Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński" border="0 --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński pisze:
Dyrektor żegna się z Ruchem
Wojciech Zimerman, dyrektor ds. organizacyjnych, rozstaje się z Ruchem za porozumieniem stron.
Zimerman na tym stanowisku oficjalnie pracował od stycznia, ale działał już w klubie od października ubiegłego roku, między innymi zorganizował zgrupowanie drużyny w Hiszpanii oraz razem z Ryszardem Komornickim załatwił wyjazd na staż do Akademii Bayernu Monachium (Poza Komornickim w stażu uczestniczył Grzegorz Kapica).
Zimerman dopinał także szczegóły współpracy pomiędzy Ruchem a szwajcarskim FC Aarau oraz wyjazd drużyny młodzieżowej na turniej Blue Stars/FIFA Youth Cup w Zurychu.
RUCH W PRASIE - bez komentowania [brig]
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Dyrektor żegna się z Ruchem
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
„Świeczki” przy Cichej nie zgasną!
Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński" border="0 --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński pisze:
„Świeczki” przy Cichej nie zgasną!
Ostatnio sporo było spekulacji dotyczących przeprowadzki drużyny w przyszłym sezonie do Gliwic. Okazuje się jednak, że „Niebiescy” mają szansę na pozostanie u siebie.
Do końca marca klub musi złożyć dokumenty licencyjne na nowe rozgrywki. We wniosku trzeba wpisać stadion, na którym piłkarze będą występować. Początkowo poza areną przy Cichej zamierzano również zgłosić Stadion Śląski. Obiekt ten nie znajdzie się jednak w dokumentacji, bo nie jest jeszcze gotowy. W mediach zaczęto spekulować, że „Niebiescy” będą musieli w przyszłym sezonie korzystać z gościnnej areny w Gliwicach, bo Cicha może zostać nie dopuszczona do rozgrywek.
Kiedyś "picki"
Obiekt w Chorzowie to najbardziej przestarzały stadion w ekstraklasie. - Z grą tutaj w lidze możemy mieć problemy– przyznawał niedawno Janusz Paterman, nowy prezes klubu, który obawiał się, że największy kłopot będzie z oświetleniem. W przeszłości na charakterystyczne maszty oświetleniowe kibice mówili „picki” (zapałki po śląsku), później jednak częściej określano je „świeczkami”. W poprzednim sezonie klub otrzymał ze strony PZPN nadzór infrastrukturalny i do 15 października 2016 roku musiał poprawić wymogi dotyczące oświetlenia. - „Świeczki” przeszły wtedy lifting. Część oświetlenia była wymieniana, cześć czyszczona, między innymi musieliśmy wyczyścić „lustra”, czyli zewnętrzną powłokę – przypomina Alina Zawada, dyrektor MORiS-u, który opiekuje się chorzowskim obiektem. - Wymogi licencyjne są ostatnio wyższe, głównie ze względu na wymagania telewizyjne – dodaje.
Okazuje się jednak, że natężenie oświetlenia przy Cichej spełnia wymogi, jakie są zapisane w podręczniku licencyjnym na sezon 2017/18. W przypadku średniego natężania oświetlenia pionowego wymaganych jest 1200 luksów. W Chorzowie jest ponad 1500 lx. Z kolei średnie natężenie oświetlenia poziomego powinno mieć minimum 1600 lx. Przy Cichej jest ponad 1900 lx. PZPN może jednak dopatrzyć się innych zaniedbań związanych z archaiczną infrastrukturą. W Chorzowie twierdzą, że z nimi także można się uporać.
Przeprowadzka później
Jeszcze w poprzednim roku zakładano, że jesienią 2017 roku chorzowianie grać już będą na śląskim gigancie. Na dziś szanse na to są bardzo małe. Nie wiadomo, czy uda się w terminie oddać stadion do użytku. Poza tym klub nie jest jeszcze przygotowany do takiej przeprowadzki. - Spotkaliśmy się już z nowym zarządem, rozmowy na temat gry Ruchu u nas zostaną wznowione - przyznaje Krzysztof Klimosz, prezes Stadionu Śląskiego. - Rozmawiałem z prezesem Januszem Patermanem i wiceprezesem Rafałem Byrczkiem, wkrótce mamy znowu się spotkać. Stadion ma być otwarty w pierwszy weekend września. Są szanse na to, aby Ruch grał u nas w tym roku, ale musimy się oczywiście wcześniej w tej kwestii porozumieć – dodaje.
Dariusz Smagorowicz, były prezes Ruchu, był inicjatorem przenosin drużyny na pobliski stadion. - Promykiem nadziei dla Ruchu jest Stadion Śląski. Obyśmy dożyli jego ukończenia. To ma być nasza mityczna arka, która nas ocali - podkreślał wiele razy, ale zaznaczał także, że taka przeprowadzka musi być bardzo dobrze przygotowana. Przy Cichej ostatnio w tej kwestii za wiele nie zrobiono, bo władze miały na głowie inne problemy. Najpierw toczona była batalia o pożyczkę z miasta, o jej uzyskanie, a później przełożenie spłaty. Obecnie priorytetem jest spłacenie zaległości, aby „Niebiescy” mogli uzyskać licencję na nowy sezon. Klub nie jest gotowy do przenosin, bo w tej kwestii nie są między innymi prowadzone żadne akcje marketingowe.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Śrutwa znowu na Cichej
Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński" border="0 --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński pisze:
Śrutwa znowu na Cichej
W poprzednim tygodniu informowaliśmy, że były znakomity napastnik ma ponownie pracować w chorzowskim klubie. Mariusz Śrutwa został w środę członkiem rady nadzorczej.
„Super Mario” to jeden z najlepszych snajperów „Niebieskich” w ostatnich dekadach. Piłkarz razem z chorzowską drużyną zdobył w 1996 roku Puchar Polski, a dwa lata później został królem strzelców ekstraklasy. W barwach Ruchu rozegrał aż 443 mecze i strzelił 186 goli! Po zakończeniu kariery otworzył między innymi zakład kominiarski oraz stał się mniejszościowym akcjonariuszem Ruchu. W ostatnich latach wiele razy mówiło się, że Śrutwa powróci na Cichą. Kibice widzieli w nim przede wszystkim prezesa klubu. - Mariusz też jest „niebieski” i do tego bardzo dobrze kojarzony. Młodzież go zna, ceni, na pewno przyda się Ruchowi. Zna się na mechanizmach futbolu, ma wiedzę praktyczną i teoretyczną. Tak jak mówiłem wcześniej, chciałbym, aby „niebieska” rodzina przy Cichej była liczna i mocna – mówił w „Sporcie” w poprzednim tygodniu Janusz Paterman, ale nie chciał zdradzić, jaką szykuje dla niego funkcję.
