bolo23 pisze:ale tam mosz napisane o rynku wtornym.
czyli z tym by my mieli do czynienia, gdyby ktos co mo akcje je sprzedol a Ty bys kupil...
z tego co nom wiadomo, to my wlazic momy na gielda a akcjonariusze juz bydom miec akcje, niy bydom kupowac na rynku wtornym
Zgoda, akcje bedzie miała wybarana mała grupa towarzystwa wzajemnej adoracji, która to obejmie akcje w ofercie zamkniętej np po 1 zł/sztukę <to są srodki pienieżne które Ruch ma od zaraz> i na rynku New connect bedzie usilnie sie starała je upchnać w określonym okresie czasowym np po 10 zł/akcje mniej zorientowanym jeleniom

Prościej juz tego wytłumaczyć nie jestem w stanie

Rozumiecie Wy to, czy nie? Bo mam wrażenie, ze wiekszość tu piszących kompletnie nie ma pojęcia o rynku kapitałowym.
Ze względu na fakt, iż jesteśmy w trakcie ME w piłce nożnej, poniżej zamieszczam zainteresowanym ciekawy artykuł z gazety giełdy "Parkiet"
Mistrzostwa nie zmienią sytuacji klubów
Andrzej Kazimierczak
Michał Chmielewski
Piłka nożna to dyscyplina lubiana przez sponsorów. Jest natomiast za wcześnie, żeby polskie kluby stały się spółk ami publicznymi i weszły na GPW
Nawet jeśli Polska reprezentacja osiągnie na mistrzostwach sukces, to, zdaniem analityków, nie przełoży się to szybko na sytuację w naszej lidze. - Reprezentacja i kluby to dwa różne światy - uważa Michał Marczak z DI BRE. Według niego, polskie kluby są cały czas jedynie zapleczem treningowym dla bogatych klubów europejskich.
Na początek NewConnect
W celu poprawy sytuacji konieczna jest długoterminowa strategia budowy siły polskiego futbolu. Do tego musi nastapić zmiana realiów polskiej piłki nożnej. Powinny powstać nowoczesne stadiony, na których będzie bezpiecznie. Mecze piłki nożnej muszą stać się widowiskiem. Przede wszystkim musi też zostać zakończona i wyjaśniona afera korupcyjna w polskim futbolu.
To dopiero przyciągnie biznes do sponsorowania piłki nożnej w znacznie większym niż dotychczas zakresie. Wówczas inwestycja w tę dyscyplinę może stać się atrakcyjnym przedsięwzięciem.
Polskie kluby wspominają o planach związanych z pozyskaniem pieniędzy z rynku kapitałowego, ale, zdaniem specjalistów, nie nastąpi to szybko.
Paweł Homiński z Noble Funds uważa, że na razie jedynym kandydatem do osiągnięcia statusu spółki publicznej jest Lech Poznań. Jego zdaniem, do debiutu może jednak najwcześniej dojść za kilkanaście miesięcy. - Inne kluby nie są do tego przygotowane - dodaje.
Plany debiutu na rynku alternatywnym NewConnect podtrzymuje Ruch Chorzów. W piątek nie udało nam się jednak skontaktować z klubem.
Michał Marczak z DI BRE twierdzi, że w dłuższej perspektywie na giełdzie albo na NewConnect mogą pojawić się tylko kluby z dużych miast, które dodatkowo będą miały szansę na grę w europejskich pucharach. W ten sposób przyciągną kibiców i pieniądze. Jego zdaniem, przy obecnym poziomie polskiej ligi jest do tego jeszcze daleko.
Piłka dobra do promocji
Ponieważ futbol jest zdecydowanie najpopularniejszą dyscypliną sportu w Polsce, a pewnie też i na świecie, firmy chcą to wykorzystywać. Wsparcie piłkarzy jest skutecznym sposobem na kreowanie pozytywnego wizerunku przedsiębiorstwa.
- Przekaz marketingowy oraz identyfikacja firmy sponsora są dużo bardziej zauważalne niż w przypadku klasycznej reklamy - podkreśla Wojciech Jabczyński, rzecznik prasowy TP. Spółka jest głównym sponsorem piłkarskiej reprezentacji.
- Sukces piłkarzy na mistrzostwach z pewnością będzie budował dobry wizerunek przedsiębiorstwa. Ewentualna porażka reprezentacji nie powinna mu zaszkodzić - uważa analityk z DI BRE.
Również krajowe kluby zaczynają odczuwać poprawę, jeżeli chodzi o finanse. - Sponsorzy stoją w kolejce, by wspierać polską piłkę na poziomie ligi, a budżet ekstraklasy zwiększy się w kolejnym sezonie dwukrotnie dzięki umowie z Canal+ - twierdzi Konrad Pudło, szef firmy Pentagon Research, zajmującej się m.in. marketingiem sportowym. Jego zdaniem, obecna sytuacja przypomina to, co działo się w branży deweloperskiej pięć lat temu, gdy mało kto wierzył, że tak szybko i gwałtownie będzie rosła wartość firm budujących domy. - Tak samo będzie z polskimi klubami, które dostaną w najbliższym czasie zastrzyk gotówki - zapewnia Pudło. Ważne jest jednak, by stworzyć przejrzyste struktury organizacyjne do funkcjonowania ligi.
