Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Wiślak wzmocni Ruch Chorzów
Michał Szewczyk, syn byłego piłkarza Ruchu, to kolejny gracz, który wzmocni śląską drużynę.
21-letni pomocnik Wisły Kraków rozegrał 7 spotkań w ostatnim sezonie ekstraklasy. Występował w najwyższej klasie rozgrywkowej wiosną, a pierwszą rundę spędził na wypożyczeniu w Okocimskim Brzesko. Teraz ma przejść na zasadzie transferu definitywnego do trzeciej drużyny minionego sezonu.
Szewczyk urodził się w Chorzowie, a jego ojciec Mieczysław to były świetny piłkarz Ruchu, który zdobył razem z zespołem ostatni tytuł mistrzowski w 1989 roku.
RUCH W PRASIE - bez komentowania [brig]
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Wiślak wzmocni Ruch Chorzów
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Ruch Chorzów zdecydowany na gracza Wisły Kraków. To syn dawn
Źródło: AUTOR: Wojciech Todur --> PORTAL: SPORT.PLWojciech Todur-->SPORT.PL pisze:
Ruch Chorzów zdecydowany na gracza Wisły Kraków. To syn dawnego mistrza
Michał Szewczyk, pomocnik Wisły Kraków, będzie grał od nowego sezonu w Ruchu Chorzów.
Szewczyk, 22-letni pomocnik, jest synem Mieczysława Szewczyka, który w latach 80. stanowił o sile zespołu z Cichej. W 1989 roku sięgnął razem z niebieskimi po mistrzostwo Polski.
Michał Szewczyk jest wychowankiem Astry Spytkowice. Grał też w Okocimskim Brzesko i Zatorzance Zator. W barwach Wisły rozegrał czternaście meczów w ekstraklasie.
Właśnie wygasa jego kontrakt z krakowskim klubem, a to oznacza, że będzie mógł przejść do Ruchu za darmo.
Przypomnijmy, że w Ruchu mają również grać Wojciech Skaba, Michał Efir oraz Patryk Mikita z Legii Warszawa. W najbliższych tygodniach w Chorzowie pojawi się liczne grono zawodników, których przetestuje sztab szkoleniowy zespołu. Wśród nich nie zabraknie również obcokrajowców.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
25 lat mistrzostwa Polski dla Ruchu Chorzów. Polityka wkrocz
Źródło: AUTOR: Piotr Zawadzki --> PORTAL: SPORT.PLPiotr Zawadzki-->SPORT.PL pisze:
25 lat mistrzostwa Polski dla Ruchu Chorzów. Polityka wkroczyła na Cichą [CZĘŚĆ 3.]
Tak było w maju 1989 roku. Niebiescy najwyraźniej dostali zadyszki, potracili parę punktów i w efekcie oddali fotel lidera odwiecznemu konkurentowi z Zabrza.
Po 18-dniowej przerwie w rozgrywkach ligowych (w tym czasie reprezentacja grała - bez powodzenia - w eliminacjach MŚ) niebiescy byli nie do poznania.
Tabela na koniec kwietnia (po 22 kolejkach):
1. Ruch Chorzów 38
2. Górnik Zabrze 36
3. Legia Warszawa 33
4. GKS Katowice 32
Obowiązuje regulamin, według którego za zwycięstwo różnicą trzech lub więcej bramek otrzymuje się 3 punkty, za porażkę różnicą trzech albo więcej bramek - minusowy punkt.
10 maja. Ruch Chorzów - Stal Mielec 0:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Sajdak (20.), 0:2 Śliwowski (48.). Widzów: 10 tys.
Ruch: Kołodziejczyk - Fornalak, Waleszczyk, Gęsior, Chorzewski, Nowak, Szuster, Wira (66. Kapica), Mosór (65. Łukasik), Warzycha, Bąk
Porażka niebieskich na własnym boisku z ligowym średniakiem Stalą Mielec była ogromną niespodzianką.
"Sport" już przed meczem przypominał, że w rundzie jesiennej pierwsza porażka Ruchowi zdarzyła się właśnie ze Stalą. To miała być gwarancja, że wszyscy piłkarze Ruchu, mając w pamięci tamto niepowodzenie, podejdą do wiosennego meczu bardzo poważnie.
Mecz do szybkiego zapomnienia
Kibice przeżyli jednak na Cichej ogromne rozczarowanie. Zawodnicy w niebieskich koszulkach byli tego dnia lepsi. Sęk w tym, że na niebiesko zagrali mielczanie.
"Trybuna Robotnicza" krytykowała: "Niebiescy [zagrali bez pauzujących za żółte kartki Waldemara Fornalika i Mieczysława Szewczyka - przyp. red.] grali jakby bez wiary w swoje umiejętności. Długo przetrzymywali piłkę w środku pola nie potrafili zawiązać właściwej akcji. Przy uważnej obronie gości, bez elementu zaskoczenia, nie można było nawet marzyć o zdobyciu gola."
"Sport" zauważał: "Stal panowała na boisku i to jest chyba większa sensacja, niż sam wynik. Piłkarze Mielca byli bliżsi trzeciego gola, aniżeli Ruch przynajmniej honorowej bramki."
Po meczu trener chorzowian Jerzy Wyrobek przyznał, że Stal była wyraźnie lepsza i wygrała w pełni zasłużenie. Dodał, że piłkarzom Ruchu przyda się kubeł zimnej wody.
"Dziennik Zachodni" napominał przegranych: "Obraz Ruchu stanowił jak gdyby karykaturę normalnego wizerunku. Ani koncepcji, ani większości podstawowych walorów, słowem zaprzeczenie wszystkiego, co do tej pory stanowiło siłę chorzowian. (...) Ten mecz trzeba jak najszybciej zapomnieć, ale przedtem koniecznie wyciągnąć z niego właściwy wniosek."