Śrutwa dzisiaj został członkiem nowej rady nadzorczej. – Z Ruchem byłem związany przez wiele lat, najpierw jako piłkarz, a później akcjonariusz. Zawsze traktowałem ten klub jako coś więcej, coś na czym bardzo mi zależało, często był dla mnie jak dom, bo spędzałem tam więcej czasu niż we własnym. Jednak ze względu na sytuację, jaka miała miejsce w Ruchu i wokół niego, nasze drogi z czasem coraz bardziej się rozchodziły. Teraz następują zmiany, nadchodzi czas innych ludzi i stąd mój powrót na Cichą. Bardzo się cieszę z tej propozycji. Traktuję to jako wyróżnienie i zaszczyt – podkreśla Mariusz Śrutwa na oficjalnej stronie klubu. – Nobilitujący dla mnie jest fakt, że zostałem nominowany do rady nadzorczej przez głównego udziałowca, prezesa Janusza Patermana, człowieka, który podejmuje się teraz misji ratowania klubu. To dodatkowa motywacja i wyróżnienie – dodaje popularny „Super Mario”. Czym dokładnie będzie się zajmował? – Na pewno wszystkie zadania związane z radą są mi znane. Z tego co do tej pory zdążyliśmy ustalić, bo sytuacja jest bardzo dynamiczna i czeka nas pewnie jeszcze niejedna rozmowa, będę też służył pomocą doradczą, swoim doświadczeniem zarówno w sporcie, jak i w biznesie. Jest dużo pracy do wykonania. To, aby Ruch stanął na nogi, jest ogromnym wyzwaniem i odpowiedzialnością. Wszystko będzie stopniowo układane, uzupełniane. Myślę, że moja działalność w Ruchu nie będzie się ograniczała jedynie do obowiązków członka rady nadzorczej, ale będzie też dotyczyć bieżącej, codziennej działalności. Wspólnym celem będzie wypracowanie koncepcji działania klubu w najbliższych latach. modelu organizacji, współpracy z podmiotami zewnętrznymi, jak również stworzenia wizji szkolenia dzieci i młodzieży – dodawał.
Podczas wczorajszego nadzwyczajnego walnego zgromadzenie akcjonariuszy poza Śrutwą w skład rady nadzorczej weszli Jerzy Weindich, Eugeniusz Gorczowski, Piotr Małecki i Adam Stankiewicz, którzy piastowali już te funkcje w przeszłości. Weindich to chorzowski przedsiębiorca, który od lat działa w branży spożywczej. Był w RN latem ubiegłego roku, ale zrezygnował, gdy Paterman przestał być prezesem. Podobnie sytuacja wyglądała z Gorczowskim, który jest między innymi właścicielem czterogwiazdkowego hotelu, położonego w Chorzowie-Batorym. Małecki to przedstawiciel miasta, prezes miejskiej spółki Centrum Przedsiębiorczości a Stankiewicz jest prawnikiem, współpracującym z firmą Fasing. W skład RN wszedł także Rafał Byrczek, miejski komornik, który sprawuje kontrolę nad spółkę w imieniu miasta. Byrczek musiał zrezygnować z funkcji wiceprezesa. To oznacza, że obecny zarząd klubu jest dwuosobowy. Na czele stoi prezes Janusz Paterman, a jego zastępcą jest Michał Dubiel.
Przewodniczący Rady Nadzorczej ma zostać wybrany podczas pierwszego posiedzenia nowego składu. Z naszych informacji wynika, że zostanie nim Stankiewicz.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Włoska lekcja gry dla młodzieżówki
Źródło: AUTOR: Sportslaski.pl --> PORTAL: SPORTSLASKI.PLSportslaski.pl-->SPORTSLASKI.PL pisze:
Włoska lekcja gry dla młodzieżówki
Młodzieżowa reprezentacja Polski przegrała z Włochami w meczu towarzyskim. Na boisku pojawiło się trzech zawodników ze śląskich klubów.
Włosi byli lepsi od Polaków i zasłużenie wygrali. Przy obu bramkach dla gości nie popisał się bramkarz Jakub Wrąbel. Jedyny gol dla "Biało-czerwonych" padł po dwójkowej akcji Bartosza Kaupstki z Dawidem Kownackim. Wygrana Włochów mogła być wyższa, ale w drugiej połowie Albert Cerri nie wykorzystał rzutu karnego (trafił w słupek).
Od pierwszej minuty grało dwóch zawodników naszych drużyn: Radosław Murawski z Piasta Gliwice i Patryk Lipski z Ruchu Chorzów, który w 81. minucie został zmieniony przez klubowego kolegę, Jarosława Niezgodę. Dla napastnika "Niebieskich" był to debiut w młodzieżowej reprezentacji. Cała trójka niczym się nie wyróżniła.
Dla obu ekip był to jeden z ostatnich sprawdzianów przed czerwcowymi mistrzostwami Europy, które odbędą się w Polsce. Przypomnijmy, że Włosi swoje mecze rozgrywać będą w Krakowie i Tychach.
Polska - Włochy 1:2 (1:1)
0:1 - Pellegrini, 29"
1:1 - Kownacki, 42"
1:2 - Benassi, 50"
Polska: Wrąbel - Kędziora, Bednarek, Dawidowicz, Jaroszyński - Kubicki (52" Frankowski), Murawski - Kownacki (68" Buksa), Lipski (81" Niezgoda), Kapustka - Stępiński (81" Piątek). Trener: Marcin Dorna.
Włochy: Gollini - Calabria (61" Mandragora), Ferrari, Biraschi, Barreca (73" Masina) - Benassi, Cataldi (61" Locatelli), Pellegrini (84" Grassi) - Berardi (61" Ricci), Cerri (73" Favilli), Chiesa (46" Di Francesco). Trener: Luigi Di Biagio.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
"Niebiescy" chcą zatrzymać Surmę
Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński" border="0 --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński pisze:
"Niebiescy" chcą zatrzymać Surmę
- Chciałbym, aby pomocnik pozostał na Cichej – mówi prezes Ruchu Chorzów Janusz Paterman, który widzi go w roli trenera młodzieży.
Łukasz Surma to najbardziej doświadczony ligowiec. W ostatniej kolejce w Lubinie (1:0) rozegrał swój 550 mecz w ekstraklasie. Pod tym względem jest zdecydowanym liderem w historii rozgrywek. Środkowy pomocnik 28 czerwca obchodzić będzie 40 urodziny. Dwa dni później wygasa jego umowa z chorzowskim klubem.
Jak Sokołowski?
Janusz Paterman, który na początku miesiąca został prezesem Ruchu, deklaruje, że tworzy przy Cichej wielką, „niebieską” rodzinę. Do klubu powrócił już Mariusz Śrutwa – w środę został członkiem rady nadzorczej, przymierzany jest do powrotu Krzysztof Warzycha - ma być wiceprezesem ds. sportowych. Śląski przedsiębiorca widzi również w niej Surmę.
- Łukasz to świetny zawodnik, który mimo zaawansowanego wieku spisuje się w tym roku znakomicie. Bardzo go szanuję, ma ożywczy wpływ na szatnię. Chciałbym go zatrzymać przy Cichej. Przypominam sobie, jak w Akademii Legii pracował Tomasz Sokołowski, który także grał u nas. Fajny człowiek, mający podejście do młodych i Surma też taki jest. Potrafi dojść do tych młodych chłopaków, co wyraźnie widać w pierwszym zespole – przyznaje szef „Niebieskich”.
