Grożono mi, boję się o rodzinę
: 2 cze 2003, o 03:00
Jestem prezesem Ruchu, ale przede wszystkim ojcem i mężem. Boję się o swoich najbliższych. Grożono mi. Jestem już mocno zmęczony - mówi Krystian Rogala
Wojciech Todur: Gratulacje za wspaniały mecz, ale w Waszej sytuacji jeden punkt wiele nie daje.
Krystian Rogala: Na pewno rozegraliśmy najlepszy mecz w sezonie. Może tylko za łatwo traciliśmy bramki. Gdy spotkanie dobiegało końca, przepełniała mnie duma, a jednocześnie żal. To bardzo przykre, że już sami nie decydujemy o swoim losie.
Dlaczego piłkarze Ruchu zaczęli grać tak dobrze dopiero z "nożem na gardle"?
- To już pytanie nie do mnie, pewnie nawet nie do trenera Mandrysza. Proszę zapytać piłkarzy.
Piłkarze co jakiś czas przypominają, że nie mogą się skupić na grze, bo myślą, kiedy dostaną zaległe pieniądze.
- To sedno sprawy. Myślą tylko o jednym: o kasie! Klub, przywiązanie, kibiców mają gdzieś. To ja ogłaszam wszem i wobec: szansę na odzyskanie zaległości mają tylko ci, którzy w Chorzowie zostaną na następny sezon. Reszta może pozwać klub do sądu, do PZPN, gdzie chce!
"Niebiescy" mają dodatni bilans spotkań z drużynami czołówki: Legią, Groclinem czy GKS, a nie potrafią wygrywać z drużynami zagrożonymi spadkiem. Jaka jest tego przyczyna?
- Każda inteligentna osoba zna odpowiedź na to pytanie. Proszę mnie nie naciskać.
Teraz Ruch może już tylko uratować zwycięstwo Górnika w Jaworznie. Pracuje Pan w piłce już dosyć długo, żeby wiedzieć, że w tym sporcie trudno o sentymenty.
- Nasze szanse są czysto matematyczne, ale są. Przyznam szczerze: myślałem, że już w sobotę będzie po wszystkim, a tak cień szansy pozostał i trzeba walczyć do końca. Może jestem marzycielem, ale wierzę, że Górnik zagra dla nas. W Jaworznie się okaże, kto jest silniejszy.
Załóżmy, że spełni się czarny scenariusz i Ruch pożegna się we wtorek z ligą. Jak będzie wyglądać następny dzień na Cichej?
- Możliwości jest kilka. Pierwsza to moja rezygnacja. Wiele osób już zaciera ręce z radości. Nie znoszą mnie, czekają tylko, aż powinie mi się noga. Gorzej, że sami nie mają nic do zaoferowania i pomysłu, jak kierować klubem.
Powiem szczerze: jestem tą sytuacją już mocno zmęczony. Grożono mi! Jestem prezesem Ruchu, ale przede wszystkim ojcem i mężem. Boję się o swoich najbliższych. Mój dom obserwują ludzie z firmy ochroniarskiej, przedstawiciele klubu kibica. Taka jest brutalna rzeczywistość. Tak nie można żyć. To już lepiej dać sobie z tym wszystkim spokój...
Wojciech Todur: Gratulacje za wspaniały mecz, ale w Waszej sytuacji jeden punkt wiele nie daje.
Krystian Rogala: Na pewno rozegraliśmy najlepszy mecz w sezonie. Może tylko za łatwo traciliśmy bramki. Gdy spotkanie dobiegało końca, przepełniała mnie duma, a jednocześnie żal. To bardzo przykre, że już sami nie decydujemy o swoim losie.
Dlaczego piłkarze Ruchu zaczęli grać tak dobrze dopiero z "nożem na gardle"?
- To już pytanie nie do mnie, pewnie nawet nie do trenera Mandrysza. Proszę zapytać piłkarzy.
Piłkarze co jakiś czas przypominają, że nie mogą się skupić na grze, bo myślą, kiedy dostaną zaległe pieniądze.
- To sedno sprawy. Myślą tylko o jednym: o kasie! Klub, przywiązanie, kibiców mają gdzieś. To ja ogłaszam wszem i wobec: szansę na odzyskanie zaległości mają tylko ci, którzy w Chorzowie zostaną na następny sezon. Reszta może pozwać klub do sądu, do PZPN, gdzie chce!
"Niebiescy" mają dodatni bilans spotkań z drużynami czołówki: Legią, Groclinem czy GKS, a nie potrafią wygrywać z drużynami zagrożonymi spadkiem. Jaka jest tego przyczyna?
- Każda inteligentna osoba zna odpowiedź na to pytanie. Proszę mnie nie naciskać.
Teraz Ruch może już tylko uratować zwycięstwo Górnika w Jaworznie. Pracuje Pan w piłce już dosyć długo, żeby wiedzieć, że w tym sporcie trudno o sentymenty.
- Nasze szanse są czysto matematyczne, ale są. Przyznam szczerze: myślałem, że już w sobotę będzie po wszystkim, a tak cień szansy pozostał i trzeba walczyć do końca. Może jestem marzycielem, ale wierzę, że Górnik zagra dla nas. W Jaworznie się okaże, kto jest silniejszy.
Załóżmy, że spełni się czarny scenariusz i Ruch pożegna się we wtorek z ligą. Jak będzie wyglądać następny dzień na Cichej?
- Możliwości jest kilka. Pierwsza to moja rezygnacja. Wiele osób już zaciera ręce z radości. Nie znoszą mnie, czekają tylko, aż powinie mi się noga. Gorzej, że sami nie mają nic do zaoferowania i pomysłu, jak kierować klubem.
Powiem szczerze: jestem tą sytuacją już mocno zmęczony. Grożono mi! Jestem prezesem Ruchu, ale przede wszystkim ojcem i mężem. Boję się o swoich najbliższych. Mój dom obserwują ludzie z firmy ochroniarskiej, przedstawiciele klubu kibica. Taka jest brutalna rzeczywistość. Tak nie można żyć. To już lepiej dać sobie z tym wszystkim spokój...