13 maja. Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów 0:0
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Albin Wira wspomina 1989 rok: Nagle do szatni Ruchu wszedł p
Źródło: AUTOR: Wojciech Todur --> PORTAL: SPORT.PLWojciech Todur-->SPORT.PL pisze:
Albin Wira wspomina 1989 rok: Nagle do szatni Ruchu wszedł partyjny dygnitarz
Albin Wira (rocznik 1953) był najstarszym i najbardziej doświadczonym piłkarzem Ruchu Chorzów, gdy ten sięgał po ostatnie, jak dotąd, mistrzostwo Polski. Wychowanek niebieskich miał już wtedy w swojej kolekcji złote medale z lat 1974 i 79.
- Maj to był dla nas trudny miesiąc w drodze po tytuł. Wiedzieliśmy jednak, że najważniejsze mecze wciąż przed nami. Najwięcej miało oczywiście zależeć o naszej wyjazdowej potyczki z Górnikiem Zabrze - wspomina Wira.
Wojciech Todur: Pewnie pan nie pamięta, od jakiego meczu zaczęliście ligowe granie w maju 1989?
Albin Wira: Może od Wisły Kraków? Pamiętam, że wygraliśmy z nimi wysoko [4:1 - przyp. red.], a dodatkową finansową premię za zwycięstwo zapewniła nam Olimpia Poznań, która rywalizowała z wiślakami o utrzymanie w lidze. Po meczu w Krakowie działacz Ruchu Walter Sklepowicz zaprosił nas do hotelu "Holiday Inn" na piwo...
Fajne wspomnienie, ale z Wisłą graliście w kwietniu.
- No to pewnie porażka...
Porażka. 0:2 ze Stalą Mielec.
- Stal nam w tamtym sezonie wyraźnie nie leżała, bo przegraliśmy z nią także w pierwszej rundzie. To było o tyle dziwnie, że wcześniej ze Stalą zawsze nam się grało dobrze. To z innymi drużynami mieliśmy na pieńku. Chociażby z Górnikiem Zabrze, ale z nimi mieliśmy zmierzyć się dopiero w czerwcu...
W drużynie coraz mocniejszą pozycję miał wtedy Dariusz Gęsior. Opowiadał nam, że to właśnie pan wprowadzał go do zespołu.
- Wtedy była mocna, dużo mocniejsza niż obecnie, rywalizacja o miejsce w składzie. Zdarzało się, że starsi tępili młodych. Tych młodych to za wielu wtedy na Cichej nie było: Gęsior, Mirek Mosór, Daniel Łukasik... Szybko dostrzegłem, że Darek ma talent i może nam pomóc. Pamiętam taki mecz z Odrą Opole, gdy "Gęgol" wchodził do drużyny. Mocno z nim wtedy "jechano", a ja stanąłem w jego obronie. Nie czułem się jakiś tam przewodnikiem młodzieży, ale chyba nie byłem też zawistny. Widziałem, że dzięki takim zawodnikom, jak Gęsior Ruch może tylko zyskać. Zrobił fajną karierę, zdobył srebro na Igrzyskach w Barcelonie. No to chyba miałem do niego oko (śmiech).
W mistrzowskim sezonie 1988/89 trenerzy Jerzy Wyrobek i Henryk Wieczorek grali wąską grupą zawodników. To był wasz atut?
- O tytuł walczyło piętnastu, szesnastu graczy. Tak, uważam, że to był nasz atut. Śmieszy mnie, gdy teraz słyszę, że zawodnik jest zmęczony po rozegraniu trzydziestu spotkań. My najchętniej gralibyśmy co trzy dni i najlepiej bez żadnych zmian. Wąska kadra sprawiała, że zespół świetnie się rozumiał i grał często w ciemno.
W maju zagraliście też z Legią. Zabrakło pana wtedy na boisku.
- Ale dlaczego ja wtedy nie zagrałem? Kartki? Nieee. Kartek to ja dostawałem bardzo mało. Czerwoną to chyba nigdy nie zostałem ukarany... Taki był ze mnie boiskowy dżentelmen (śmiech). To była kontuzja. Wtedy nie było zwyczaju, że kontuzjowani zawodnicy jeżdżą z drużynami na wyjazdowe spotkania, więc zostałem w domu. Mecz śledziłem z radiem przy uchu. To były fajne czasy studia S-13. Wszystkie mecze zaczynały się o podobnej porze. To były prawdziwie emocje, a nie to co teraz, gdy ligowe kolejki są rozwleczone od piątku do poniedziałku.
Maj wam wyraźnie nie wyszedł. Wygrana i to okazała przyszła dopiero na koniec miesiąca. Jak pan zapamiętał 4:0 z Widzewem Łódź?
- Wróciłem wtedy do meczowej kadry po kontuzji, ale na boisko wszedłem dopiero w końcówce. Z meczu pamiętam bramkę młodego Piotrka Boncola, który wchodził wtedy do drużyny. Ciekawie było też po spotkaniu, bo nieoczekiwanie do naszej szatni wszedł Manfred Gorywoda. Honorowy prezes Ruchu, ale przede wszystkim partyjny dygnitarz, robił sobie naszym kosztem kampanię wyborczą do Sejmu. My cieszymy się po wygranej, a on nagle staje w drzwiach i pyta, który to Boncol. Podszedł potem do niego i pogratulował gry oraz gola. Fotograf zaraz uwiecznił to na zdjęciu, które ukazało się w katowickim "Sporcie".
Co pan myślał, na koniec maja? Będzie mistrzostwo, czy nie będzie?