Z „Maliną” nie wyszło
Pomocnik ma papiery trenerskie. Gdy Łukasz Surma był graczem Lechii Gdańsk prowadził zajęcia z różnymi grupami wiekowymi. Czy skorzysta z propozycji Patermana? - Nie chcę odnosić się do tego typu spekulacji. W tej chwili skupiam się jedynie na walce o utrzymanie z Ruchem i na końcówce sezonu – odpowiada zdawkowo.
Pomysł zatrzymania gracza nie jest wcale nowy. Trzy lata temu, gdy trenerem był jeszcze Jan Kocian, Słowak przekonywał działaczy, że Surma oraz Marcin Malinowski powinni pracować w utytułowanym klubie. - Dużo pomagają młodszym graczom. Ruch powinien wykorzystać ich umiejętności, wiedzę - podkreślał ówczesny trener „Niebieskich”, obecnie pracujący w Podbeskidziu Bielsko-Biała. Gdy Malinowski zakończył karierę, w Chorzowie rozważano, aby został skautem, ale „Malina” nie miał wtedy prawa jazdy. Dlatego nic z tego nie wyszło.
Podziw dla weterana
Nie wiadomo jednak, czy Surma faktycznie latem zakończy karierę. Piłkarz nie złożył jeszcze takiej deklaracji a wcześniej w jednym z wywiadów przyznał, że będzie grał dopóki zdrowie mu będzie dopisywać. - Nie będę wcale zaskoczony, jeśli Łukasz kolejny sezon spędzi w ekstraklasie – twierdzi Mieczysław Szewczyk, były świetny pomocnik.
- Nie ma co mu zaglądać w metrykę. Jest bardzo ważnym ogniwem zespołu, kręgosłupem tej drużyny. Regularnie gra na wysokim poziomie, kontuzje go omijają. Podziwiam go i trzymam kciuki, aby w następnym sezonie też występował. Pełni też przy Cichej inną, bardzo ważną rolę. To przy nim młodzież uczy się, robi postępy. Niedoświadczeni piłkarze potrzebują takich wzorców. Pamiętam, jak ja zaczynałem grać w Ruchu, mentorami dla mnie, Krzyśka Warzychy, czy Waldka Fornalika byli tacy piłkarze jak Albin Wira, Leszek Wrona i Edward Lorens. My młodzi traciliśmy czasami głowę, między innymi ostre słowa z trybun potrafiły na nas wpłynąć negatywnie, a na doświadczonych zawodnikach nie robiło to żadnego wrażenia. Przy nich czuliśmy się pewnie, podobnie jak współczesna chorzowska młodzież przy boku Surmy – podkreśla piłkarz, który zakończył karierę po czterdziestce. - Miałem wtedy 41, czy 42 lata, ale grałem na czwartym poziomie rozgrywkowym w Pasjonacie Dankowice. Siedem lat wcześniej wróciłem z niemieckiego Wuppertalu i chciałem ponownie występować w Ruchu, ale jeden z działaczy dał mi do zrozumienia, że jestem za stary! Miałem 34 lata, ale w latach 90. inaczej spoglądano na zawodników w tym wieku. Na szczęście obecnie piłkarzom nie wytyka się wieku – dodaje Szewczyk.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Kontuzje, kartki, rotacje - a tylko 3 stracone gole w tym ro
Źródło: AUTOR: brak --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLbrak-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Kontuzje, kartki, rotacje - a tylko 3 stracone gole w tym roku!
W tym roku „Niebiescy” stracili zaledwie trzy gole, mimo że ani razu defensywa nie zagrała dwóch meczów w takim samym zestawieniu.
Praktycznie od początku rundy trener Waldemar Fornalik nie ma do dyspozycji wszystkich defensorów. Za każdym razem albo ktoś pauzuje za kartki, albo ma problem ze zdrowiem. Dodatkowo od dawna nie ma jednego, zdecydowanego faworyta do obsadzenia pozycji lewego obrońcy. W poprzednim roku najczęściej grał Paweł Oleksy, ale wiosną próbowani byli Adam Pazio, Michał Koj czy Marcin Kowalczyk.
Szkoleniowiec „Niebieskich” musi więc układać i przekładać defensywne puzzle praktycznie co kolejkę. Efekty są jednak więcej niż zadowalające; są fantastyczne. Mimo przetasowań chorzowianie stracili w sześciu meczach (a nawet w siedmiu, licząc także ostatnie spotkanie z 2016 roku) zaledwie trzy gole! A przecież rywale byli wymagający, by wspomnieć Legię, Lechię czy Zagłębie. Szczytem kłopotów miał być mecz ze Śląskiem, gdyż wtedy trener Fornalik nie miał do dyspozycji ani jednego bocznego defensora; w ostatniej chwili wypadł Martin Konczkowski, czyli kluczowa postać bloku obronnego. Fani zgromadzeni na stadionie przy Cichej mogli zobaczyć, jak radzi sobie defensywa Ruchu złożona z... czterech nominalnych stoperów! Efekt? Zwycięstwo 2:0.
Jak można to wytłumaczyć? - Defensywa zmienia się personalnie, ale ci, którzy wychodzą na boisko, grali już ze sobą wcześniej w różnych konfiguracjach, czy to w meczach ligowych, czy sparingach. Oni też popełniają mniej indywidualnych błędów, co jest fundamentalne. Można wyćwiczyć pewne zachowania, reakcje linii obrony, współpracę w pionie, w poziomie, ale często odbywa to się na zasadzie pojedynku indywidualnego. W tych kwestiach nasi defensorzy spisują się lepiej, niż to miało miejsce jesienią – podkreśla Waldemar Fornalik.
Jesienią zmorą Ruchu były porażki 1:2 i gole tracone w drugich połowach. Kluczem do sukcesu jest jednak nie sama linia defensywna i dobra forma bramkarza Libora Hrdliczki, ale postawa w destrukcji całej drużyny „Niebieskich”. - Jeżeli mówimy o defensywie, trzeba zwrócić uwagę na grę obronną całego zespołu. Początek wyznacza już zawodnik najbardziej wysunięty. Musi być też dobrze funkcjonująca druga linia, która współpracuje z obroną – podkreśla na każdym kroku szkoleniowiec chorzowian.
Wracając jeszcze do obrońców: z całą pewnością kibice najbardziej mogą cieszyć się z wysokiej dyspozycji dwóch piłkarzy, którzy stracili wiele miesięcy grania z powodu problemów ze zdrowiem. Chodzi oczywiście o Michała Helika i Michała Koja. Obaj mieli trudne momenty, rokowania były różne, ale wiara i praca sprawiły, że dziś nie wyglądają na piłkarzy, którzy mają za sobą długą przerwę. „Helio” swoimi występami zapracował choćby na powołanie do reprezentacji młodzieżowej. Innym ciekawym przykładem jest Marcin Kowalczyk. Doświadczony obrońca od dłuższego czasu walczy z przewlekłym zapaleniem ścięgna Achillesa, co jednak nie eliminowało go z gry w spotkaniach ligowych. Nie wystąpił on jedynie w starciu z Lechią. Przerwę na mecze reprezentacji „Kowal” wykorzystuje na zaleczenie urazu. – Na początku tygodnia Marcin uczestniczył w testach wydolności i szybkości, a teraz jest w trakcie rekonwalescencji, dostał kilka dni odpoczynku na regenerację ścięgna. Jutro powinien wrócić do treningu – informuje lekarz chorzowian, Włodzimierz Duś.
