Trzecia porażka z rzędu Ruchu Chorzów. I co z tego, że po bł
: 29 mar 2014, o 13:21
Źródło: AUTOR: Wojciech Todur --> PORTAL: SPORT.PLWojciech Todur-->SPORT.PL pisze:
Trzecia porażka z rzędu Ruchu Chorzów. I co z tego, że po błędzie sędziego?! [ZDJĘCIA]
Ruch Chorzów w niczym nie przypomina drużyny, która jeszcze trzy tygodnie temu uchodziła za rewelację Ekstraklasy. Niebiescy przegrali trzeci mecz z rzędu. Tym razem z Podbeskidziem Bielsko-Biała, dla którego było to pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w sezonie.
Gdy Ruch wygrywał mecz za meczem i dobił do sześciu zwycięstw z rzędu - to od drużyny z Cichej biła pewność, pomysł na grę, jakość. Wystarczyły jednak dwie kolejne porażki (z Piastem Gliwice i Pogonią Szczecin) i te atuty uleciały. Druga linia niebieskich, która tak dobrze funkcjonowała we wcześniejszych spotkaniach, mecz z Podbeskidziem zaczęła bezbarwnie. Właściwie to piłka szybowała nad głowami zawodników środka pola, a za rozprowadzających akcje robili obrońcy Ruchu.
Na usprawiedliwienie tej formacji warto jednak zaznaczyć, że została w meczu z Podbeskidziem istotnie przebudowana. Przede wszystkim na boisku zabrakło kontuzjowanego Łukasza Surmy. Na nowej pozycji (za napastnikiem) zagrał też Filip Starzyński. Piłkę miał rozgrywać Marek Zieńczuk - dotąd skrzydłowy, a tyły zabezpieczać Bartłomiej Babiarz - wiosną rezerwowy.
Jan Kocian, trener niebieskich, mówił przed meczem, że Podbeskidzie jest niebezpieczne, bo już takie są te drużyny, które zaciekle walczą o utrzymanie. Tyle że na boisku tej zawziętości nie było widać. Gdy Maciej Iwański, pomocnik "Górali", uderzał piłkę sprzed pola karnego tak nieudolnie, że ta potoczyła się w kierunku chorągiewki wyznaczającej narożnik boiska, można było mieć wątpliwości, czy aby słowacki trener sobie z rywala nie żartował.
Tyle że czasem - pomimo przewagi gospodarzy - to jednak pod bramką Ruchu robiło się naprawdę gorąco. Po raz pierwszy za sprawą Fabiana Paweli, który po szybkim wyprowadzeniu piłki przez Marka Sokołowskiego dwa razy w ciągu kilku sekund oddał groźne strzały na bramkę niebieskich. Tylko refleks Michała Buchalika uratował wtedy chorzowski zespół przed stratą gola.
Kolejne ostrzeżenie wysłał znów Pawela, który po uderzeniu głową trafił piłką w słupek. Ruch w pierwszej połowie jednak aż tak dobrych okazji nie miał
Na początku rundy rewanżowej o Ruchu mówiło się, że gra w piłkę go bawi. Teraz tej radości z gry wyraźnie niebieskim brakuje. Zawodnicy chcą, ale stres podpowiada im złe rozwiązania.
Gdy już niebiescy rozegrali akcję, która powinna zakończyć się golem, to Kamil Włodyka przestrzelił obok słupka. Gdy piłka już trafiła na głowę Piotra Stawarczyka, to ten zamiast uderzyć ją soczyście, ledwie skierował ją w kierunku bramki.
No i jak tu nie wykorzystać takich słabości zespołu, który jeszcze trzy tygodnie temu uchodził za rewelację Ekstraklasy? Pomógł sędzia - Jan Blazek był już na spalonym. Pomógł Michał Buchalik - który przewrócił Czecha w polu karnym. A jedenastkę pewnie już wykorzystał Sokołowski. W ten sposób Podbeskidzie wygrało pierwszy wyjazdowy mecz od czerwca minionego roku, gdy ograło Widzew (2:1).