Utajnione umowy sponsoringu
Przedsiębiorstwa wspierające polską reprezentację piłki nożnej nie chcą zdradzać ponoszonych z tego tytułu wydatków. Trudno im też jednoznacznie sprecyzować korzyści, jakie osiągają dzięki temu, że biało-czerwoni grają na Euro 2008. Przedstawiciele spółek podkreślają, że głównym celem jest wzmocnienie znajomości marki.
Krzysztof Baran, odpowiedzialny za marketing w firmie Kreisel (jest oficjalnym sponsorem reprezentacji), zdradza, że roczny budżet promocyjny nie przekracza 3,6 proc. obrotów spółki (około 270 mln zł). Z tego na sponsoring sportowy (w tym na piłkę nożną) przeznaczone jest około 15-20 proc. Kwot przeznaczanych na wspieranie od czterech lat reprezentacji nie ujawnia również Kompania Piwowarska. Jej sztandarowa marka, Tyskie, jest jednym z głównych sponsorów. Paweł Kwiatkowski, rzecznik firmy, chętnie mówi za to o korzyściach, jakie ze sponsoringu płyną. - Nasze cele mają głównie wymiar wizerunkowy, przekładający się na lojalność konsumentów i prestiż marki. Osiągamy je w stopniu bardzo zadowalającym, czego dowodem są rosnące udziały marki Tyskie w rynku, mimo i tak bardzo wysokiej pozycji wyjściowej - tłumaczy. W ubiegłym roku finansowym (skończył się 31 marca 2008 r.) Tyskie zwiększyło udział w rynku do 16,4 proc., osiągając wzrost sprzedaży rzędu 8,5 proc. w stosunku do roku ubiegłego.
Strategia marketingowa Tyskiego ma za zadanie pokazać m. in., że to marka bliska Polakom w chwilach ważnych dla kraju, takich jak mistrzostwa futbolowe.
Paweł Homiński
Analityk Noble Funds
Wydaje się, że mimo afery korupcyjnej od strony sponsorskiej klimat
wokół polskiej piłki nożnej systematycznie się poprawia. Kluby nie mają już problemów ze znalezieniem firm, które chciałyby promować się poprzez sport. Ewentualny sukces polskiej reprezentacji na Mistrzostwach Europy 2008
niewiele tu zmieni. Z pewnością przełożyłby się na wyższą wycenę polskich
piłkarzy, którzy chętniej byliby kupowani przez zagraniczne kluby.
To stanowiłoby jednak silną presję na podwyższenie wynagrodzeń piłkarzom, którzy pozostaną w naszej lidze. Dlatego mimo możliwego zwiększenia skali działania, wynik finansowy krajowych klubów wcale nie musi się poprawić.
Nie spodziewam się także nagłego wchodzenia tych podmiotów na rynek
kapitałowy. Moim zdaniem, organizacyjnie jest do tego w miarę przygotowany jedynie Lech Poznań. Jego debiutu zapewne na NewConnect spodziewam się jednak nie wcześniej niż za kilkanaście miesięcy. Inne kluby na razie nie mają na to szans.
Konrad Pudło
prezes pentagon research
Dla biznesu sponsoring futbolu to przede wszystkim
inwestycja we wzmocnienie siły marki (firmy lub produktu).
Jest to szczególnie korzystne dla mniejszych, lokalnych
przedsiębiorstw przy okazji takich imprez, jak mistrzostwa
Europy. Ich nazwy pojawiają się wówczas w towarzystwie
znanych marek międzynarodowych lub dobrze rozpoznawalnych brandów lokalnych. Na przykład Śnieżka, która występuje
w towarzystwie Tyskiego czy Kreisela, niewątpliwie podnosi
tym samym swój prestiż. Największe korzyści odnoszą jednak głównie te firmy, których nazwy pojawią się na banerach
podczas samych meczów, ewentualnie w spotach
telewizyjnych poprzedzających emisje spotkań. W takich
przypadkach można już mówić o realnym wpływie
na poprawę sprzedaży.
I jesio jeden artykuł
Na dobrym futbolu zarobić mogą też gie łdowi gracze
Michał Kowalczyk
Gwiazdy mistrzostw Europy na co dzień pracują na dobre wyniki sportowe - a zatem i finansowe - swoich klubó w. Tymi zaś interesują się nie tylko
kibice, ale i inwestorzy, którzy już dawno przekonali się, że sukcesy na murawie prawie zawsze zwiastują zwyżkę akcji na parkiecie
Kilkadziesiąt europejskich klubów piłkarskich to spółki giełdowe. Juventus czy Roma, Arsenal czy Tottenham, Besiktas czy Galatasaray - taki wybór mają inwestorzy włoscy, brytyjscy i tureccy, chcący wzbogacić swój portfel o "sportowe" papiery.
