ogromne problemy sportowe. Na pewno nie będzie im łatwo wrócić do elity, tym bardziej, że duże ambicje i możliwości pokazują GKS Katowice i Zagłębie Sosnowiec. Generalnie więc wiosenne rozgrywki w tej lidze zapowiadają się ciekawie.









1




Źródło: AUTOR: DziennikZachodni --> PORTAL: DZIENNIKZACHODNI.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Jacek Magiera: Ruch nie położy się na boisku

#6694 Post autor: CentrumPrasoweR » 17 lut 2017, o 14:06

Eurosport/Onet-->EUROSPORT.ONET.PL pisze:
Jacek Magiera: Ruch nie położy się na boisku

Obrazek





Trener piłkarzy Legii Warszawa Jacek Magiera jest przekonany, ze jego podopieczni są zdecydowanymi faworytami niedzielnego meczu z Ruchem Chorzów w 22. kolejce ekstraklasy. - Mamy swoje cele do zrealizowania i interesuje nas tylko zwycięstwo - podkreślił.
Broniąca tytułu Legia jest trzecia w tabeli i traci cztery punkty do prowadzącej Lechii Gdańsk. W czwartek zremisowała z Ajaksem Amsterdam 0:0 w meczu 1/16 finału Ligi Europejskiej, a rewanż w Holandii rozegra za tydzień. Najpierw jednak podejmie Ruch, w niedzielę o godz. 18.
- Zobaczymy, jak nam wyjdzie powrót do krajowych rozgrywek. Mamy swoje cele i nie ma mowy o żadnym kalkulowaniu. Jesteśmy zdecydowanym faworytem i dla nas liczy się tylko zwycięstwo. Doceniamy rywala, bo fakt, że jest na ostatnim miejscu w tabeli, nie oznacza wcale, że się położy na boisku, a my możemy sobie dopisać trzy punkty - powiedział Magiera na briefingu prasowym w Warszawie.
Szkoleniowiec zapowiedział, że Legia zagra w innym składzie niż z Ajaksem.
- Na pewno jakieś zmiany będą. To jest konieczne. Niektórzy zasługują na to, żeby zagrać od pierwszej minuty. Mamy do dyspozycji wszystkich piłkarzy, poza kontuzjowanym Thibault Moulinem - poinformował Magiera.
Legia koncentruje się w pełni na chorzowskim rywalu. Trener przyznał, że nikt nie pojedzie nawet do Holandii, by obserwować ligowy mecz Ajaksu z Vitesse w Arnhem.
- To, co widzieliśmy wczoraj, nam w zupełności wystarczy. Poza tym zaraz po zakończeniu tamtego spotkania będziemy mieli możliwość obejrzenia go na DVD. Do rewanżu został tydzień. Gdyby trzeba było czekać dwa czy trzy, to forma mogłaby się zmienić, ale w tym wypadku nie ma potrzeby obserwowania Ajaksu w lidze na żywo - ocenił.
Mecz z Ajaksem był dopiero drugim Legii w 2017 roku.
- To było dobre spotkanie. Przede wszystkim nie straciliśmy bramki, a to był jeden z naszych celów. Wyciągnąłem mnóstwo wniosków, ale nie podzielę się nimi z opinią publiczną. Najważniejsze, żeby zapoznała się z nimi drużyna. Z każdym spotkaniem będziemy na pewno grali coraz lepiej i pewniej, będziemy się lepiej rozumieć. Będą też coraz lepsze boiska. Mamy dopiero luty... - powiedział Magiera.
Rewanż w Amsterdamie zaplanowano na czwartek 23 lutego.
Źródło: AUTOR: Eurosport/Onet --> PORTAL: EUROSPORT.ONET.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Mariusz Śrutwa: W Ruchu trzeba bić na alarm!

#6695 Post autor: CentrumPrasoweR » 18 lut 2017, o 11:09

Leszek Błażyński-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Mariusz Śrutwa: W Ruchu trzeba bić na alarm!

Obrazek


- W klubie potrzebne są radykalne decyzje. Lubię i szanuję Waldka, ale trzeba wstrząsnąć szatnią i wziąć pod uwagę każdą ewentualność, łącznie ze zmianą trenera – przekonuje były znakomity napastnik „Niebieskich”.

LESZEK BŁAŻYŃSKI: Po meczu z Cracovią eksperci i kibice bardzo krytycznie wypowiadali się o postawie chorzowskiej drużyny. Pan zauważył coś pozytywnego w tym spotkaniu?
MARIUSZ ŚRUTWA: - Nie umiem znaleźć plusów, skoro brakowało sytuacji bramkowych, zaangażowania, wślizgów... Czy piłkarze otrzymali jakieś żółte kartki? Nie! A przed spotkaniem słyszałem, że to dla nich będzie mecz o wszystko. Niestety, Ruch prezentuje się tak już od dłuższego czasu. Brakuje charyzmatycznych ludzi, którzy mogliby podciągnąć zespół. O chorzowskiej młodzieży pisano, jaka to jest wspaniała, że czeka ich świetlana przyszłość, a fakt jest taki, że drużyna, z nimi w składzie, jest na ostatnim miejscu w tabeli i ma coraz większą stratę do bezpiecznej pozycji. „Niebiescy” u siebie grają koszmarnie. W tym sezonie przegrali 7 spotkań przy Cichej. Biorąc pod uwagę cały 2016 rok, ten bilans jest jeszcze gorszy. Nie pamiętam, kiedy w historii klubu, zespół przegrywał tak na własnym stadionie.




Tadeusz Małnowicz, w listopadzie poprzedniego roku, na naszych łamach, przekonywał, że „trzeba wrzucić granat do szatni”...
MARIUSZ ŚRUTWA: - Drużyna potrzebuje mocnego wstrząsu. Trzeba dokonać zmian, bo na razie nie widzę, aby próbowano to robić. Ruch przegrał już 13 spotkań w tym sezonie i nie ma żadnej reakcji. Ja też przeżywałem ciężkie chwile w Ruchu, zdarzało się, że w szatni... buty latały w powietrzu. Były nerwy, dyskutowaliśmy, kłóciliśmy się między sobą... Nie wiem dokładnie, jak teraz jest w chorzowskiej szatni, ale przypuszczam, że do takich scen nie dochodzi. Nasz ówczesny sztab szkoleniowy reagował na gorsze występy. Niektórzy byli przesuwani do rezerw. Mnie też to spotkało. Obecnie wygląda to tak, jakby nikt nie przejmował się marnym dorobkiem i miejscem w tabeli. Ta drużyna jest za grzeczna, zbyt delikatna. Klepią się po plecach, mówiąc, że jeszcze dużo meczów do rozegrania, na dodatek punkty zostaną podzielone... A trzeba bić na alarm! Wcielić w życie radykalne decyzje. To nie jest bitwa tylko o utrzymanie, walka toczy się o być albo nie być Ruchu. Niestety, spadek jest równoznaczny z tym, że klub nie będzie funkcjonował w takiej formie jak obecnie i będzie musiał zaczynać grę od IV ligi.