- Złoto zdobywałem już także w 1974 i 1979 roku. Wiedziałem, że najważniejsze mecze wciąż przed nami. Najwięcej miało oczywiście zależeć od wyjazdowej gryz Górnikiem. Teraz sobie myślę, że z okazji 25-lecia wszyscy wspominają ostatni sukces Ruchu, a przecież można by dziś także świętować 40- i 35-lecie dwóch wcześniejszych tytułów. Bo taki właśnie jest Ruch. Wielki klub. Co rok by się znalazła jakaś rocznica do świętowania.
Albin Wira w latach 90. był trenerem Ruchu Chorzów.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
25 lat mistrzostwa Polski dla Ruchu Chorzów. Polityka wkrocz
Źródło: AUTOR: Piotr Zawadzki --> PORTAL: SPORT.PLPiotr Zawadzki-->SPORT.PL pisze:
25 lat mistrzostwa Polski dla Ruchu Chorzów. Polityka wkroczyła na Cichą [CZĘŚĆ 3.]
Tak było w maju 1989 roku. Niebiescy najwyraźniej dostali zadyszki, potracili parę punktów i w efekcie oddali fotel lidera odwiecznemu konkurentowi z Zabrza.
Po 18-dniowej przerwie w rozgrywkach ligowych (w tym czasie reprezentacja grała - bez powodzenia - w eliminacjach MŚ) niebiescy byli nie do poznania.
Tabela na koniec kwietnia (po 22 kolejkach):
1. Ruch Chorzów 38
2. Górnik Zabrze 36
3. Legia Warszawa 33
4. GKS Katowice 32
Obowiązuje regulamin, według którego za zwycięstwo różnicą trzech lub więcej bramek otrzymuje się 3 punkty, za porażkę różnicą trzech albo więcej bramek - minusowy punkt.
10 maja. Ruch Chorzów - Stal Mielec 0:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Sajdak (20.), 0:2 Śliwowski (48.). Widzów: 10 tys.
Ruch: Kołodziejczyk - Fornalak, Waleszczyk, Gęsior, Chorzewski, Nowak, Szuster, Wira (66. Kapica), Mosór (65. Łukasik), Warzycha, Bąk
Porażka niebieskich na własnym boisku z ligowym średniakiem Stalą Mielec była ogromną niespodzianką.
"Sport" już przed meczem przypominał, że w rundzie jesiennej pierwsza porażka Ruchowi zdarzyła się właśnie ze Stalą. To miała być gwarancja, że wszyscy piłkarze Ruchu, mając w pamięci tamto niepowodzenie, podejdą do wiosennego meczu bardzo poważnie.
Mecz do szybkiego zapomnienia
Kibice przeżyli jednak na Cichej ogromne rozczarowanie. Zawodnicy w niebieskich koszulkach byli tego dnia lepsi. Sęk w tym, że na niebiesko zagrali mielczanie.
"Trybuna Robotnicza" krytykowała: "Niebiescy [zagrali bez pauzujących za żółte kartki Waldemara Fornalika i Mieczysława Szewczyka - przyp. red.] grali jakby bez wiary w swoje umiejętności. Długo przetrzymywali piłkę w środku pola nie potrafili zawiązać właściwej akcji. Przy uważnej obronie gości, bez elementu zaskoczenia, nie można było nawet marzyć o zdobyciu gola."
"Sport" zauważał: "Stal panowała na boisku i to jest chyba większa sensacja, niż sam wynik. Piłkarze Mielca byli bliżsi trzeciego gola, aniżeli Ruch przynajmniej honorowej bramki."
Po meczu trener chorzowian Jerzy Wyrobek przyznał, że Stal była wyraźnie lepsza i wygrała w pełni zasłużenie. Dodał, że piłkarzom Ruchu przyda się kubeł zimnej wody.
"Dziennik Zachodni" napominał przegranych: "Obraz Ruchu stanowił jak gdyby karykaturę normalnego wizerunku. Ani koncepcji, ani większości podstawowych walorów, słowem zaprzeczenie wszystkiego, co do tej pory stanowiło siłę chorzowian. (...) Ten mecz trzeba jak najszybciej zapomnieć, ale przedtem koniecznie wyciągnąć z niego właściwy wniosek."
13 maja. Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów 0:0
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Źródło: AUTOR: --> PORTAL: SPORT.PL-->SPORT.PL pisze:
Tradycyjnie po każdej rundzie piłkarskiego sezonu dziennikarze Śląsk.SPORT.PL głosują w rankingu na najlepszych piłkarzy i trenerów naszego regionu. Na sam koniec zostawiliśmy sobie właśnie szkoleniowców. Dodajmy, że po rundzie jesiennej najwyżej oceniliśmy Jana Kociana z Ruchu Chorzów. Głosowali: Maciej Blaut, Paweł Czado, Grzegorz Kaczmarzyk, Wojciech Todur, Piotr Zawadzki
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Jan Kocian odrzucił ofertę pracy w GKS-ie Bełchatów
Źródło: AUTOR: Maciej Blaut --> PORTAL: SPORT.PLMaciej Blaut-->SPORT.PL pisze:
Jan Kocian odrzucił ofertę pracy w GKS-ie Bełchatów
PRZEGLĄD PRASY. Trener Ruchu Chorzów Jan Kocian jest kuszony przez inne kluby - przypomina `Sport`.