Chętnych nie ma jednak zbyt wielu.
Nie od dziś wiadomo, że nawet wielkie kluby lepiej radzą sobie na boisku niż na parkiecie. Europejscy inwestorzy najwyraźniej nie są przekonani do specyfiki tej branży. Walory większości spółek piłkarskich z Wysp Brytyjskich, które jako pierwsze zainteresowały się tą formą pozyskiwania kapitału, są dziś tańsze niż przed dziesięciu laty, w niektórych przypadkach nawet o kilkadziesiąt procent. Zyski przynosić zaczęły dopiero w tym roku, ale nie jest to raczej trwały trend.
Ryzykowna lokata
Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Po pierwsze - duży stopień nieprzewidywalności co do wyników finansowych. Te bowiem zależą w ogromnym stopniu od tego, jak drużynie idzie na boisku - zwycięstwa pociągają za sobą wyższe kontrakty ze sponsorami i stacjami telewizyjnymi oraz premie od UEFA. A sukcesów sportowych nigdy nie można zaprogramować, co w ostatnich latach pokazał choćby przykład dysponującej setkami milionów funtów Chelsea, której mimo dużych oczekiwań nie udało się zdobyć żadnego z europejskich trofeów.
Jednocześnie wydarzenia, które w długiej perspektywie pozwalają wzmocnić klub sportowo, w danym kwartale mogą niekorzystnie zaważyć na zyskach. Dlatego mniejszościowi akcjonariusze klubów niezbyt przychylnym okiem patrzą na spektakularne transfery, duże inwestycje w infrastrukturę czy podwyżki uposażeń piłkarzy.
Prawdziwa fala futbolowych debiutów przetoczyła się przez największe europejskie giełdy w drugiej połowie lat 90. Początkowo rynek był tego typu papierami mocno zainteresowany, co wiązało się z upowszechnieniem wieloletnich lukratywnych umów o sponsoringu, a także z wielkimi oczekiwaniami wobec rozwoju telewizji cyfrowej. Popyt jednak malał z roku na rok, między innymi dlatego, że okazało się, iż pensje graczy rosną szybciej niż wpływy ze sprzedaży praw do transmisji meczów. Coraz mniej było też ofert publicznych.
Roma nawet dla wybrednych
Z wszystkich tych względów akcje klubów piłkarskich są raczej domeną fanów niż inwestorów nastawionych na maksymalizację zysku. Ostatnie miesiące pokazują jednak, że i ci ostatni mogą się zainteresować "piłkarskimi" papierami.
Od początku roku grupujący akcje 27 klubów indeks Bloomberg European Football Club spadł o mniej niż 5 proc., podczas gdy europejski DJ STOXX 600 stracił w tym czasie ponad 13 proc. Aż cztery piłkarskie spółki dały w tym okresie stopę zwrotu wyższą niż 20 proc. Chodzi o AS Roma, Lazio SPA, Millwall Holdings i Sheffield United.
W przypadku Romy 74-proc. zwyżkę jej notowań od początku roku sprowokowały spekulacje prasowe o możliwym przejęciu klubu przez zagranicznego inwestora, ale też wybiegali piłkarze, którzy zostali wicemistrzami Włoch. Kurs spółki dobrze ilustruje sukcesywnie poprawiającą się sytuację rzymskiego klubu w tabeli.
Nie brakuje również przegranych. O 25 proc. spadły akcje Birmingham City, w którym prowadzone jest postępowanie antykorupcyjne, a FC Porto, wyrzucone z tegorocznej Ligi Mistrzów za kupowanie meczów, spadło o 23 proc.
Królują Brytyjczycy
Ze względu na stosunkowo niską liczbę akcji obecnych w obrocie udział Romy w indeksie Bloomberga jest dosyć niski (2,9 proc.). Najważniejszym z tego punktu widzenia klubem na europejskiej mapie piłkarskiej jest Arsenal. Londyńczycy odpowiadają za prawie jedną trzecią indeksu, ale ich akcje notowane są nie na London Stock Exchange, ale na rynku pozagiełdowym PLUS. Obroty są tam niskie nawet jak na "piłkarskie" walory.12 z 27 spółek wchodzących w skład indeksu European Football Club to podmioty angielskie i szkockie. Dla nich właśnie Bloomberg stworzył odrębny wskaźnik. Tenże indeks Bloomberg Football pozostaje dziś na poziomie zbliżonym do tego z początku stycznia, ale w ciągu trzech pierwszych kwartałów 2007 r. zyskał ponad 75 proc.
Charakterystyczne jest, że akcje spółek piłkarskich najbardziej drożeją wiosną, gdy rozstrzyga się kolejność w ligowej tabeli. Jednak największy w ostatnich miesiącach wzrost brytyjskiego indeksu miał miejsce 21 września 2007, gdy jeden z głównych udziałowców Arsenalu, Aliszer Usmanow, zadeklarował, że będzie chciał zwiększyć swój udział w firmie.