Obrona „Niebieskich” w 2017 roku
z Cracovią (0:1): Konczkowski, Helik, Kowalczyk, Pazio
z Legią (1:3): Konczkowski, Grodzicki, Helik, Kowalczyk
ze Śląskiem (2:0): Kowalczyk, Grodzicki, Helik, Koj
z Bruk-Betem (0:0): Konczkowski, Helilk, Kowalczyk, Koj
z Lechią (2:1): Konczkowski, Grodzicki, Helik, Koj
z Zagłębiem (1:0): Konczkowski, Grodzicki, Helik, Kowalczyk
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Ruch najczęściej daje szanse gry zawodnikom, których sam szk
Źródło: AUTOR: brak --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLbrak-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Ruch najczęściej daje szanse gry zawodnikom, których sam szkolił!
Sztab szkoleniowy Ruchu ma powody do dumy. Klub z Chorzowa najlepiej opiekuje się piłkarskimi talentami i szybko wprowadza je do profesjonalnej gry.
Spośród wszystkich drużyn Lotto Ekstraklasy to Ruch najczęściej daje szanse gry zawodnikom, których sam szkolił – wynika z raportu przygotowanego przez branżowy portal football-observatory.com.
Raport powstał na podstawie analizy wszystkich klubów 31. najsilniejszych lig w Europie. Analitycy sprawdzili, w których zespołach najczęściej stawia się na wychowanków. Uwzględniono czas spędzony na ligowych boiskach w ostatnim półroczu przez zawodników szkolonych w klubie. Portal football-observatory.com wziął pod uwagę piłkarzy, który między 15. a 21. rokiem życia byli szkoleni w danym klubie przynajmniej przez 3 lata. Zgodnie z tą zasadą, którą zastosowano wobec wszystkich analizowanych zespołów, najlepszy wynik w Polsce uzyskał Ruch. Piłkarze szkoleni przy Cichej spędzili na boisku w ostatnim półroczu dokładnie 38,8% łącznego czasu gry! Ten wynik dał „Niebieskim” również 38. miejsce w Europie (przeanalizowano ok. 500 drużyn). Z polskich klubów w pierwszej setce zestawienia – na 82. pozycji – znalazła się tylko Wisła Kraków z wynikiem 28,9%. Którzy zawodnicy „zapunktowali” dla chorzowian? Oprócz tradycyjnie rozumianych wychowanków – Michała Helika, Macieja Urbańczyka, Kamila Lecha i Przemysława Bargiela, brano pod uwagę także szkolonych w Ruchu Martina Konczkowskiego, Patryka Lipskiego i Piotra Ćwielonga (ta trójka trafiła na Cichą w wieku 17 lat) oraz Miłosza Trojaka (przyszedł jako 16-latek). Tych ośmiu zawodników zaliczyło w tym sezonie w Ekstraklasie łącznie 6501 minut, co w porównaniu do łącznego czasy gry całej drużyny daje właśnie 38,8%.
Dodajmy, że absolutnym zwycięzcą rankingu został słowacki Tatran Preszów ze wskaźnikiem aż 75,2%! Na podium znalazł się także ukraiński Wołyń Łuck (66,8%) i duński Aalborg (64,1%).
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Arak udzielił lekcji futoblu. Wdowczyk nie sprawdził zmienni
Źródło: AUTOR: Łukasz Michalski --> PORTAL: SPORTSLASKI.PLŁukasz Michalski-->SPORTSLASKI.PL pisze:
Arak udzielił lekcji futoblu. Wdowczyk nie sprawdził zmienników [VIDEO]
Ligowa czołówka "odjeżdża" w tabeli reszcie stawki. Mimo reprezentacyjnej przerwy tym razem na IV-ligowych boiskach niemal nie oglądaliśmy graczy znanych z ekstraklasowych, czy I-ligowych boisk. Wyjątkiem "dwójka" chorzowskiego Ruchu, która w sobotę poznęcała się nad Klubem Sportowym Panki.
Hit kolejki
Po raz trzeci w tej kategorii znajduje się się starcie z udziałem myszkowskiego KS, który... po raz trzeci tej wiosny zszedł z boiska pokonany. Drużyna trenera Artura Mosny ligę zaczęła od meczów z trójką faworytów do awansu. Po porażkach z Ruchem Radzionków i Gwarkiem Tarnowskie Góry nie dała rady również Sarmacji, choć w Będzinie walczyła do samego końca. Wynik dla gospodarzy otworzył Michał Dyrda, wykorzystując kiepskie zachowanie Konrada Kiepury w bramce. Przed upływem 30. minuty Dyrda znakomitym podaniem uruchomił Rafała Jędrzejczyka, po którego dośrodkowaniu na 2:0 podwyższył Artur Nowak. Będzinianie dominowali, ale długo nie potrafili po raz trzeci umieścić piłki w bramce. Po jednej z kontr ta sztuka udała się za to myszkowianom, którzy za sprawą trafienia Rafała Skwarczyńskiego złapali kontakt z przeciwnikiem. Ekipa trenera Krzysztofa Kiełba, która już raz w tym roku straciła cenne punkty w samej końcówce starcia z RKS-em Grodziec, tym razem nie zamierzała popełniać podobnego błędu. Po rzucie rożnym przytomnością pod bramką Myszkowa wykazał się Józef Misztal pakując piłkę do bramki Kiepury. W doliczonym czasie spotkania rezerwowy gości, Damian Kotas został sfaulowany w polu karnym Sarmacji przez Marcina Derlatkę. Rzut karny na gola zamienił Tomasz Zdanowski, ale na dalszą pogoń za trzecią ekipą w ligowej tabeli przyjezdnym zabrakło już czasu.
Bohater
Niby poprzeczka nie wisiała zbyt wysoko, bo gdy ekstraklasowicze mają spotkać się z jedną z najsłabszych drużyn piątego szczebla rozgrywek wysoka wygrana powinna być oczywistością. Trudno jednak nie docenić postawy Jakuba Araka w starciu rezerw chorzowskiego Ruchu z Klubem Sportowym Panki. Cztery gole napastnika z Chorzowa to sygnał, że Jarosław Niezgoda wciąż ma przy Cichej konkurencję. O dwa lata starszemu koledze niewiele ustępował w sobotę Michał Walski - autor dwóch bramek i asysty. W sumie skończyło się 6:0 dla rezerw "niebieskich" i trudno się tej deklasacji dziwić - trener Mateusz Sobota poza strzelcami goli miał w składzie również Kamila Lecha, Adama Pazio, Milena Gamakowa czy Eduardsa Visnakovsa.