Słowacki szkoleniowiec niebieskich cieszy się doskonałą opinią, więc nie narzeka na brak ofert pracy. Z informacji "Sportu" wynika, że Kociana bardzo chciał zatrudnić GKS Bełchatów. Ofertę dostał też z zagranicy. - Owszem, była oferta spoza Polski. Nie chcę wymieniać nazwy klubu, bo to nie jest istotne. Ważne jest natomiast, że odrzuciłem ją, bo mam ważny kontrakt z Ruchem. Czekają nas trudne zadania i dużo pracy. Dlatego teraz skupiam się na pracy w Chorzowie - podkreśla Kocian.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Albin Wira wspomina 1989 rok: Nagle do szatni Ruchu wszedł p
Źródło: AUTOR: Wojciech Todur --> PORTAL: SPORT.PLWojciech Todur-->SPORT.PL pisze:
Albin Wira wspomina 1989 rok: Nagle do szatni Ruchu wszedł partyjny dygnitarz
Albin Wira (rocznik 1953) był najstarszym i najbardziej doświadczonym piłkarzem Ruchu Chorzów, gdy ten sięgał po ostatnie jak dotąd mistrzostwo Polski. Wychowanek niebieskich miał już wtedy w swojej kolekcji złote medale z lat 1974 i 1979.
- Maj to był dla nas trudny miesiąc w drodze po tytuł. Wiedzieliśmy jednak, że najważniejsze mecze wciąż przed nami. Najwięcej miało oczywiście zależeć o naszej wyjazdowej potyczki z Górnikiem Zabrze - wspomina Wira.
Wojciech Todur: Pewnie pan nie pamięta, od jakiego meczu zaczęliście ligowe granie w maju 1989?
Albin Wira: Może od Wisły Kraków? Pamiętam, że wygraliśmy z nią wysoko [4:1 - przyp. red.], a dodatkową finansową premię za zwycięstwo zapewniła nam Olimpia Poznań, która rywalizowała z wiślakami o utrzymanie w lidze. Po meczu w Krakowie działacz Ruchu Walter Sklepowicz zaprosił nas do hotelu Holiday Inn na piwo...
Fajne wspomnienie, ale z Wisłą graliście w kwietniu.
- No to pewnie porażka...
Porażka. 0:2 ze Stalą Mielec.
- Stal nam w tamtym sezonie wyraźnie nie leżała, bo przegraliśmy z nią także w pierwszej rundzie. To było o tyle dziwne, że wcześniej ze Stalą zawsze nam się grało dobrze. To z innymi drużynami mieliśmy na pieńku. Chociażby z Górnikiem Zabrze, ale z nim mieliśmy zmierzyć się dopiero w czerwcu...
W drużynie coraz mocniejszą pozycję miał wtedy Dariusz Gęsior. Opowiadał nam, że to właśnie pan wprowadzał go do zespołu.
- Wtedy była mocna, dużo mocniejsza niż obecnie rywalizacja o miejsce w składzie. Zdarzało się, że starsi tępili młodych. Tych młodych to za wielu wtedy na Cichej nie było: Gęsior, Mirek Mosór, Daniel Łukasik... Szybko dostrzegłem, że Darek ma talent i może nam pomóc. Pamiętam taki mecz z Odrą Opole, gdy "Gęgol" wchodził do drużyny. Mocno z nim wtedy "jechano", a ja stanąłem w jego obronie. Nie czułem się jakimś tam przewodnikiem młodzieży, ale chyba nie byłem też zawistny. Widziałem, że dzięki takim zawodnikom jak Gęsior Ruch może tylko zyskać. Zrobił fajną karierę, zdobył srebro na igrzyskach w Barcelonie. No to chyba miałem do niego oko (śmiech).
W mistrzowskim sezonie 1988/89 trenerzy Jerzy Wyrobek i Henryk Wieczorek grali wąską grupą zawodników. To był wasz atut?
- O tytuł walczyło piętnastu, szesnastu graczy. Tak, uważam, że to był nasz atut. Śmieszy mnie, gdy teraz słyszę, że zawodnik jest zmęczony po rozegraniu trzydziestu spotkań. My najchętniej gralibyśmy co trzy dni i najlepiej bez żadnych zmian. Wąska kadra sprawiała, że zespół świetnie się rozumiał i grał często w ciemno.
W maju zagraliście też z Legią. Zabrakło pana wtedy na boisku.
- Ale dlaczego ja wtedy nie zagrałem? Kartki? Nieee. Kartek to ja dostawałem bardzo mało. Czerwoną to chyba nigdy nie zostałem ukarany... Taki był ze mnie boiskowy dżentelmen (śmiech). To była kontuzja. Wtedy nie było zwyczaju, że kontuzjowani zawodnicy jeżdżą z drużynami na wyjazdowe spotkania, więc zostałem w domu. Mecz śledziłem z radiem przy uchu. To były fajne czasy studia S-13. Wszystkie mecze zaczynały się o podobnej porze. To były prawdziwe emocje, a nie to co teraz, gdy ligowe kolejki są rozwleczone od piątku do poniedziałku.
Maj wam wyraźnie nie wyszedł. Wygrana, i to okazała, przyszła dopiero na koniec miesiąca. Jak pan zapamiętał 4:0 z Widzewem Łódź?
- Wróciłem wtedy do meczowej kadry po kontuzji, ale na boisko wszedłem dopiero w końcówce. Z meczu pamiętam bramkę młodego Piotrka Boncola, który wchodził wtedy do drużyny. Ciekawie było też po spotkaniu, bo nieoczekiwanie do naszej szatni wszedł Manfred Gorywoda. Honorowy prezes Ruchu, ale przede wszystkim partyjny dygnitarz robił sobie naszym kosztem kampanię wyborczą do Sejmu. My cieszymy się po wygranej, a on nagle staje w drzwiach i pyta, który to Boncol. Podszedł potem do niego i pogratulował gry oraz gola. Fotograf zaraz uwiecznił to na zdjęciu, które ukazało się w katowickim "Sporcie".
Co pan myślał na koniec maja? Będzie mistrzostwo czy nie będzie?