Wspomniał pan o tym, że był odsuwany od pierwszej drużyny. Takie decyzje wpływały pozytywnie na postawę zespołu?
MARIUSZ ŚRUTWA: - Różnie z tym było. Gdy mnie to dotknęło, na treningach ciężko pracowałem, a później próbowałem udowodnić, że szkoleniowiec nie miał racji. Drużyna wtedy zyskiwała. Na pewno jednak jakaś decyzja jest lepsza, niż brak decyzji.



Jakie mogą być jeszcze te radykalne zmiany, o których pan wspomina?
MARIUSZ ŚRUTWA: - Lubię i szanuję Waldka Fornalika, graliśmy w jednym zespole, dobrze się znamy, ale trzeba wziąć pod uwagę każdą ewentualność, łącznie ze zmianą trenera. Wiadomo, że całego składu się nie da wymienić, łatwiej szkoleniowca a niestety, wyniki nie bronią trenera a drużyna dołuje już od bardzo długiego czasu. Zresztą cały sztab szkoleniowy „Niebieskich” (asystentami Waldemara Fornalika są jego brat Tomasz i Marek Wleciałowski – przyp. red.) jest zdecydowanie za spokojny, a czasami należałoby użyć mocnych słów. Czasy tak zwanych trenerów motywatorów już minęły, ale jest jeden szkoleniowiec, który mógłby sobie w Ruchu poradzić. Nawet poparłbym tę kandydaturę.


 


Kto jest tym trenerem?
MARIUSZ ŚRUTWA: - Nie chcę wymieniać jego nazwiska.


 


Klub ma problemy finansowe. Czy piłkarze, w takim przypadku, mogą należycie skoncentrować się na grze?
MARIUSZ ŚRUTWA: - Obecne władze Ruchu nie mają łatwo, widać, że działają, starają się. A w kwestii umów to już nie te czasy, kiedy w przeszłości przez miesiące nie dostawaliśmy wypłat i nie było mechanizmów, aby pieniądze odzyskać. Współcześnie zawodnicy mają pod tym względem bardzo dobrze. Kontrakty są tak skonstruowane, że tylko w przypadku jakiegoś kataklizmu, nie otrzymają wynagrodzenia. Ostatnio głośna była sprawa fundacji i klub musiał spłacić zaległości. Niech piłkarze nie szukają alibi. Mam nadzieję, że nikt z zawodników nie myśli: „Jeśli nie płacicie, to będę grał na pół gwizdka”. Bo to byłaby dziecinada. Tak jak wspomniałem, i tak swoje pieniądze dostaną. Jeśli jednak komuś to nie pasuje, może przecież rozwiązać kontrakt.


 




Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Niezgoda skarci swój klub?

#6696 Post autor: CentrumPrasoweR » 18 lut 2017, o 13:09

Leszek Błażyński-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Niezgoda skarci swój klub?

Obrazek


- Dla Niezgody to nie jest zwykły mecz. Na Łazienkowskiej będzie chciał błyszczeć – przekonuje Krzysztof Bizacki, jeden z najlepszych napastników „Niebieskich” ostatnich lat.

Trener Waldemar Fornalik ma do dyspozycji wszystkich trzech snajperów. Poza Jarosławem Niezgodą są to Jakub Arak i Eduards Visnakovs. Pierwszy z nich, chociaż jest wypożyczony z Legii Warszawa, nie ma w umowie zapisu zabraniającego mu gry przeciwko stołecznego klubowi. 21-letni piłkarz dotychczas w Legii zaliczył jedynie epizod. W obecnym sezonie, zanim trafił na Cichą, wystąpił w jednym starciu ligowym. W spotkaniu z Arką Gdynia wyszedł w wyjściowym składzie. Spędził na murawie 74 minuty, ale nie był to udany występ. Legia, wówczas jeszcze pod wodzą Besnika Hasiego, przegrała z beniaminkiem 1:3. Młody gracz nie narzekał, że w zespole mistrza Polski tylko raz mógł zaprezentować się w ekstraklasie. - Dostałem szansę i jej nie wykorzystałem. W Ruchu jest inaczej – mówił Jarosław Niezgoda w niedawnym wywiadzie dla „Sportu”.



 


Łotysz cieniem
Błyskawicznie wkomponował się do śląskiej drużyny. W 11 spotkaniach zdobył aż 7 bramek. Takich znakomitych statystyk w pierwszych swoich starciach nie mieli nawet wybitni zawodnicy Ruchu. W 2017 roku jak na razie ani razu nie trafił do siatki. W sparingach mu się nie udawało. - Trzymam armaty na mecze ligowe – żartował. Na inauguracje, z Cracovią (0:1), też był mało widoczny. Wszystko wskazuje jednak na to, że w niedzielę wyjdzie w podstawowym składzie. Jego konkurentami są powracający po kontuzji stawu skokowego Jakub Arak i Eduards Visnakovs, który z Cracovią wszedł w II połowie i wypadł słabiutko. - O pierwszy skład, Niezgoda raczej rywalizuje tylko z Arakiem. Visnakovs z tej trójki jest zdecydowanie najsłabszy. To cień zawodnika z przeszłości, gdy grał w Widzewie Łódź. Niestety nie przynosi korzyści drużynie – ocenia Krzysztof Bizacki, który w swojej karierze strzelił dla Ruchu aż 90 goli.