Rozczarowanie
Najczęściej w czasie reprezentacyjnej przerwy trenerzy ekstraklasowiczów "lubią" zrzucić do rezerw kilku zmienników i w spokoju przyjrzeć im się w grze o choćby i IV-ligowe punkty. Można było się spodziewać, że tak właśnie postąpi trener Dariusz Wdowczyk co sprawi, że na boisku lidera z Tarnowskich Gór obejrzymy prawdziwe "meczycho". Tak się jednak nie stało - o ile jeszcze tydzień temu przeciwko Ruchowi zagrało kilku zawodników z kadry pierwszej drużyny Piastunek, tak przeciwko Gwarkowi wystąpili już tylko młodzieżowcy.
Z opłakanym skutkiem! Podopieczni trenera Krzysztofa Górecko wzięli gliwiczan w obroty choć... dopiero po przerwie. W 48. minucie efektownym uderzeniem wynik otworzył Rafał Kuliński, później strzałem z 16 metrów przypomniał o sobie Dawid Jarka. Na 20 minut przed końcem meczu do strzeleckiej formy z Miasteczka Śląskiego nawiązał Tadeusz Urbaiczyk, który 7 minut później wywalczył rzut karny, pewnie wykorzystany przez Adriana Sikorę. Tarnogórzanie z przewagą 6 punktów nad Wartą Zawiercie i Sarmacją, a za tydzień dopiszą sobie kolejne 3 oczka za walkower z wycofanym Nadwiślanem Góra.
Co ciekawego?
- Niemal nie było "pierwszoligowców" w składach rezerw GKS-u Katowice i GKS-u Tychy. Obie drużyny zagrały w weekend przeciwko sobie. Lepsi okazali się gospodarze zwyciężając 2:0. Gole dla podopiecznych trenera Adriana Napierały strzelali Szymon Małecki i Szymon Barczyk. "GieKSa" uciekła z ostatniego miejsca w tabeli. Za sobą ma jedynie KS Panki, a na wyciągnięcie ręki... "dwójkę" GKS-u Tychy.
- Pierwsze wiosenne zwycięstwo odnieśli gracze Warty Zawiercie, którzy w tym roku stracili już 6 punktów. Ofiarą beniaminka rudzka Slavia, która z kolei po raz pierwszy w 2017 mecz ligowy przegrała. Gole na wagę trzech oczek strzelali dla zawiercian Filip Wiśniewski i Rafał Nowak.
- Pierwsze punkty stracili w tym roku gracze bytomskich Szombierek. Podopieczni trenera Radosława Osadnika objęli co prawda prowadzenie z rezerwami Rakowa za sprawą błyszczącego wiosną Amadeusza Zająca, ale kilka minut po przerwie pozwolili na zdobycie gola Łukaszowi Kmieciowi, który ustalił rezultat na 1:1.
- Po dwóch z rzędu wygranych odpoczywali gracze Ruchu Radzionków. Podopieczni trenera Kamila Rakoczego dopisali sobie w tabeli 3 punkty za walkower z wycofanym z rozgrywek Nadwiślanem. Zamiast ligowego grania przy Narutowicza zorganizowali "Dzień otwarty", na którym frekwencja okazała się wcale nie mniejsza niż podczas meczów o punkty!
Wyniki 20 kolejka IV ligi (grupa I):
Ruch II Chorzów - KS Panki 6:0
Raków II Częstochowa - Szombierki Bytom 1:1
Gwarek Tarnowskie Góry - Piast II Gliwice 4:0
Górnik Piaski - Polonia Poraj 0:0
Warta Zawiercie - Slavia Ruda Śląska 2:0
Przemsza Siewierz - RKS Grodziec 1:3
Sarmacja Będzin - MKS Myszków 3:2
GKS II Katowice - GKS II Tychy 2:0
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Niezgoda strzela też w młodzieżówce! Wyprosili wejście Monet
Źródło: AUTOR: Sportslaski.pl --> PORTAL: SPORTSLASKI.PLSportslaski.pl-->SPORTSLASKI.PL pisze:
Niezgoda strzela też w młodzieżówce! Wyprosili wejście Monety
Młodzieżowa reprezentacja Polski przegrała w Kielcach z Czechami. Bramkę dla Polaków zdobył zawodnik Ruchu Chorzów, Jarosław Niezgoda. Grało też trzech innych graczy klubów z naszego regionu.
W wyjściowym składzie znalazł się Patryk Lipski z Ruchu Chorzów, który jednak zdecydowanie nie może uznać tego meczu za udany. Na usprawiedliwienie pomocnika, miał on więcej zadań defensywnych niż zwykle. Zresztą - zawodnik "Niebieskich" dostosował się do poziomu całej reprezentacji, która przez większą część spotkania wyglądała na tle Czechów bardzo blado.
Pierwszy gol padł na początku drugiej połowy. Z dystansu uderzył Vaclav Cerny, a głową piłkę starał się wybić Jan Bednarek, czym tylko utrudnił interwencję bramkarzowi Jakubowi Wrąblowi, który nie zdołał obronić strzału. Po 20 minutach gry po przerwie z boiska zszedł Lipski, a w jego miejsce pojawił się Jarosław Niezgoda, którego - jak w meczach ligowych - piłka szukała w polu karnym.
Po uderzeniu Przemysława Frankowskiego piłka odbiła się od obrońcy i spadła wprost pod nogi Niezgody, który stał na 11. metrze. Piłkarz Ruchu zdołał ją opanować i oddać strzał, po którym padł wyrównujący gol. Trzeba przyznać, że wejście napastnika wprowadziło sporo ożywienia w grze "Biało-czerwonych". Po wyrównaniu podopieczni trenera Marcina Dorny dążyli do strzelenia kolejnej bramki, ale odważne wyjście do przodu zemściło się - w doliczonym czasie gry gola zdobył Ales Cermak.
W drugiej połowie na boisku pojawili się też Radosław Murawski, który zmienił Bartosza Kapustkę oraz Łukasz Moneta. Z graczem Ruchu wiąże się ciekawa historia bowiem tuż po wejściu piłkarza Piasta Gliwice - była to ostatnia możliwa zmiana - kontuzji nabawił się Paweł Jaroszyński. Polski obóz... poprosił Czechów o zgodę na przeprowadzenie jeszcze jednej zmiany. Przeciwnik nie robił problemów.
Był to ostatni sparing "Biało-czerwonych" przed czerwcowymi mistrzostwami Europy, które odbędą się w Polsce. Jedną z aren zmagań będzie stadion w Tychach.
Polska - Czechy 1:2 (0:0)
0:1 - Cerny, 50"
1:1 - Niezgoda, 84"
1:2 - Cermak, 90"
Polska: Wrąbel - Kędziora (78" Szymiński), Bednarek, Łasicki (66" Marcjanik), Jaroszyński (85" Moneta) - Dawidowicz, Lipski (66" Niezgoda) - Kownacki, Kapustka (78" Murawski), Buksa (59" Frankowski) - Stępiński (59" Piątek).