- Złoto zdobywałem już także w 1974 i 1979 roku. Wiedziałem, że najważniejsze mecze wciąż przed nami. Najwięcej miało oczywiście zależeć od wyjazdowej gry z Górnikiem. Teraz sobie myślę, że z okazji 25-lecia wszyscy wspominają ostatni sukces Ruchu, a przecież można by dziś także świętować 40- i 35-lecie dwóch wcześniejszych tytułów. Bo taki właśnie jest Ruch. Wielki klub. Co rok by się znalazła jakaś rocznica do świętowania.
Albin Wira w latach 90. był trenerem Ruchu Chorzów.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Ruch Chorzów wprowadza limit dla obcokrajowców
Źródło: AUTOR: Wojciech Todur --> PORTAL: SPORT.PLWojciech Todur-->SPORT.PL pisze:
Ruch Chorzów wprowadza limit dla obcokrajowców
Przez większą część minionego sezonu Ruch Chorzów był jedynym klubem w ekstraklasie, który w kadrze miał wyłącznie Polaków. W nowym sezonie ma się to zmienić.
Ruch zrezygnował z obcokrajowców jesienią minionego roku, gdy z zespołem rozstał się Czech Pavel Sultes. Gra wyłącznie krajowym składem wyszła niebieskim na dobre. Zespół zapracował na miano rewelacji rozgrywek i finiszował na znakomitym trzecim miejscu.
Na Cichej gra obecnie jeden obcokrajowiec. To Rosjanin Rołand Gigołajew, który dołączył do zespołu zimą. W nowym sezonie zagranicznych piłkarzy ma być jednak w śląskim klubie więcej. - Kilku piłkarzy z zagranicy na pewno w najbliższych dniach pojawi się na Cichej na testach. Myślę o Słowakach, Czechach... Jeden z zawodników grał ostatnio w Niemczech. Na pewno jednak nie będzie tak, że teraz pójdziemy w drugą stronę. Nie. Ruch nadal będzie stawiał na polskich graczy. Wprowadzimy na swój użytek nasz własny, wewnątrzklubowy limit dla obcokrajowców. Powiedzmy, że możemy zakontraktować góra trzech takich graczy. Ale czy tak się stanie? Zawsze najważniejsze są przecież umiejętności testowanych graczy - mówi Dariusz Smagorowicz, prezes niebieskich.
Przypominamy, że już wiosną niebiescy przymierzali się do transferów dwóch zawodników, którzy grali w obcych ligach. Myślimy o Słowaku Kristianie Kostrnie - zawodniku Wolverhampton Wanderers oraz Mateuszu Sowale - pochodzącemu z Polic pomocniku Dynama Drezno.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Michał Buchalik bramkarzem Wisły Kraków
Źródło: AUTOR: jak --> PORTAL: SPORT.PLjak-->SPORT.PL pisze:
Michał Buchalik bramkarzem Wisły Kraków
To już oficjalna wiadomość. 25-letni bramkarz podpisał kontrakt z Wisłą Kraków.
- Wszystko jest na dobrej drodze. Mam nadzieję, że sprawa wyjaśni się do końca tygodnia - mówił nam Buchalik dwa dni temu. Był już po testach medycznych, ale musiał jeszcze zaakceptować warunki kontraktu. W piątek złożył podpis pod trzyletnią umową.
Buchalik w ostatnim sezonie grał w Ruchu Chorzów, z którym wywalczył awans do europejskich pucharów. Mimo to nie chciał przedłużyć wygasającego kontraktu. Wcześniej występował w Lechii Gdańsk i Odrze Wodzisław, a jest wychowankiem Energetyka ROW Rybnik.
Wszystko wskazuje na to, że Buchalik zajmie miejsce Michała Miśkiewicza, którego odejście jest już niemal przesądzone. Bramkarz ma za sobą dobry sezon, ale w czerwcu kończy mu się umowa, a podpisanie nowej wiązało się z podwyżką. Negocjacje trwały miesiącami, strony dawały sobie czas na przemyślenie stanowisk, ale porozumienia raczej nie będzie.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Kolumbijczyk w Ruchu?!
Źródło: AUTOR: Leszek Błażyński --> PORTAL: PRZEGLADSPORTOWY.PLLeszek Błażyński-->PRZEGLADSPORTOWY.PL pisze:
Kolumbijczyk w Ruchu?!
W przyszłym tygodniu przyjedzie na Cichą kilku obcokrajowców. Wśród nich ma być również piłkarz posiadający paszport Kolumbii.
Chorzowianie są bardzo aktywni w letnim okienku transferowym. Wczoraj informowaliśmy o tym, że działacze domykają kwestie kontraktów czterech polskich graczy. Są to trzej zawodnicy Legii: bramkarz Wojciech Skaba, napastnicy Patryk Mikita i Michał Efir oraz pomocnik Wisły Kraków Michał Szewczyk. W przyszłym tygodniu spodziewani są w Chorzowie gracze z zagranicy. Ma pojawić się kilku zawodników na testach. Na angaż może liczyć dwóch, góra trzech, bo chorzowianie nadal chcą opierać kadrę na krajowych piłkarzach. Na liście obcokrajowców, którzy mają przyjechać na Górny Śląsk, jest również Kolumbijczyk. Piłkarz ma paszport wspomnianego kraju, ale również europejskie korzenie.