 


Pokazać się Magierze
- Niezgoda jesienią naprawdę prezentował się bardzo dobrze. Pierwszy mecz piłkarskiej wiosny mu nie wyszedł, ale nie rozliczajmy go po jednym starciu. Przypuszczam, że ten zdolny chłopak wypali, a na Legii na pewno będzie chciał się bardzo pokazać. Latem ma wrócić na Łazienkowską, i dla niego to spotkanie powinno być ważne z kilku względów. Ruch potrzebuje punktów, chce pokazać, że inauguracja to była wpadka, a dla Niezgody ważne jest także to, aby zaprezentować się dobrze przed trenerem Jackiem Magierą – dodaje Bizacki. Gospodarze są zdecydowanym faworytem spotkania. Mają ponad dwa razy więcej punktów w tabeli niż Śląski team. - Pod tym względem to przepaść, budżetów też nie ma co porównywać. Ale Ruch potrafi się sprężyć na starcia z mocarzami ligi. Piłkarze nie mają nic do stracenia. Mogą pokusić się o niespodziankę, bo taką będzie remis. Ja taki wynik wziąłbym w ciemno – twierdzi „Bizak”.


 


Nie będą zmęczeni
Mariusz Śrutwa, który grał w przeszłości razem z Bizackim w „niebieskiej” drużynie, w piątek na naszych łamach, przekonywał, że drużyna potrzebuje wstrząsu. - Też się pod tym podpisuję. Obecna formuła rozgrywek jest lepsza dla drużyn z dołu tabeli, bo dochodzi później do podziału punktów, ale trzeba wziąć się w garść. Jestem pewien, że zimę dobrze przepracowali. Jestem optymistą, muszę nim być – zaznacza Bizacki, który w czwartek obserwował w telewizji spotkanie legionistów z Ajaksem. - Bezbramkowy remis to nie jest zły wynik w kontekście rewanżu. Legia nie zagrała źle. Najbardziej podobał mi się Vadis Odjidja-Ofoe. To kompletny piłkarz, który wyrasta ponad naszą ligę. Dobrze wypadli także Arkadiusz Malarz i Miroslav Radović. Może w niedzielę trochę zlekceważą „Niebieskich”, pomyślą, że mogą gładko wygrać, bo to przecież ostatnia drużyna ligi i ma swoje problemy. Na zmęczenie legionistów jednak nie ma co liczyć. Nie mają po czym być zmęczeni, bo przecież mają za sobą dopiero dwa spotkania – kończy Bizacki.


 

Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Wojciech Grzyb: Ruch? Nawet gdy jest totalna beznadzieja, to

#6697 Post autor: CentrumPrasoweR » 18 lut 2017, o 15:09

brak-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Wojciech Grzyb: Ruch? Nawet gdy jest totalna beznadzieja, to trzeba wierzyć...

Obrazek


- Jeśli Legia zlekceważy „Niebieskich”, prawdopodobnie poniesie karę, dlatego nie sądzę, by trener Magiera kalkulował i wypuścił w bój drugi garnitur – mówi były kapitan Ruchu Chorzów.

 MACIEJ GRYGIERCZYK: Jak odbiera pan to, co dzieje się z Ruchem Chorzów?
WOJCIECH GRZYB: - Jako byłemu zawodnikowi, a dziś już tylko i wyłącznie kibicowi, nie jest mi lekko przeżywać te ostatnie tygodnie, miesiące, cały ten sezon. Nie układa się w Chorzowie po myśli nikogo. Nie ma zbyt wielu powodów do optymizmu. Co prawda przerwa zimowa zawsze daje jego zastrzyk, powtarzamy sobie: „wiosną będzie lepiej!”, wszyscy żyją taką nadzieją, ale inauguracja była dla Ruchu bardzo nieudana. Wszyscy, na czele z trenerami i zawodnikami, spodziewali się czegoś innego. Mecz z Cracovią mógł być nawet przegrany, ale w trochę innym stylu, innych okolicznościach… Okazuje się jednak, że mieliśmy przy Cichej falstart. Szkoda, że nie udało się tego meczu choćby zremisować, bo to było takie typowe spotkanie polskiej ekstraklasy, na 0:0. To był maks, który można było wyciągnąć.




Czy jednak nawet bezbramkowy remis, z 14. drużyną w tabeli, czekającą na wyjazdową wygraną, cokolwiek w sytuacji „Niebieskich” by zmienił?
WOJCIECH GRZYB: - Niby to tylko punkcik, ale… Po pierwsze – nie przegrałoby się kolejny raz przed własną publicznością. Po drugie – Cracovia nie uciekłaby w tabeli, a zostałaby w zasięgu wzroku. Mimo wszystko, byłby też o punkt mniej straty do Łęcznej. Pewnie i tak byłyby narzekania na styl, ale remis to remis. Bramka w końcówce totalnie ten cały obraz pogorszyła, a teraz przed Ruchem wyjazd do jaskini lwa. Pozostaję jednak optymistą, bo zawsze nim byłem. Swoje w środku tego klubu przeżyłem. Zazwyczaj było ciężko, ale boisko raczej nie szło w parze z resztą. Teraz niestety idzie. Problemy organizacyjne, finansowe, podążają tym samym torem co sportowe. Oby się to wszystko odwróciło we właściwym kierunku. Można mówić, że hasła „dopóki piłka w grze” to wyświechtane frazesy, ale czegoś się trzeba trzymać. Nawet gdy jest totalna beznadzieja, to trzeba wierzyć, dopóki pozostają szanse. Wszyscy dziś spisują Ruch na pewny powrót z Warszawy na tarczy, ale wcale nie musi się to tak skończyć.