Czechy: Zima - Sacek, Stronati, Luftner, Havel - Hubinek, Tetour (46" Cermak) - Travnik (90" Mateju), Cerny, Havlik (78" Necas) - Linhart (69" Mihalik).
Żółte kartki: Lipski - Sacek, Hubinek, Travnik, Cermak.
Widzów: 6328.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Siła "Niebieskich" tkwi też w szybkości
Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński" border="0 --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński pisze:
Siła "Niebieskich" tkwi też w szybkości
Jakub Arak strzelił w weekend cztery gole. To nie oznacza jednak, że trener Waldemar Fornalik zacznie grać dwoma napastnikami z przodu.
21-letni snajper jest w tym roku w cieniu Jarosława Niezgody, który regularnie trafia do siatki w ekstraklasie. Arak wiosną wystąpił w meczach ze Śląskiem, Bruk-Betem i Lechią, ale w sumie spędził na murawie niecałe 20 minut. W sobotę „wyżył się” w meczu czwartoligowych rezerw z KS Panki. „Niebiescy” wygrali 6:0, cztery gole strzelił Arak, a dwa dorzucił inny dubler pierwszej drużyny Michał Walski.
Konstruktywna krytyka
Od początku sezonu szkoleniowiec stawia z przodu na Niezgodę, a wypożyczony z Legii snajper odpłaca mu się za zaufanie. Młodzieżowy reprezentant Polski w 2017 roku trzykrotnie już trafił do siatki a w całym sezonie zdobył 10 bramek. Jesienią zdarzało się, że Fornalik był krytykowany za to, że nie ustawia dwóch napastników z przodu. W tym roku nikt nie zgłasza takich uwag, bo przecież chorzowianie są rewelacją rundy wiosennej. W sześciu dotychczasowych kolejkach tylko Lech Poznań zdobył więcej, bo 16 punktów, Ruch ma ich 13. - Kilka dni temu byłem na Cichej i rozmawiałem z Waldkiem Fornalikiem. Tłumaczyłem, że niektóre moje krytyczne uwagi, nie mają na celu wyszydzania, ale jest to rodzaj konstruktywnej krytyki – mówi „Sportowi” Jan Benigier, były świetny napastnik czternastokrotnych mistrzów Polski. - Trochę w tej piłce już jestem. Przez lata grałem, a później byłem szkoleniowcem, między innymi przez 16 lat wykładowcą na różnych kursach trenerskich. Określiłem Fornalika miejscowym trenerem, ale oczywiście miałem na myśli jego przywiązanie do barw klubowych; to, że jest tak ważną postacią w Ruchu. Trener zrozumiał mój punkt widzenia – dodaje eksnapastnik.
Sprinterzy z Cichej
- Arak błysnął w rezerwach, ale to przecież czwarta liga, całkiem inny poziom. Ruch nagle nie zmieni taktyki, która jest bardzo skuteczna. W tej koncepcji, jaką preferuje sztab szkoleniowy, jeden napastnik zdaje egzamin. Piłki są dogrywane do Niezgody, ma on sporo przestrzeni, i drugi snajper mógłby przeszkadzać. Można byłoby ustawić go bardziej z tyłu, ale to też mija się z celem – podkreśla Benigier. Taktyka, którą preferują „Niebiescy”, nie jest skomplikowana. Ofensywa bazuje na szybkości piłkarzy i z tym rywale mają ogromne problemy. Niezgoda jest bardzo dynamicznym, silnym i dobrze wyszkolonym zawodnikiem. Boczni obrońcy nie potrafią sobie poradzić z szybkimi skrzydłami chorzowian. Miłosz Przybecki i Łukasz Moneta to sprinterzy. - Zwłaszcza kontry Ruchu są zabójcze. Przeciwnicy mogą powstrzymać jednego z nich, ale z trzema jest już problem. Bardzo narzekano, gdy drużynę opuszczał Kamil Mazek. Ja jednak od początku mówiłem, że nie jest to aż tak duża strata. W lukę po Mazku idealnie się wpasował Przybecki, który jest tak samo szybki. „Niebieskich” można na papierze łatwo rozgryźć, ale na boisku drużyny przeciwne mają już z tym ogromny problem – podsumowuje Benigier.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Polska U-21 - Czechy U-21 1:2. Skrót meczu
Źródło: AUTOR: brak --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLbrak-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Polska U-21 - Czechy U-21 1:2. Skrót meczu
Reprezentacja Polski U-21 przegrała w Kielcach z rówieśnikami z Czech 1:2. Był to dla podopiecznych trenera Marcina Dorny ostatni sprawdzian przed turniejem Euro 2017, który w czerwcu zostanie rozegrany w Polsce.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Były bramkarz Ruchu w Sosnowcu. Zagra przeciwko Górnikom?
Źródło: AUTOR: ŁM --> PORTAL: SPORTSLASKI.PLŁM-->SPORTSLASKI.PL pisze:
Były bramkarz Ruchu w Sosnowcu. Zagra przeciwko Górnikom?
Wieczny rezerwowy Wojciech Skaba będzie bronić barw Zagłębia Sosnowiec. Były bramkarz chorzowskiego Ruchu powinien znaleźć się w kadrze sosnowiczan na najbliższe spotkanie ze Zniczem Pruszków.
Skaba pozostawał bez klubu od lutego. W trakcie zimowego okienka rozwiązał za porozumieniem stron kontrakt z chorzowskim Ruchem, z którym był związany 2,5 roku. Po latach statystowania w warszawskiej Legii przy Cichej miał wrócić do regularnej gry. Nie udało się - przegrywał walkę o miejsce w składzie z Krzysztofem Kamińskim, a później Matusem Putnockym. Kiedy po przenosinach Słowaka w końcu został bramkarzem numer jeden przy Cichej spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań i po trzech pierwszych spotkaniach musiał oddać miejsce między słupkami nieodświadczonemu Kamilowi Lechowi. 2,5 roku w Chorzowie Skaba zakończył z bilansem siedmiu rozegranych meczów, w których 18 razy sięgał po piłkę do swojej siatki. W sumie 32-latek w Ekstraklasie zagrał 84 mecze, ale ten bilans należy rozłożyć na ponad 12 lat spędzonych w klubach elity.
- Szukałem klubu tutaj, na miejscu i tak trafiłem do Sosnowca, skąd przyszła propozycja, a ja chciałem grać, trenować i postarać się pomóc w awansie - argumentował pochodzący z Rybnika golkiper po podpisaniu kontraktu w Sosnowcu. Zagłębie ze względu na problemy zdrowotne Jakuba Szumskiego szukało konkurenta dla Wojciecha Fabisiaka. - Każdy oczekuje awansu, jednak życie pisze różne scenariusze. Zobaczymy, czy wywalczę miejsce w składzie - dodaje Skaba. Jego Zagłębie w następnej kolejce zagra ze Zniczem Pruszków. W najbliższym czasie sosnowiczan czekają między innymi starcia z Górnikiem Zabrze i Podbeskidziem Bielsko-Biała.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Szykuje się kolejny powrót na Cichą?!
Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński" border="0 --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński pisze:
Szykuje się kolejny powrót na Cichą?!