Klub z Chorzowa bardzo rzadko sięga po graczy z Ameryki Południowej. W sezonie 2007/08 w ekstraklasie trzy spotkania w barwach Ruchu rozegrał Brazylijczyk Lilo, który szybko zaaklimatyzował się na Śląsku. Były gracz Pogoni bardzo dobrze mówił po polsku, ale pod względem piłkarskim się nie wyróżniał. Dlatego furory nie zrobił. W 2010 roku jeden z menedżerów przesłał na Cichą listę 21 brazylijskich graczy do wzięcia, wśród których był bramkarz Ricardo Berna - zdobył z Fluminese mistrzostwo Brazylii. Latynos miał spore wymagania finansowe. Do rozmów w sprawie kontraktu jednak nawet nie doszło, bo działacze woleli postawić na krajowych golkiperów.
<p style="margin-bottom: 0cm; font-weight: normal;">
<p style="margin-bottom: 0cm; font-weight: normal;">
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Prezes Ruchu Chorzów: Ci, którzy mieli odejść, już odeszli
Źródło: AUTOR: Wojciech Todur --> PORTAL: SPORT.PLWojciech Todur-->SPORT.PL pisze:
Prezes Ruchu Chorzów: Ci, którzy mieli odejść, już odeszli
W ostatnich dniach pojawia się coraz więcej informacji dotyczących wzmocnień Ruchu Chorzów. A co z zawodnikami, którym właśnie kończą się umowy?
Jeżeli Ruch dopnie celu - a wszystko na to wskazuje - to w najbliższych dniach umowy z niebieskimi podpiszą Michał Szewczyk z Wisły Kraków oraz Wojciech Skaba, Michał Efir i Patryk Mikita z Legii Warszawa.
Przypominamy, że na podpisanie nowych kontraktów czekają też piłkarze, którzy stanowili o sile niebieskich w minionym sezonie: Marcin Malinowski, Łukasz Surma, Marek Zieńczuk czy Mateusz Kwiatkowski.
- Moim zdaniem ci, którzy mieli odejść z Ruchu, już odeszli. Myślę o Macieju Jankowskim, Jakubie Smektale i Michale Buchaliku. Reszta zostaje z nami, a rozmowy dotyczące przedłużenia umów zmierzają w dobrą stronę - zapewnia Dariusz Smagorowicz, prezes klubu z Cichej.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Ruch Chorzów na mundialu. Od Wilimowskiego po Komaca
Źródło: AUTOR: Wojciech Todur --> PORTAL: SPORT.PLWojciech Todur-->SPORT.PL pisze:
Ruch Chorzów na mundialu. Od Wilimowskiego po Komaca
W Brazylii rozpoczęły się mistrzostwa świata, a Ruch Chorzów wspomina z tej okazji związanych z klubem z Cichej piłkarzy, którzy mieli okazję zagrać w mundialu.
Polacy po raz pierwszy zagrali w finałach piłkarskich mistrzostw świata w roku 1938. O sile naszej kadry, która wybrała się na turniej do Francji, stanowili piłkarze Ruchu: Gerard Wodarz oraz najważniejsze ogniwo ówczesnej reprezentacji Ernest Wilimowski. Polacy rozegrali na mistrzostwach tylko jedno spotkanie, lecz mówi się o nim do dziś. 5 czerwca w Strasburgu naprzeciw biało-czerwonych stanęła Brazylia. Do rozstrzygnięcia tej rywalizacji potrzebna była dogrywka, a to niezwykle pasjonujące spotkanie zakończyło się ostatecznie zwycięstwem Brazylijczyków 6:5. Kibicom futbolu zapadł w pamięci nie tylko dramatyczny przebieg meczu, ale także snajperski pojedynek, jaki stoczyły dwie największe gwiazdy obu zespołów - Leonidas i Wilimowski. Górą był "Ezi", który aż czterokrotnie trafił do bramki canarinhos. To rekordowe osiągnięcie przetrwało aż do turnieju rozegranego w 1994 w Stanach Zjednoczonych, gdzie Rosjanin Oleg Salenko pięć razy pokonał bramkarza Kamerunu.
We wspomnianym meczu z Brazylią całe spotkanie rozegrał także lewoskrzydłowy niebieskich Wodarz. Warto wspomnieć, że na ławce rezerwowych zasiedli w tym spotkaniu dwaj inni zawodnicy Ruchu - bramkarz Walter Brom i obrońca Edmund Giemsa, a wśród powołanych na turniej był także Edward (do 1948 nosił imię Ewald) Cebula, który w niebieskiej koszulce występował po wojnie, w latach 1947-1952.
Na kolejny start Polaków w finałach mistrzostw świata i jednocześnie na kolejny występ piłkarza Ruchu na mundialu czekaliśmy aż do roku 1974 i turnieju, którego gospodarzem była Republika Federalna Niemiec. W kadrze powołanej przez legendarnego trenera Kazimierza Górskiego znalazł się pomocnik Ruchu Zygmunt Maszczyk. "Zyga" wystąpił we wszystkich spotkaniach Polaków podczas zachodnioniemieckiego turnieju i walnie przyczynił się do największego sukcesu w historii polskiego futbolu, jakim było zajęcie trzeciego miejsca w mistrzostwach.
Drugi i jak dotąd ostatni medal mistrzostw świata Polacy zdobyli osiem lat później na hiszpańskich boiskach. Naszą reprezentację do sukcesu poprowadził trener Antoni Piechniczek, były zawodnik niebieskich, mistrz Polski z 1968 roku. Warto dodać, że Piechniczek został selekcjonerem, formalnie będąc trenerem... Ruchu. Nie zdążył jednak poprowadzić chorzowskiego zespołu w żadnym oficjalnym meczu. Na hiszpańskim mundialu pierwsze skrzypce w polskiej drużynie grał Andrzej Buncol, który zimą 1981 roku przeszedł z Ruchu do warszawskiej Legii. "Krupniok" wpisał się na listę strzelców w meczu z Peru.