Nie jest tak, że Ruchowi po prostu brakuje dziś ekstraklasowej jakości? Tym bardziej po niespodziewanym odejściu Piotra Ćwielonga?
WOJCIECH GRZYB: - Z pewnością brak takiej postaci jak „Pepe” jest dla drużyny klasy Ruchu bolesne. Raz, że był jesienią wiodącym graczem. Dwa – to człowiek, z którym utożsamiali się kibice, a w dzisiejszych czasach to zjawisko coraz rzadsze. Wiadomo – piłkarze są postrzegani jako najemnicy. Dostają pieniądze, a gdy pojawi się lepsza oferta – odchodzą. Szkoda, że wyszło z „Pepe”, jak wyszło. Daleki jestem jednak od krytykowania go za tę decyzję, bo miał ku niej konkretne przesłanki. Patrząc na kadrę Ruchu, wciąż jest tam jednak wielu fajnych piłkarzy. Poza Łukaszem Surmą, Rafałem Grodzickim czy Marcinem Kowalczykiem, dominuje młodzież. Gniewna, zdolna, która wiele razy już pokazała, że fantazją można wygrywać mecze. Przychodzi jednak taka refleksja, czy nie jest jednak tak, że brakuje takich ludzi jak Ćwielong, którzy to pociągną w trudnych momentach. Młodym jeszcze brakuje w niektórych sytuacjach doświadczenia. Co zrobić, jak się zachować, wykorzystać cwaniactwo. Surmy zabrakło w ostatnich minutach z Cracovią – i Ruch stracił bramkę z niczego. Podejrzewam, że gdyby Łukasz był wtedy na boisku, to Marcin Budziński by tego prostopadłego podania nie wykonał. „Niebiescy” potrafią dużo więcej. Porównajmy mecz z Cracovią do ostatniego ubiegłorocznego, z Wisłą. Wtedy byłem zbudowany postawą zespołu, który chciał wygrać i dążył do zwycięstwa, oddał mnóstwo strzałów. Na inaugurację nie przypominam z kolei sobie czegoś więcej prócz uderzenia Patryka Lipskiego z dystansu. W ofensywie wyglądało to bardzo słabo.



Czy fakt, że Legia w czwartek grała w Lidze Europy z Ajaksem Amsterdam, może był dla Ruchu handicapem?
WOJCIECH GRZYB: - W ogóle bym na to nie patrzył. Legia ma szeroką kadrę, może wymienić całą jedenastkę, acz nie sądzę, by trener Magiera kalkulował i wypuścił w bój drugi garnitur, bo mogłoby się skończyć boleśnie. Jeśli Legia zlekceważy Ruch, prawdopodobnie poniesie karę, dlatego do takiej sytuacji nie dopuści. Nie liczyłbym na zmęczenie. Piłka nożna poszła do przodu, dwa czy trzy dni to dość na regenerację, zwłaszcza mając tak świetną bazę i sztab ludzi, jak Legia. Tym bardziej, że to dopiero pierwsze mecze w rundzie. Takie gadanie możemy więc sobie włożyć między bajki.



Wyobraża pan sobie scenariusz, w myśl którego mistrzem Polski zostaje nie Legia, a Lechia Gdańsk?
WOJCIECH GRZYB: - Tak, to jest realne. Różnice punktowe oczywiście są niewielkie, ale Lechia tak fajnie gra w piłkę, że nie jest powiedziane, że tę przewagę – mimo że nikłą - musi stracić. Czekają ją jeszcze mecze z bezpośrednimi rywalami, ale już w ubiegłym tygodniu z silną Jagiellonią pokazała, że chce sięgnąć po mistrzostwo i chyba nikt w Gdańsku już tego nie ukrywa. Przed nami bardzo ciekawa końcówka sezonu. Podejrzewam, że ostatniego słowa nie powiedział Lech Poznań. Nie będę udawał eksperta, który wie wszystko, ale piłkarskie przeczucie podpowiada mi, że walka o złoto rozstrzygnie się między Lechią a Legią. Lech i Jagiellonia będą im tylko deptać po piętach.



Ostatnio wiele osób dyskutuje o przedłużeniu funkcjonowania systemu ESA 37, powodującego przy okazji, że ligowcy na boiska wracają podczas lutowych mrozów.
WOJCIECH GRZYB: - Mnie się ten system podoba. Pamiętam takie końcówki sezonów, w których wiele meczów toczyło się już o „pietruchę”. Teraz dzieje się sporo, nie ma nijakiego, jałowego środka tabeli i spekulacji, kto komu odda punkty. Nie ma co ukrywać, że tak dawniej bywało. Jako kibic sprzed telewizora, jestem za tą formułą. Jakakolwiek zresztą by ona była, zawsze będzie w Polsce konkurencją dla lig zagranicznych. Mówi się o naszej ekstraklasie, że słaba, nudna, że niski poziom, a jednak chce się ją oglądać. Przerwa była w tym roku chyba najkrótsza w dziejach, a i tak ciągle słyszało się takie głosy tęsknoty. Kiedy ruszyła, to już w pierwszej połowie meczu w Chorzowie były głosy krytyki, ale nie ukrywajmy: prawie wszyscy tęskniliśmy, bo choć nie jest za mocna i efektowna, chcemy ją oglądać.

Źródło: AUTOR: brak --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Przy Cichej nikt się nie użala i robią swoje

#6698 Post autor: CentrumPrasoweR » 18 lut 2017, o 16:09

Leszek Błażyński-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Przy Cichej nikt się nie użala i robią swoje

Obrazek


„Niebiescy” zimą pozyskali tylko jednego gracza i kadra drużyny już w tym sezonie się nie zmieni. Są jednak w ekstraklasie zespoły, które nie zatrudniły nikogo nowego.


Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN w środę zdecydowała, że na klubie ponownie ciąży zakaz transferowy, obowiązujący od 15 lutego do 15 sierpnia. Związany jest on z niewykonaniem przez Ruch Chorzów SA prawomocnych wyroków Piłkarskiego Sądu Polubownego wobec 7 zawodników. Istnieje możliwość skierowania sprawy do Trybunału Arbitrażowego przy PKOl. Władze kluby zastanawiają się, jakie podjąć kroki.


 


Szukali trzech, czterech
W zimowym okienku transferowym klub zamierzał zatrudnić trzech, czterech piłkarzy. Obserwowano bramkarzy, bocznych obrońców, środkowych pomocników i skrzydłowych. Zanim zakaz został ponownie wprowadzony, udało się wypożyczyć Milena Gamakowa z Lechii Gdańsk. Bułgar wzmocnił rywalizację w środku pola. Piłkarz dobrze spisywał się w sparingach. Wydawało się, że na inaugurację wystąpi w wyjściowym składzie. Trener Waldemar Fornalik postawił na Łukasza Surmę i nie popełnił błędu. Defensywny pomocnik był jednym z najlepszych piłkarzy w spotkaniu z Cracovią (0:1). Przy Cichej zamierzano także wzmocnić konkurencję w bramce. Klub rozmawiał z Michałem Buchalikiem, który powraca po kontuzji a w Wiśle Kraków ma małe szanse na występy. Sprawdzani byli także dwaj gracze z Bałkanów: ofensywny pomocnik Dinko Trebotić z Chorwacji i Bośniak Salko Jazvin, który jest skrzydłowym. Przebywali krótko w Chorzowie, ale wypowiadano się na ich temat pozytywnie. W środę, wobec decyzji NKO, wyjechali.