Wśród osób, które mogą zostać wkrótce zatrudnione przy Cichej wymienia się Krzysztofa Ziętka. Wątpliwe, aby posadę dyrektora objął Edward Lorens.
W marcu w Chorzowie doszło do wielkich zmian. Utworzono nowy zarząd oraz nową radę nadzorczą. Prezesem klubu został Janusz Paterman, a w skład RN wszedł między innymi Mariusz Śrutwa. - Zostałem przez szefa klubu poproszony o udział w tym nowym przedsięwzięciu. Przez dłuższy czas w Ruchu działy się różne rzeczy i należy to zmienić. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że czeka nas sporo roboty - mówi były znakomity napastnik.
Dalej, niż bliżej
Paterman wspominał również, że ważnymi członkami „niebieskiej” rodziny mają zostać Edward Lorens i Krzysztof Warzycha, czyli kolejni świetnie znani przez kibiców byli piłkarze oraz trenerzy. Lorens, który grał w Ruchu w latach 70. i 80., miał przejąć stanowisko dyrektora sportowego. Ale na dzisiaj jest dalej od Cichej, niż bliżej.
- Obecnie nie jestem nigdzie zatrudniony. Kibicuję „Niebieskim”, trzymam kciuki za piłkarzy i sztab szkoleniowy; za to, aby dalej im tak dobrze szło i aby drużyna utrzymała się w ekstraklasie. Czy są szanse, że wkrótce wrócę na Cichą? To jest możliwe, takie szanse istnieją, ale dużo osób jest przymierzanych do stanowisk w Ruchu i niekoniecznie muszę być w tym gronie - mówi Lorens. Dyrektorem sportowym nadal jest Mirosław Mosór, który od lat pełni tę funkcję. Paterman dla Warzychy szykuje stanowisko wiceprezesa ds. sportowych. „Gucio” na razie jednak wciąż przebywa w Atenach, gdzie mieszka na stałe.
Ziętek po raz trzeci?
W poprzednim tygodniu informowaliśmy, że z klubem rozstaje się Wojciech Zimerman, dyrektor ds. organizacyjnych. Zimerman na tym stanowisku oficjalnie pracował od stycznia, ale działał już w klubie wcześniej, bo od jesieni ubiegłego roku, między innymi zorganizował zgrupowanie drużyny w Hiszpanii oraz razem z Ryszardem Komornickim załatwił wyjazd na staż do Akademii Bayernu Monachium. Dopinał również szczegóły współpracy pomiędzy Ruchem a szwajcarskim FC Aarau oraz wyjazd drużyny młodzieżowej na turniej Blue Stars/FIFA Youth Cup w Zurychu. Zimerman jest jednak obecnie w trakcie rozwiązywania umowy z klubem. Być może zastąpi go Krzysztof Ziętek, który w latach 2005-2007 był dyrektorem klubu i dobrze został oceniony za swoją pracę. Do swoich sukcesów zaliczyć może uzyskanie w tamtym okresie licencji, cofnięcie zakazu dokonywania transferów oraz sprowadzenia na Cichą Tomasza Sokołowskiego i Grażvydasa Mikulenasa, którzy byli wtedy gwiazdami „Niebieskich”. Ziętek w poprzednim roku w sierpniu został zatrudniony w Ruchu, ale szybko opuścił Cichą, po tym jak Paterman przestał być prezesem. Wtedy był na stanowisku kierownika biura zarządu. Teraz miałby zostać dyrektorem ds. organizacyjnych.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Damian Gorawski: Przezwyciężyłem pustkę. Trwało to pięć lat
Źródło: AUTOR: Michał Trela --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLMichał Trela-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Damian Gorawski: Przezwyciężyłem pustkę. Trwało to pięć lat
- Nie byłem przygotowany na koniec kariery. Nie miałem planów – mówi były gracz Ruchu, Górnika Zabrze i reprezentacji Polski.
Kiedyś było pana pełno w prasie, niekoniecznie sportowej. Dlaczego pan tak mocno zniknął?
Damian GORAWSKI: - Z własnego wyboru. Dziennikarze zapraszali mnie czasem do telewizji, ale zwykle im dziękowałem. Spodobało mi się, że odchodzę w cień. Nie ma mnie już w kolorowych gazetach. To lepsze niż bycie cały czas opisywanym. Doceniam tę ciszę medialną. Ludzie szybko zapominają. Teraz może nie jestem incognito, czasem ludzie poznają, ale często już nie, bo w młodości miałem inną fryzurę. Nazwisko chyba jeszcze kojarzą.
Arkadiusz Głowacki, zakładając szkółkę piłkarską, w której będzie pan pracował, powiedział ostatnio, że dobrze, iż do pana zadzwonił, bo nie miał pan za bardzo co robić. To prawda?
Damian GORAWSKI: - Na pewno cieszę się, że będzie coś nowego. Potrzebowałem nowego impulsu. Poczułem, że się wypaliłem. Długo nie potrafiłem się pogodzić z tym, że w wieku 30-31 lat muszę na zawsze opuścić boisko. Żałowałem, że tak szybko się skończyło. Nie było to dla mnie łatwe. Nie byłem na to przygotowany. Pojawiła się pustka. To uwarunkowane tym, czy mamy rodzinę, zasób finansowy. Finansowo sobie przygotowałem życie. Pod tym względem nie było źle, ale psychicznie dostałem strzał. Trzeba się było poukładać. Ja ogarnąłem się po pięciu latach. Być może potrzebowałem tyle czasu, by ochłonąć i pokochać piłkę na nową.
W czasie kariery nie myślał pan o tym, co będzie potem?
Damian GORAWSKI: - Duża w tym zawsze rola menedżera, rodziny. Samoświadomość też musi być wysoka. Trzeba zdać sobie sprawę, że to się kiedyś skończy i trzeba jakoś żyć. Niektórzy piłkarze mówią, że skończą grać i będą fruwać po świecie. Niby jest to jakiś cel. Pięć lat tak funkcjonowałem. Ale potem trzeba jednak mieć po co wstawać z rana, wiedzieć, że ktoś dzięki nam też coś dostaje. To najważniejszy cel. Najgorsze po zakończeniu kariery było to, że nie miałem żadnych planów. Skończyła się nagle. Robiło się coś od dziecka, codziennie chodziło się na trening, a pewnego dnia przychodziła pustka.
Pana celem jest teraz szkolenie młodzieży?
Damian GORAWSKI: - Tak. Zacząłem tą pracę dwa lata temu, w Krzeszowicach. Wtedy ci chłopcy mieli po pięć lat. Miałem inne wyobrażenie tego, co mnie czeka. Pamiętam, że już jako dziecko potrafiłem bardzo wiele. W moich czasach każde dziecko potrafiło grać w piłkę. Podwórko nas tego uczyło. Każdy się jakoś prezentował. Grupa 50-100 chłopaków przychodziła na trening, wybierano z niej dwudziestu najlepszych i robiono klasę sportową. Gdy widziałem, jak dzieci dziś operują piłką, myślałem, że to nie do wiary. Miały duże zaległości w kwestii koordynacji ruchowej. Kolosalna zmiana. Dlatego to ciężkie zadanie, które wymaga sporo cierpliwości. Ale to wspaniała praca. Chodzę na treningi z uśmiechem na twarzy. Przy dzieciach sam się wiele uczę.