Ten sam duet z "niebieską" przeszłością - Piechniczek i Buncol - wystąpił na mistrzostwach także cztery lata później. W Meksyku Polakom już tak dobrze nie szło i swój udział w turnieju zakończyli na etapie 1/8 finału po porażce 0:4 z Brazylią.
Kolejny raz na mundialu Polacy pojawili się 16 lat później. W kadrze, którą selekcjoner Jerzy Engel zabrał do Korei, znaleźli się Arkadiusz Bąk oraz niespodziewanie Paweł Sibik. Bąk występował przy Cichej jesienią 1996 roku, a Sibik, który na mundial jechał jako zawodnik Odry Wodzisław, graczem Ruchu zostanie niespełna trzy lata później (zima 2005). Bąk rozegrał na mistrzostwach 74 minuty w meczu z Portugalią, a Sibik zaliczył czterominutowy epizod w ostatnim spotkaniu Polaków przeciwko Stanom Zjednoczonym.
Ostatni, jak dotąd, udział Polaków w turnieju finałowym przypadł na rok 2006 i mundial rozgrywany na boiskach niemieckich. Pełne trzy spotkania w zespole biało-czerwonych rozegrał Marcin Baszczyński, zawodnik Ruchu w latach 1995-2000 i 2013, zdobywca Pucharu Polski w 1996.
Warto dodać, że w 2010 roku w dwóch meczach turnieju finałowego w RPA wystąpił w barwach reprezentacji Słowenii Andrej Komac. Cztery miesiące później został on zawodnikiem Ruchu.
Na brazylijskich boiskach piłkarzy związanych z Cichą brak...
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Ruch Chorzów znalazł konkurenta dla Filipa Starzyńskiego
Źródło: AUTOR: Wojciech Todur --> PORTAL: SPORT.PLWojciech Todur-->SPORT.PL pisze:
Ruch Chorzów znalazł konkurenta dla Filipa Starzyńskiego
PRZEGLĄD PRASY. Piłkarze Ruchu Chorzów kończą w środę letnie urlopy. Kogo można się spodziewać na pierwszych zajęciach? - pyta `Sport`.
Trzeci zespół minionego sezonu spotka się na pierwszym treningu w środę. Z drużyną trenera Jana Kociana mają trenować Michał Efir, Patryk Mikita, Wojciech Skaba (wszyscy ostatnio Legia) oraz Michał Szewczyk (Wisła Kraków).
To jednak nie koniec wzmocnień. "Sport" zauważa, że niebieskie barwy może też wzmocnić Piotr Ceglarz, 21-letni zawodnik, który ostatnie trzy sezony spędził w Termalice Bruk-Bet Nieciecza. "W Niecieczy grał na środku pomocy i lewej stronie. W Chorzowie miałby być alternatywą dla m.in. Filipa Starzyńskiego" - pisze dziennik.
-
- Posty: 8660
- Rejestracja: 13 mar 2014, o 16:04
- Kontakt:
Ależ to była euforia! Fotograf Ruchu Chorzów wspomina mistrz
Źródło: AUTOR: Wojciech Todur --> PORTAL: SPORT.PLWojciech Todur-->SPORT.PL pisze:
Ależ to była euforia! Fotograf Ruchu Chorzów wspomina mistrzostwo Polski z 1989 roku
Zdzisław Bawolski, fotograf amator, był przy drużynie Ruchu Chorzów, gdy zdobywała w 1989 roku ostatnie w historii klubu z Cichej mistrzostwo Polski.
Wojciech Todur: Długo szukałem zdjęć dokumentujących walkę Ruchu o tytuł mistrzowski w 1989 rou i efekty były mizerne...
Zdzisław Bawolski: Taki to był czas. Zdarzały się mecze, gdy za bramką stałem z aparatem sam.
A jak to się zaczęło?
- Od miłości do piłki i od AKS-u Chorzów, to był mój pierwszy klub. Ojciec zabrał mnie po raz pierwszy na mecz "koniczynek", gdy miałem dwa lata. Potem sam zacząłem grać w piłkę. W AKS-ie, rzecz jasna. Byłem jednak marnym piłkarzem. Z trudem łapałem się do rezerwy. Dziś żartuję, że z tamtymi umiejętnościami teraz grałbym w lidze. Grałem więc bardziej dla przyjemności, niż dla kariery. A gdy okazało się, że rodziny z tego nie utrzymam, to postanowiłem sobie znaleźć inne zajęcie. Zostałem elektrykiem.
Myślałem, że fotografem?
- Wszystko w swoim czasie. W wieku 32 lat mocno się pochorowałem. Można powiedzieć, że byłem wrakiem człowieka. Po wyjściu ze szpitala wegetowałem. Mieszkałem wtedy po sąsiedzku z Leszkiem Wroną, piłkarzem Ruchu. Nasze balkony wręcz się stykały. Leszek wiedział o moich problemach ze zdrowiem. Wiedział też, że kiedyś grałem w piłkę. Postanowił mi pomóc i zaprosił na trening Ruchu. Miałem trochę pobiegać, pobyć z ludźmi. Trenerem był wtedy Alojzy Łysko, który też nie robił z tego powodu problemów. I tak z tygodnia na tydzień nabierałem sił i chęci do życia. Zżyłem się z chłopakami. O grze oczywiście nie mogło być mowy, ale ktoś przyuważył, że mam aparat. "Będziesz naszym fotografem" - padło hasło. I tak się właśnie zaczęło. Był początek lat 80.
Jaki to był aparat?