 


Bez nowych
Przy chorzowskim klubie w rubryce transfery widnieje tylko jeden gracz, Zagłębie Lubin i Bruk-Bet Termalica zimą nie pozyskały ani jednego zawodnika. „Miedziowi” wcześniej byli bardzo rozrzutni, ale zmienili politykę transferową. Działacze z Lubina przyznają, że nie zamierzają brać nikogo na siłę.
- Przy Cichej nikt nie powinien narzekać i użalać się – podkreśla Radosław Gilewicz, były reprezentant kraju. - Fakty są takie, że o tej porze nie ma na rynku zawodników, którzy gwarantowaliby pewną jakość. Ciężko byłoby trafić Ruchowi z transferami. Na ten moment wolni są piłkarze, których na pewno nie można określić dobrymi. „Niebiescy” muszą skupić się na walce w lidze, w każdym spotkaniu walczyć na maksa, a nie martwić się zakazem – podkreśla eksnapastnik Ruchu.
- W przypadku Zagłębia, nie dziwi mnie ta sytuacja. Nasze kluby zaczynają działać coraz bardziej profesjonalnie. Gdy dochodzi do wymiany sześciu, siedmiu zawodników, nie jest wcale łatwo ich wkomponować w drużynę. W Lubinie doszli do wniosku, że zimą nie potrzebują wzmocnień, a latem będzie inaczej. Zobaczymy, na koniec sezonu, jak drużyna na tym wyjdzie, ale kluby wyciągają wnioski z przeszłości. W Lubinie też robiono hurtowe zakupy i różnie się to kończyło – dodaje Gilewicz.



 


Nie jadą na ścięcie
Chorzowianie wczoraj po raz pierwszy w tym tygodniu trenowali na głównej płycie boiska. Wcześniej było to niemożliwe. Murawa była przykryta specjalnym materiałem ze względu na niską temperaturę i mróz. W czwartek pogoda zdecydowanie się poprawiła. Sztab szkoleniowy ma do dyspozycji wszystkich zawodników. W tym tygodniu do ćwiczeń powrócili pomocnik Bartosz Nowak i napastnik Jakub Arak. W niedzielę w starciu z Legią grać także będzie mógł Jarosław Niezgoda, który jest wypożyczony ze stołecznego klubu. Chorzowscy gracze w telewizji obserwowali konfrontację legionistów z Ajaksem. - Nie wiadomo, w jakim zestawieniu Legia zagra w niedzielę, ale Jacek Magiera ma dobre zaplecze i może rotować składem. Mistrzowie Polski wszystko podporządkowali starciu w europejskich pucharach, ale nie ma co liczyć na to, że kilka dni później będą zmęczeni. Zresztą wystarczy zobaczyć co było jesienią. Po starciach w Lidze Mistrzów, drużyna zyskiwała ogromną pewność i w lidze spisywała się dobrze. Ruch nie może jednak jechać tam na ścięcie. Mecz z Cracovią był rozgrywany pod dużym ciśnieniem. W Warszawie piłkarze nie będą pod presją. Nikt nie liczy na to, aby ostatnia drużyna ligi mogła sprawić niespodziankę. A może jednak do niej dojdzie – przyznaje z nadzieją Gilewicz.


 

Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Łomot, czy sensacja? 5 powodów dla których Ruch ma szanse w

#6699 Post autor: CentrumPrasoweR » 19 lut 2017, o 12:09

Łukasz Michalski-->SPORTSLASKI.PL pisze:
Łomot, czy sensacja? 5 powodów dla których Ruch ma szanse w Warszawie

Obrazek


Nie ma co się oszukiwać - wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że "niebiescy" jadą do Warszawy po tytułowy łomot. Ostatni w lidze, zdołowany inauguracyjną porażką zespół będzie się jednak starał o to, by przy Łazienkowskiej utrzeć nosa wszystkim, którzy na Ruchu postawili już krzyżyk.

Dlaczego łomot?



Koszmarna inauguracja rozgrywek bardzo szybko odebrała wiarę przynajmniej części kibiców w skuteczną grę o utrzymanie w elicie. Ruch w starciu z Cracovią sprawiał wrażenie bezradnego, byle jakiego, mimo że ubiegłotygodniowy rywal "niebieskich" też przy Cichej nie zaimponował.



Po porażce z "Pasami" podopieczni trenera Waldemara Fornalika tracą do "bezpiecznego" Piasta Gliwice 6 punktów. Sankcje nałożone przez PZPN sprawiają, że "Niebiescy" tkwią na ostatniej pozycji w tabeli, a ich młody zespół nie zostanie już tej zimy wzmocniony. Tymczasem bogaci warszawianie po zaskakująco udanej przygodzie w Lidze Mistrzów wciąż rywalizują na europejskich boiskach, a ewentualna wygrana z Ruchem pozwoli im zminimalizować stratę do lidera tabeli Ekstraklasy do zaledwie punktu. Nie ma nawet sensu wyliczać różnic sprawiających, że z obiektywnego punktu widzenia Legię i Ruch dzieli dziś sportowa i organizacyjna przepaść.



A może sensacja?



Zaznaczmy na samym początku. Sensacją będzie urwanie choćby punktu przy Łazienkowskiej. Dlaczego, mimo wszystko, jest to przynajmniej w teorii realne?



- Bo Legia wcale nie jest królową własnego podwórka. W tym sezonie wygrała w Warszawie ledwie 4 z 10 meczów. Mniej wygranych w roli gospodarzy zanotowały tylko Śląsk Wrocław, Górnik Łęczna i oczywiście Ruch.



- Bo z Łazienkowskie punkty wywiozły już m.in. Piast, Wisła Płock, Arka Gdynia i Śląsk Wrocław, czyli zespoły z dolnych rejonów tabeli, które zdecydowanie bardziej martwią się o to czy w lidze zostaną, niż o to czy ewentualnie zamieszają w czołówce.