Piłkarskie doświadczenie pomaga w tej pracy?
Damian GORAWSKI: - Myślę, że zwłaszcza na początku rodziców zachęciło nazwisko. Po dwóch latach widzę, że jestem wzorem dla tych dzieci. Są nieszczęśliwe, gdy trening się kończy. Staram się przekazywać swoją wiedzę w zakresie żywienia. Nie chodzi o restrykcyjne diety, ale o podstawy – dużo witamin, zdrowe nawadnianie. Dzieci same się chwalą, co jadły. Nie piją u mnie koloryzowanych napojów, żadnych batonów. Robią duże postępy. Praca nie idzie na marne. Chodzi o to, by w wieku 12-13 lat były przygotowane technicznie i motoryczne. Później większy nacisk jest na szkolenie taktyczne i mentalne. Tego wieku nie można przespać. Chciałbym wychować jakiegoś przyszłego piłkarza.
Jak zaczęła się współpraca z Arkadiuszem Głowackim?
Damian GORAWSKI: - Skontaktował się ze mną na początku stycznia. Nie chciał od razu mówić, o co chodzi. Spotkaliśmy się i szybko się dogadaliśmy. Nie mieliśmy na co dzień kontaktu. Urwał się, ale na nowo go odbudowaliśmy. Widać, że to wszystko jest robione, jak sama nazwa wskazuje, z głową.
Praca w juniorskiej piłce to pana docelowe zajęcie?
Damian GORAWSKI: - Moim celem na następny rok jest zrobić papiery UEFA A. Praca z dziećmi jest przyjemna, ale warto mieć też takie papiery. Kto wie, może będę chciał pracować w seniorskiej piłce? Na razie nie mam takich zapędów, ale nie wykluczam. Cały czas myślałem, że to na pewno nie dla mnie, bo trzeba poświęcić kolejne pół życia. Teraz nie jestem już tego taki pewny. Poza tym, ten kurs będę traktował też jako okazję do rozwinięcia się.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Śrutwa: Wleciałowskiemu nie podam ręki!
Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński" border="0 --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński pisze:
Śrutwa: Wleciałowskiemu nie podam ręki!
Mariusz Śrutwa ponownie pracuje przy Cichej. Nie oznacza to jednak, że były napastnik pogodzi się z trenerem Markiem Wleciałowskim.
W czerwcu 2006 roku chorzowski klub rozwiązał umowę ze Śrutwą. Pierwszym trenerem drużyny był wtedy Wleciałowski. „Super Mario” był bardzo rozgoryczony tym, jak został potraktowany. Jego stronę wzięli kibice, którzy... zdewastowali murawę. Na trawie farbą olejną napisali „Nas też chcecie się pozbyć”, a na płocie okalającym stadion powiesili transparent „Śrutwa zostaje w Chorzowie. Wleciał Raus!”. Wcześniej na stadionowych murach napisano między innymi hasła: "Śrutwa naszym Bogiem" i "Wleciałowski do Zabrza". Kilka miesięcy później Wleciałowski był... przez fanów noszony na rękach, bo drużyna pod jego wodzą awansowała do ekstraklasy.
Wzajemne życzenia
Od tamtych wydarzeń mija ponad dekada, ale do ocieplenia stosunków pomiędzy dwoma „Niebieskimi” nie doszło i nie zanosi się na to. Mariusz Śrutwa w poprzednim tygodniu został członkiem rady nadzorczej. Były snajper wciąż jest bardzo dobrze oceniany przez fanów Ruchu. - Kibice bardzo pozytywnie podeszli do tego, że ponownie jestem w klubie. Mają nadzieję, że w klubie dojdzie do zmian – przyznaje Śrutwa.
Od października 2014 roku w Chorzowie pracuje Marek Wleciałowski. Wrócił do klubu za namową Waldemara Fornalika i został jego asystentem. Śrutwa z Wleciałowskim w gabinetach klubowych jeszcze się nie minęli.
- Z tą osobą nie muszę współpracować. Mam ugruntowaną opinię na jej temat, na własnej skórze przekonałem się co to za człowiek; przeżyłem to, widziałem, uczestniczyłem. Zdania nie zmienię. Są ludzie w klubie, którzy są powołani do tego, aby mieć kontakt z trenerem, aby go oceniać. To nie należy do moich obowiązków – zaznacza nowy członek rady nadzorczej.
Od konfliktu minęło już 11 lat! Czas nie leczy ran? - To nie zadra. Mam swoje zasady. Nie podaję ręki osobom, które nie wiedzą jak się zachować, podpierają się kłamstwami. Nie muszę rozmawiać z osobami, które wykorzystują swoją pozycję, aby zmanipulować rzeczywistość. Życzę mu wszystkiego najlepszego, ale nie muszę z nim rozmawiać – dodaje.
Jak do tej kwestii podchodzi Marek Wleciałowski? - Ta sprawa była w swoim czasie wielokrotnie wyjaśniana. Nie mam potrzeby do niej wracać. Panu Mariuszowi też życzę powodzenia w nowej roli – mówi krótko.
Zła interpretacja
Natomiast nie wiadomo, jak będą relacje pomiędzy Śrutwą, a Fornalikiem. Trener „Niebieskich” był zaskoczony słowami byłego napastnika, które wypowiedział w wywiadzie dla nas w połowie lutego, po porażce chorzowian w premierze ligowej z Cracovią (0:1). - Lubię i szanuję Waldka Fornalika, graliśmy w jednym zespole, dobrze się znamy, ale trzeba wziąć pod uwagę każdą ewentualność, łącznie ze zmianą trenera. Wiadomo, że całego składu się nie da wymienić, łatwiej szkoleniowca a niestety, wyniki nie bronią trenera a drużyna dołuje już od bardzo długiego czasu – podkreślał wtedy eksnapastnik. - Tamta moja wypowiedź została przez niektórych źle zinterpretowana. Ja wcale nie chciałem zwolnić trenera. Mówiłem o tym, że trzeba bić na alarm i powiedziałem wyraźnie, że jest to jedna z alternatyw. Obecnie trenera Waldemara Fornalika oczywiście bronią wyniki. Nie jestem w złych stosunkach z Waldkiem – podkreśla „Super Mario”.
- Zostałem przez Janusza Patermana poproszony o udział w tym nowym przedsięwzięciu. Przez dłuższy czas w Ruchu działy się różne rzeczy i należy to zmienić – podkreśla. Paterman w ostatnich dniach jest bardzo zajęty. Do końca tego miesiąca klub musi spłacić zaległości z zeszłego roku. Jest to konieczne do uzyskania licencji na przyszły sezon. - Zarząd skutecznie pracuje nad tym. Z moich informacji wynika, że klub otrzyma licencję na następny sezon – dodaje z optymizmem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot], Google Adsense [Bot], JSensei i 60 gości