- To była enerdowska "Praktica". Kosztowała dobre 50 tysięcy złotych. Dużo, ale stać mnie było. Pracowałem. Na życie mi starczało. No i tak zmuszono mnie do robienia zdjęć drużynie. Pomysł zaakceptowali też ówcześni działacze klubu. Wspierał mnie Rudolf Bugdoł, który był wtedy urzędującym prezesem. Moje zdjęcia najpierw krążyły wśród piłkarzy i ich rodzin, a z czasem to i po całej Polsce. Zgłaszały się do też do mnie różne redakcje. A ja im oddawałem zdjęcia Ruchu za grosze. To było dla mnie olbrzymie wyróżnienie, gdy moje fotografie ukazywały się w gazetach.
Są zdjęcia, które mają dla pana szczególne znaczenie?
- Za każdym z nich kryje się jakieś wspomnienie. Ludzie, ich radości, ich problemy... Ale traktuję je raczej jak zbiór.
Skupmy się na roku 1989. Jak wtedy Ruch prezentował się na zdjęciach?
- Wspaniale. Ten zespół rósł na moich oczach. Rok wcześniej bardzo przeżyłem spadek. Pierwszy w historii klubu. O powodach tego koszmaru mówić nie będę, bo jednak wciąż żyją ludzie, którzy za tym wszystkim stali. Po spadku na Cichej pojawiło się dwóch młodych trenerów: Jerzy Wyrobek i Henryk Wieczorek. Pierwszy zdobywał doświadczenie w Niemczech, a drugi we Francji. Takiego duetu w Polsce wtedy nie było. W Chorzowie powiało europejską piłkę. Po spadku zespół był rozbity. Piłkarze sobie nie ufali. Wyrobek i Wieczorek na nowo uczynili z nich drużynę. Wieczorek i Wyrobek świetnie się uzupełniali. Wieczorek cichy, spokojny. Mało mówił, ale gdy się odezwał, to już było takie stawianie kropki nad "i". Wyrobek był tym pierwszym. Wspaniały człowiek. Takich ludzi już nie ma i nie będzie. On był za dobry, by żyć na tym świecie. Bezinteresowny, oddany swojej pracy człowiek. Niestety, ta jego dobroć czasami ocierała się o naiwność. Byli i tacy, którzy potrafili to wykorzystać. Na przykład pożyczali od niego pieniądze i nigdy nie oddawali...
Piłkarze zawsze pozwalali panu wchodzić z aparatem do szatni?
- Generalnie tak... Ale nie zawsze. Na przykład przed ostatnim meczem sezonu z Górnikiem Wałbrzych chciałem wejść do szatni. Wyrobek zagrodził mi jednak drogę i powiedział. "Nie dzisiaj". Nigdy nie widziałem go bardziej skoncentrowanego. Analizował dziesiątki scenariuszy, według których mogło przebiegać to spotkanie. A potem piękną bramkę strzelił Mietek Szewczyk i worek z golami się rozwiązał... Wygraliśmy 4:1.
Szewczykowi zrobił pan zdjęcie już po meczu w szatni, w okolicznościowej koszulce z napisem "Ruch Chorzów mistrzem Polski".
- Tak. Obok niego stoją Staszek Gawenda i Waldek Fornalik, który nie zagrał w tamtym spotkaniu z powodu kartek. W przerwie zrobiłem sobie z Waldkiem wspólne zdjęcie na trybunie, ale po ostatnim gwizdku był już w szatni razem z resztą kolegów. Ależ to było euforia! Trudno dobrać słowa, żeby to opisać.
Piłkarze lubili te pana zdjęcia?
- Wręcz się ich domagali. Marketing dopiero raczkował, ale piłkarze zdawali sobie sprawę, że ich koledzy z zachodniej Europy mają zdjęcia do rozdawania autografów. Część z nich zaczynała to doceniać. Taką osobą był na pewno Leszek Wrona, a potem Michał Probierz. Probierz nie był piłkarzem mistrzowskiej drużyny, pamiętam jednak, że gdy pojawił się na Cichej, to zażyczył sobie tysiąc zdjęć. Koledzy z zespołu łapali się za głowy. "Tysiąc?!" Ale po co?". A Michał rozdawał je potem wszędzie. W sklepie, na ulicy, w taksówce. Po tygodniu nie było osoby, która by go nie znała w Chorzowie i okolicach. Do Michała to mam w ogóle szczególny sentyment, bo kupił też ode mnie malucha. Fajne, stare czasy....
Sam pan robił odbitki?
- Czarno-białe tak. Ile ja się chemii przy tym nawdychałem... Kolorowe oddawałem do wywołania. Papier był wtedy słaby, to i jakość marna.
Ile zdjęć robił pan w czasie meczu?
- Jeden, czasem dwa filmy na mecz. Jeden film to było 36 zdjęć. Wie pan, to nie były czasy aparatów cyfrowych, a o filmy było trudno. Trzeba było ważyć palec przy każdym spuście migawki. Pamiętam, że podczas meczu z Górnikiem Wałbrzych zaszalałem i zrobiłem sto zdjęć!
A kiedy przestał pan robić zdjęcia na Ruchu?
- Pod koniec rządów prezesa Krystiana Rogali. Wtedy byłem już członkiem zarządu stowarzyszenia, które właśnie przekształcało się w spółkę. Nowe czasy nie były już dla mnie. Powiedziałem "dość". Na mecze Ruchu od tamtego czasu nie chodzę, ale pojawiam się na Cichej. Głównie za sprawą Mirka Jaworskiego [byłego piłkarza Ruchu - przyp. red.], który u mnie pracuje. Wpadam więc na stadion z Mirkiem. Czasem wyściskam się z Darkiem Fornalakiem [drugi trener Ruchu - przyp. red.]. Innym razem pogadam z Łukaszem Surmą. To mi wystarcza.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot], BoRo, moRi95, niebieskifanatyk, sivy35, vinc84 i 50 gości