- Bo warszawski zaciąg Ruchu ma przy Łazienkowskiej coś do udowodnienia. Jarosław Niezgoda "odkryciem" został w Chorzowie, bo w Legii nie dano mu szans w rywalizacji o miejsce w składzie. Kamil Mazek i Łukasz Moneta też walczą o powołania do kadry na Młodzieżowe Mistrzostwa Europy, a w Warszawie pożegnano się z nimi bez najmniejszego żalu. W końcu Jakub Arak robił wszystko, by dzięki wypożyczeniom zwrócić na siebie uwagę kolejnych szkoleniowców, ale ci z Legii zawsze uznawali, że czegoś mu jeszcze brakuje.



- Bo Ruch jedzie do Warszawy bez żadnej presji. Tak, tak - po meczu z Cracovią można odnieść wrażenie, że jeszcze przed pierwszym gwizdkiem punkty w tabeli dopisano już Mistrzom Polski. Ruch może, ale nie musi - bodaj ostatni raz w tym sezonie. Bo potem sytuacja w tabeli skomplikuje się już tak bardzo, że będzie musiał w każdym starciu.



- Bo Legia w czwartek grała z Ajaxem, a bój to był wyczerpujący. Choć akurat ten argument Legia Jacka Magiery zdążyła niemal zupełnie wytrącić rywalom z dłoni. Odkąd "Wojskowych" przejął były trener Zagłębia Sosnowiec po każdym starciu na europejskich arenach warszawianie gładko wygrywali w rodzimej lidze.



Oczywiście słabe to argumenty i nikt o zdrowych zmysłach nie postawiłby dużych pieniędzy na to, że zostaną przez "niebieskich" przekute w punktową zdobycz. Nie ma jednak rzeczy niemożliwych, a drobny sukces przy Łazienkowskiej może stać się punktem zwrotnym w całej, tegorocznej batalii o utrzymanie Chorzowa w piłkarskiej elicie.



Przewidywane składy:



Legia: Malarz - Broź, Jędrzejczyk, Pazdan, Hlousek - Radović, Kopczyński, Odjidja-Ofoe, Jodłowiec, Guilherme - Necid. Trener: Jacek Magiera.



Ruch: Hrdlicka - Konczkowski, Kowalczyk, Helik, Oleksy - Mazek, Gamakow, Surma, Lipski, Moneta - Niezgoda. Trener: Waldemar Fornalik.
Źródło: AUTOR: Łukasz Michalski --> PORTAL: SPORTSLASKI.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Legia Warszawa - Ruch Chorzów. Czy stanie się cud? ZAPOWIEDŹ

#6700 Post autor: CentrumPrasoweR » 19 lut 2017, o 13:03

DziennikZachodni-->DZIENNIKZACHODNI.PL pisze:
Legia Warszawa - Ruch Chorzów. Czy stanie się cud? ZAPOWIEDŹ, GDZIE OGLĄDAĆ, LIVE, NA ŻYWO

Obrazek


W spotkaniu mistrzów Polski z ostatnią drużyną tabeli faworyt może być tylko jeden. Czy słabo grający Ruch Chorzów może stawić opór rozpędzonej Legii Warszawa przekonamy się w niedzielę od godziny 18.
<p class="relacja-status">Relacja na żywo jeszcze się nie rozpoczęła.
Źródło: AUTOR: DziennikZachodni --> PORTAL: DZIENNIKZACHODNI.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Legia Warszawa - Ruch Chorzów. Czy stanie się cud? ZAPOWIEDŹ

#6701 Post autor: CentrumPrasoweR » 19 lut 2017, o 13:06

DziennikZachodni-->DZIENNIKZACHODNI.PL pisze:
Legia Warszawa - Ruch Chorzów. Czy stanie się cud? ZAPOWIEDŹ, GDZIE OGLĄDAĆ, LIVE, NA ŻYWO

Obrazek


W spotkaniu mistrzów Polski z ostatnią drużyną tabeli faworyt może być tylko jeden. Czy słabo grający Ruch Chorzów może stawić opór rozpędzonej Legii Warszawa przekonamy się w niedzielę od godziny 18.

W pierwszej kolejce wiosennej Ruch Chorzów, którego trenerzy i piłkarze zapowiadali podjęcie twardej walki o utrzymanie, po bezbarwnej i słabej grze przegrał na własnym boisku z Cracovią. Legia Warszawa nartomiast wywiozła komplet punktów z Gdyni, po czym zremisowała z Ajaxem Amsterdaw w Lidze Europy. Gdyby prognozy na niedzielne spotkanie mistrzów Polski z Niebieskimi (godzina 18) wysnuwać tylko z tych faktów goście byliby z góry skazani na pożarcie.


A jednak zespół Waldemara Fornalika wyruszył do stolicy z nadzieją na sprawienie sensacji. Swojej szansy upatruje w podmęczeniu rywali intensywnym cyklem meczowym oraz ich niepełną być może koncentracją - najważniejsze dla Legii jest obecnie rewanżowe spotkanie w Amsterdami.


Ruch wystąpi w najmocniejszym zestawieniu, natomiast skład Legii stanowi zagadkę. Jacek Magiera ma szerokie pole manewru i może w jedenastce dokonać kilku zmian. Pod uwagę brani są np. Kasper Hamalainen, Sebastian Szymańsk, Jakub Rzeźniczak i Jakub Czerwiński.


Bezpośrednią transmisję z meczu przeprowadzi Canal+, a relację live znajdziecie na naszym portalu gol24.pl. Sędzią głównym spotkania będzie Daniel Stefański z Bydgoszczy.


Źródło: AUTOR: DziennikZachodni --> PORTAL: DZIENNIKZACHODNI.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Legia Warszawa - Ruch Chorzów. Czy stanie się cud? ZAPOWIEDŹ

#6702 Post autor: CentrumPrasoweR » 19 lut 2017, o 14:03

DziennikZachodni-->DZIENNIKZACHODNI.PL pisze:
Legia Warszawa - Ruch Chorzów. Czy stanie się cud? ZAPOWIEDŹ, GDZIE OGLĄDAĆ, LIVE, NA ŻYWO

Obrazek


W spotkaniu mistrzów Polski z ostatnią drużyną tabeli faworyt może być tylko jeden. Czy słabo grający Ruch Chorzów może stawić opór rozpędzonej Legii Warszawa przekonamy się w niedzielę od godziny 18.
<p class="relacja-status">Relacja na żywo jeszcze się nie rozpoczęła.
Źródło: AUTOR: DziennikZachodni --> PORTAL: DZIENNIKZACHODNI.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Legia Warszawa - Ruch Chorzów. Czy stanie się cud? ZAPOWIEDŹ

#6703 Post autor: CentrumPrasoweR » 19 lut 2017, o 14:06

DziennikZachodni-->DZIENNIKZACHODNI.PL pisze:
Legia Warszawa - Ruch Chorzów. Czy stanie się cud? ZAPOWIEDŹ, GDZIE OGLĄDAĆ, LIVE, NA ŻYWO

Obrazek


W spotkaniu mistrzów Polski z ostatnią drużyną tabeli faworyt może być tylko jeden. Czy słabo grający Ruch Chorzów może stawić opór rozpędzonej Legii Warszawa przekonamy się w niedzielę od godziny 18.

W pierwszej kolejce wiosennej Ruch Chorzów, którego trenerzy i piłkarze zapowiadali podjęcie twardej walki o utrzymanie, po bezbarwnej i słabej grze przegrał na własnym boisku z Cracovią. Legia Warszawa nartomiast wywiozła komplet punktów z Gdyni, po czym zremisowała z Ajaxem Amsterdaw w Lidze Europy. Gdyby prognozy na niedzielne spotkanie mistrzów Polski z Niebieskimi (godzina 18) wysnuwać tylko z tych faktów goście byliby z góry skazani na pożarcie.


A jednak zespół Waldemara Fornalika wyruszył do stolicy z nadzieją na sprawienie sensacji. Swojej szansy upatruje w podmęczeniu rywali intensywnym cyklem meczowym oraz ich niepełną być może koncentracją - najważniejsze dla Legii jest obecnie rewanżowe spotkanie w Amsterdami.


Ruch wystąpi w najmocniejszym zestawieniu, natomiast skład Legii stanowi zagadkę. Jacek Magiera ma szerokie pole manewru i może w jedenastce dokonać kilku zmian. Pod uwagę brani są np. Kasper Hamalainen, Sebastian Szymańsk, Jakub Rzeźniczak i Jakub Czerwiński.


Bezpośrednią transmisję z meczu przeprowadzi Canal+, a relację live znajdziecie na naszym portalu gol24.pl. Sędzią głównym spotkania będzie Daniel Stefański z Bydgoszczy.


Źródło: AUTOR: DziennikZachodni --> PORTAL: DZIENNIKZACHODNI.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Magiera: Doceniamy Ruch, ale jesteśmy zdecydowanym faworytem

#6704 Post autor: CentrumPrasoweR » 19 lut 2017, o 14:09

brak-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Magiera: Doceniamy Ruch, ale jesteśmy zdecydowanym faworytem

Obrazek


W tym momencie do gry z Ruchem gotowi są wszyscy zawodnicy oprócz Thibaulta Moulina. I oby tak dalej, oby ta kadra była szeroka - mówi szkoleniowiec Legii Warszawa.


Jacek Magiera, trener Legii Warszawa: - Doceniamy Ruch, ale jesteśmy zdecydowanym faworytem niedzielnego meczu. Liczy się dla nas tylko zwycięstwo.


Mamy swoje cele do zrealizowania, więc nie ma mowy o kalkulowaniu. Jesteśmy zdecydowanym faworytem meczu z Ruchem i liczy się dla nas tylko zwycięstwo. Chcemy zagrać dobre spotkanie i wejść na wyższy poziom, jeśli chodzi o intensywność i dominację na boisku. Doceniamy jednak Ruch. Nikt nigdy nie dopisał sobie trzech punktów już przed pierwszym gwizdkiem. To, że chorzowianie są na ostatnim miejscu w tabeli, nie znaczy, że się przed nami położą. Będą walczyć, ale najważniejsze jest to, jak my podejdziemy do tego spotkania. Dla nas bardzo ważna jest koncentracja, determinacja i dobre przygotowanie mentalne, taktyczne oraz techniczne. Nad tym będziemy pracować. Zaraz po briefingu mamy odprawę w sztabie na temat tego, jak Ruch gra i jak my będziemy chcieli zagrać przeciwko nim. Mam w głowie skład na ten mecz. Na pewno będą jakieś zmiany w stosunku do jedenastki, która wystąpiła przeciwko Ajaksowi. To jest konieczne. Rywalizacja jest na tyle duża, że niektórzy zawodnicy zasługują na to, by wyjść w podstawowym składzie.




Jarek Niezgoda nie będzie pod jakąś szczególną obserwacją w niedzielnym meczu, bo obserwujemy go na bieżąco. Staramy się oglądać wszystkie jego mecze - jeśli nie na żywo, to przynajmniej wycinki jego kontaktów z piłką z telewizji. To piłkarz, który cały czas się rozwija, z czego się cieszymy. Mamy nadzieję, że gdy wróci do Legii, to będzie prawdziwym ekstraklasowym zawodnikiem.


Aby zdobyć mistrzostwo Polski, trzeba wygrywać takie mecze jak ten, który czeka nas z Ruchem. Mieliśmy piękną przygodę w Lidze Mistrzów UEFA i tego nie da się porównać do innych rozgrywek, ale chcemy tam wrócić. Tylko i wyłącznie zwycięstwa w LOTTO Ekstraklasie nam na to pozwolą. Innej drogi nie ma.


 

Źródło: AUTOR: brak --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PL

CentrumPrasoweR
Posty: 8660
Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
Kontakt:

Minuta ciszy przy Cichej dla zamordowanego premiera

#6705 Post autor: CentrumPrasoweR » 19 lut 2017, o 14:12

brak-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Minuta ciszy przy Cichej dla zamordowanego premiera

Obrazek


Miklos Mitrovits jest pracownikiem Instytutu Historii Węgierskiej Akademii Nauk, a przy okazji - zapalonym kibicem również polskiej piłki. Pod koniec ub. roku gościł z kamerą m.in. w Chorzowie. Pretekstem była 60. rocznica powstania węgierskiego, krwawo stłumionego przez czołgi Armii Czerwonej. Ekipa szukała przy Cichej świadków i uczestników towarzyskiego meczu Ruch - Honved z 1958 roku.

DARIUSZ LEŚNIKOWSKI: Historia to pana zawód i pasja. A skąd w pańskim życiu piłka nożna?
MIKLOS MITROVICS: Grałem w nią jako 6-8 letni chłopak, w mieście Szekszard, na południu Węgier. Zainteresowanie futbolem zostało mi do dziś; kiedy mam czas, zaglądam na stadiony jako kibic. Kiedyś byłem fanem Honvedu, dość regularnie staram się bywać na meczach reprezentacji mojego kraju. A że od mniej więcej 15 lat często - zawodowo - bywam w Polsce, bywam i na spotkaniach ligowych waszej ligi. Nie będę ukrywał - ponieważ w 2006 roku los rzucił mnie na pół roku do Warszawy, na Uniwersytet Warszawski, zostałem kibicem Legii, która wówczas zdobyła mistrzostwo Polski. Ta sympatia do niej została mi do dziś. Kiedy ostatnio w jej szeregach grał Nemanja Nikolić, często rozmawialiśmy na temat piłki, drużyny. Ale bywałem nie tylko przy Łazienkowskiej; Gdańsk, Gdynia, Kraków, Chorzów, Wrocław, Poznań - na tamtejszych stadionach też gościłem. Jakieś dwa lata temu z moimi węgierskimi znajomymi założyliśmy stronę ekstraklasa.hu, na której dużo piszemy o polskiej lidze. Została zauważona zresztą przez naszą krajową gazetę sportową, „Nemzeti Sport”. Wspiera nas również Instytut Polski w Budapeszcie.




Dla Węgrów nasza ekstraklasa jest atrakcyjna?!
MIKLOS MITROVICS: Myślę, że tak. Zniknęły co prawda dotychczasowe transmisje w kanale Eurosport, ale każdy mecz śledzić można na internetowym serwisie Dailymotion. I to w jakości HD. Węgrzy - sądzę - wiele się mogą nauczyć, przyglądając się polskiej ekstraklasie. Tu chodzi na mecze dużo więcej kibiców, zdecydowanie ciekawsze są oprawy, a przede wszystkim - sportowo wasza liga jest mocniejsza, niż nasza. Grają w niej lepsi piłkarze, gra jest szybsza, bardziej kontaktowa - to się może podobać. Widzę też konkretną strategię w działaniach spółki „Ekstraklasa”. Marketing, promocja, rozwój - i to bez ingerencji z zewnątrz. U nas, niestety, w futbol za mocno wtrąca się polityka. W bardzo wielu klubach prezesami bądź wiceprezesami są ludzie związani z rządzącym Fideszem. Duże pieniądze państwowe, płynące do niektórych klubów - jak Videoton czy Ferencvaros - wypaczają prawdziwą rywalizację.




I w ten sposób - płynnie - przeszliśmy do polityki w sporcie, która była powodem pańskiej niedawnej wizyty w Chorzowie. Przygotowuje pan książkę - ale i film - poświęcony piłkarskim kontaktom polsko-węgierskim, w których znalazł się i akcent polityczny: rzekoma demonstracja kibiców na stadionie przy Cichej w czerwcu 1958 roku, przy okazji meczu Ruch - Honved. Skąd ogóle wiedza na ten temat?
MIKLOS MITROVICS: Po pierwsze - żyje jeszcze jeden z węgierskich uczestników tego meczu, Isztvan Törőcsik. Spotkałem się z nim, opowiedział mi kilka historii z tamtych lat. W owym czerwcu nasza reprezentacja brała udział w finałach mistrzostw świata w Szwecji. Tam parokrotnie przy okazji jej spotkań odbywały się demonstracje przeciwko reżimowi Janosza Kadara, który stanął na czele kraju po stłumieniu rewolucji 1956. Dosłownie parę dni po powrocie kadry ze Skandynawii - bo odpadła w fazie grupowej - Honved wybrał się na zagraniczne tournée, m.in. do Polski. Pan Törőcsik brał w nim udział. Wspomina, że on i jego koledzy odczuwali wielką sympatię waszych kibiców. Potwierdzeniem tych jego słów są esbeckie dokumenty, świadczące o przygotowywaniu przez kibiców chorzowskich próby uczczenia minutą ciszy pamięci Imre Nagya (premier rządu węgierskiego w czasie inwazji sowieckiej w 1956 - dop. red.), który został stracony dwa dni przed spotkaniem Ruch - Honved. Z dokumentów nie wynika, czy to się udało; pan Törőcsik twierdzi, że tak. Mało tego; był pomysł, by piłkarze wyszli na murawę z czarnymi opaskami na ramieniu. Jak wynika z fotografii z tego meczu, tego zrealizować się nie udało. Myślę, że na przeszkodzie mógł stanąć sprzeciw prezesa - a może trenera - Honvedu wobec takiej demonstracji.


 

<p style="text-align: center;">POLAK - WĘGIER DWA BRATANKI: JAK CHORZOWIANIE DO HUNGARII WPADALI NA SMAKOWITE DESERY



Ponad rok wcześniej - w lutym 1957 roku - na Śląsku gościł też Csepel Budapeszt. A przecież było to ledwie parę miesięcy po krwawym stłumieniu węgierskiej rewolucji!
MIKLOS MITROVICS: I nie było w tym żadnego przypadku! Polacy w czasie rewolucji solidaryzowali się mocno z Węgrami. Csepel to wyspa na Dunaju, w Budapeszcie, na której zlokalizowana była fabryka. Partnerskim miastem Csepelu był Szczecin, którego mieszkańcy w 1956 roku - w trakcie walk w naszej stolicy - bardzo pomagali robotnikom z tejże fabryki. Oddawali krew, organizowali transport - najpierw samolotem, potem pociągiem - odzieży, obuwia; przesyłali pieniądze. Nota bene parę miesięcy temu w Szczecinie odsłonięto pomnik małego Węgra - na wzór „Małego Powstańca” z Warszawy. Ma upamiętniać nie tylko powstanie węgierskie, ale także wydarzenia szczecińskie z tego okresu. W budynku, w którym dziś mieści się siedziba oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, 60 lat temu był konsulat Związku Radzieckiego. W grudniu 1956 grupa mieszkańców zaatakowała ten konsulat, zajmując go i podpalając.... Kiedy więc w lutym 1957 Csepel wyjeżdżał do Polski, wiedział, że spotka się tu z gorącym przyjęciem!


 


 

Źródło: AUTOR: brak --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PL

Zablokowany

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Ejsi87, Kiler1989, Mavo1920, niebieskifanatyk, uszy i 75 gości